Eastern Express FM-2, VC-27, Ralph Elliott Jr. (HobbyBoss 1/48)
Artykuł odtworzony ze starej witryny www.pme.org.pl
Pilot
Ralph Elliott Jr. był najskuteczniejszym Wildcatowym asem US Navy. Wszystkie zwycięstwa odniósł latając na FM-2 podczas walk o Filipiny pod koniec 1944 roku. Historię Ralpha Elliotta i jego jednostki opisałem tutaj:
https://pme.org.pl/2020/02/11/ralph-elliott-jr-i-vc-27/.
Model
Zapowiedzi wydania przez firmę HobbyBoss serii różnych wersji Wildcatów przywitałem z niekłamanym entuzjazmem. Jak dotąd w skali 1/48 mieliśmy do dyspozycji doskonały model Tamiyi, ale japońska firma ograniczyła się do wydania wersji F4F-4. Spośród wszystkich wersji Wildcata najbardziej chciałem zrobić model FM-2, ale wariant ten bardzo istotnie różnił się od F4F-4 i model Tamiyi musiałby być poddany bardzo poważnym przeróbkom. Co prawda czeski Sword podjął się swego czasu próby zrobienia modelu FM-2, ale efekt mnie nie zachwycił. Byłbym skłonny przełknąć toporne wykończenie modelu Sworda gdybym nie miał dla porównania pięknego modelu F4F-4 Tamiyi. Tak więc wolałem poczekać na kolejne podejście którejś z firm modelarskich. Nic dziwnego, że model FM-2 HobbyBossa kupiłem kupiłem parę sekund po ujrzeniu go na półce sklepu modelarskiego. Moje pierwsze wrażenia były pozytywne. Model wyglądał na nieźle zdetalowany, choć był ciężko pokancerowany słynną „szaloną chińską nitownicą”. Oczywiście prawdziwe Wildcaty były upstrzone dzisiątkami tysięcy nitów, ale były one wypukłe i o wiele mniejsze niż te wklęsłe dziury w wyprasce HobbyBossa. Tak więc moje odczucia były podobne do opinii o Wildcatach HobbyBossa znajdowanych w sieci i w magazynach modelarskich. Ciekawy tylko byłem, czy HB wymienił zbyt niską odsuwaną owiewkę kabiny, co było sygnalizowane przez recenzentów pierwszych wyprasek F4F-3, które pojawiły się na rynku. Niestety tak się nie stało i modelarz musi sam zastąpić owiewkę jakimś substytutem, ale dorobić ją własnoręcznie.
Jednak prawdziwe problemy wypłynęły na wierzch po tym, jak zacząłem dokładniej przyglądać się częściom. W skrócie: kształty modelu nie są złe w miejscach, które są współne z wcześniejszymi wariantami Wildcatów, ale elementy którymi FM-2 różnił się od poprzedników zostały przez HobbyBossa fatalnie skopane. Poniżej lista głównych podstawowych błędów, które zauważyłem:
- Osłona silnika. Mamy tu do czynienia z najpaskudniejszym błędem, a przy okazji najtrudniejszym do poprawienia. FM-2 miał dziewięciocylindrowy silnik Wright Cyclone R-1820 w układzie pojedyńczej gwiazdy zamiast czternastocylindrowego Pratt and Whitney R-1830 w układzie podwójnej gwiazdy. R-1820 miał większą moc i był lżejszy, ale był oczywiście krótszy i miał większą średnicę. Z tych powodów osłony silników w FM-2 były sporo krótsze, miały większą średnicę i o wiele większy otwór wlotowy. Ponadto FM-2 nie miały żadnych dodatkowych zewnętrznych ani wewnętrznych wlotów powietrza. HobbyBoss dołączył zaś do zestawu osłonę do dwugwiazdowego R-1830 z nieco zmienionym przebiegiem linii podziału blach. W dodatku wewnątrz osłony dodał dwa niepotrzbne wloty powietrza do trubosprężarki. Porządna modyfikacja osłony powinna polegać na usunięciu zbędnych wlotów do turbosprężarki, skróceniu osłony, powiększeniu jej średnicy, powiększeniu wlotu do silnika i zmiany bocznego profilu osłony. Mówmy wprost: jako, że przynajmniej w czasie pisania tego artykułu nie było na rynku żadnego poprawnego zestawu korygującego, a osłona w modelu Sword jest brzydka i również niepoprawna, tak naprawdę powinno się dorobić osłonę od podstaw.
- Silnik. Jak to podkreśliłem wcześniej, silniki Cyclone miały większą średnicę niż silniki PW. HobbyBoss co prawda załączył w modelu dziewięciocylindrowy silnik w układzie jednej gwiazdy, ale żeby zmieścić go w zbyt małej osłonie silnika zrobił go o wiele mniejszym, niż być powinien. Jeśli modelarz zdecyduje się na wykonanie osłony od podstaw, powinien również zaopatrzyć się w jakiś model silnika innego producenta. Trzeba też pamiętać o tym, aby skrócić plastikową tubę na której silnik ma być przymocowany do kadłuba. HobbyBoss wymodelował ją za długą, ale musiał tak zrobić aby zawiesić silnik z przodu o wiele za długiej osłony silnika.
- Długość przodu kadłuba. Dla zachowania środka ciężkości przednia część kadłuba FM-2 za osłoną silnika była nieco dłuższa niż w poprzednich wariantach. HobbyBoss zignorował ten szczegół różniący Wildcaty napędzane silnikami Wright i PW. Wszystkie modele mają krótkie kadłuby. Jednak różnica jest stosunkowo niewielka i wynosi około 1mm w skali 1/48.
- Rejon kadłuba za wylotami spalin. Dla zrobienia miejsca na wylot spalin kadłuby FM-2 miały cztery opływowe wklęśnięcia. Po jednym na każdym boku i dwa na spodzie kadłuba. Na wczesnych FM-2 boczne wklęśnięcia były bardziej kanciaste, a na późnych maszynach w kształcie łezki. HobbyBoss zignorował dolne wklęśnięcia całkowicie. Z kolei boczne wklęśnięcia są o wiele za duże, a ich kształt nie przypomina ani wczesnych, ani późnych przetłoczeń. Mówiąc ściśle głębokość wklęśnięć jest taka jak być powinna, ale ich powierzchnia jest zbyt duża. Wklęśnięcia za układem wydechowym były najczęściej bardzo okopcone, a często gorące spaliny wypalały też farbę aż do gołego metalu. Niepoprawny kształt tych wklęśnięć będzie więc bardzo widoczny na brudzingowanym modelu. Aby naprawić ten problem należy wypełnić cześć zapadliska w jakiś sposób. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że w późnych FM-2 boczne wklęśnięcia nie były symetryczne. To po lewej biegło lekko w górę, a to po prawej było lekko skierowane w dół. Ta osobliwość jest zazwyczaj pomijana w planach, a jest dobrze widoczna na zdjęciach.
- Odsuwana owiewka kabiny. Jak już wspominałem wszystkie jak dotąd modele Wildcatów HobbyBossa mają za niskie owiewki. Aby dorównać wysokością wiatrochronowi powinny być o jakieś 0.8mm wyższe. Raczej trudne byłoby przerabianie istniejącej owiewki. Raczej trzeba poszukać jakiejś kabinki waku, albo innego zamiennika.
- Statecznik pionowy. Najbardziej rzucającą się w oczy cechą FM-2 odróżniających go od innych wersji Wildcatów było niewątpliwie wyższe usterzenie pionowe. Miało ono kompensować zwiększony moment obrotowy potężniejszego silnika Wright Cyclone. HobbyBoss nie odważył się tej zignorować tego elementu, ale odwzorował go niestety kiepsko. W rzeczywistości sam statecznik pionowy był nieco wyższy niż we wcześniejszych wersjach, ale tak naprawdę to górna część steru pionowego zachodząca wyważeniem rogowym nad statecznik była odpowiedzialna za sumaryczną wysokość usterzenia. W modelu HobbyBossa całkowita wysokość usterzenia jest w miarę poprawna, ale statecznik jest zbyt wysoki, a wyważenie steru kierunku zbyt niskie. Innymi słowy podział pomiędzy statecznikiem a zachodzącym nad niego wyważeniem steru kierunku jest w modelu za wysoko. Poprawienie tego błędu jest na szczęście banalne. Wystarczy odciąć górny kawałek statecznika o wysokości około 1mm i dokleić go do steru.
- Ster kierunku. Ster FM-2 był wyższy niż stery wcześniejszych Wildcatów. HobbyBoss odwzorował go jako wyższy, ale niestety sam obrys steru jest już w modelu niepoprawny. Jak już to wyżej wspomniałem wysokość górnej części steru, a dokładniej wyważenia steru jest zbyt mała. Spośród innych nieprawidłowości najbardziej rzuca się w oczy zbyt zaokrąglona górna krawędź steru, i nieco za duże trapezowe wycięcie na oś steru wysokości. Oprócz tego sterowi brakuje paru drobnych wycięć i detali, ale to już kwestia poziomu detalowania, jaki chce się osiągnąć. Do poprawienia najbardziej rażących błędów wystarczy przerobić górną część steru i zabudować jakimś wypełnieniem część wycięcia na oś steru wysokości.
- Miejsca w których nie montowano podskrzydłowych chłodnic oleju. Skrzydła FM-2 nie miały typowych dla wcześniejszych wariantów beczkowatych chłodnic oleju, ale miały charakterystyczne płaskie eliptyczne panele zakrywające otwory na te chłodnice. HobbyBoss poprawnie skasował chłodnice, ale nie zaznaczył owych paneli. Powinny one być dodane do skrzydeł, albo chociaż ich kształt wytrasowany w skrzydłach.
- Płócienne powierzchnie lotek. Wszystkie Wildcaty miały lotki kryte płótnem. HobbyBoss tak bardzo przesadził z odwzorowaniem wklęśnięć płótna pomiędzy żeberkami, że zdobył u mnie nagrodę za osiągnięcie najbardziej dramatycznego efektu „zagłodzonej krowy”, jaki kiedykolwiek widziałem. Zapadliska pomiędzy żeberkami powinny być bezwzględnie zaszpachlowane. Ta uwaga dotyczy niestety wszystkich wariantów Wildcatów wypuszczonych przez HobbyBossa.
- Pokrywy komór amunicyjnych na spodzie skrzydeł. Do dnia pisania tego artykułu nie znalazłem żadnych zdjęć tych pokryw, a w planach można znaleźć dwie interpretacje wyglądu pokryw. Według jednej komora każdego karabinu miała swoją własną wąską pokrywę (czyli na każdym ze skrzydeł były miałyby być po dwie pokrywy), według drugiej komory obu karabinów w skrzydle miały jedną wspólną dużą prostokątną pokrywę (czyli na każdym skrzydle miałby być jedna pokrywa). Może element ten uległ zmianie w trakcie producji FM-2? HobbyBoss odwzorował tę pierwszą wersję z dwoma pokrywami na każdym skrzydle. Pomijając fakt, czy jest to poprawne czy nie, efekt wystających pokryw został jak zwykle mocno przerysowany. Pokrywy przypominają bardziej drewniane deski przybite do skrzydeł i powinny być spiłowane.
- Pylony podwieszeń zbiorników paliwa. FM-2 miały pod nieruchomymi częściami skrzydeł bardzo małe trapezoidalne zaczepy do przenoszenia bomb lub zbiorników. W modelu ich nie załączono. Rozwiązaniem jest doczepienie do modelu zbiorników, albo dorobienie zaczepów.
- Zaczepy rakiet HVAR. Większość FM-2 miała małe zaczepy to przenoszenia sześciu rakiet HVAR. Były rozmieszczone tak, że pod obiema składanymi końcami skrzydeł były po trzy pary zaczepów. W modelu też ich nie ma i modelarz musi je sobie dorobić.
- Zawiasy pianinowe. Większość zawiasów pianinowych na powierzchni modelu jest o wiele za gruba i zbyt wystająca. Po powiększeniu ich 48 razy ich grubość zawstydziłaby niezłą gazrurkę.
- Koła podwozia głównego. Koła HobbyBossa nie są w zasadzie złe, ale w pudełku możemy znaleźć jedynie wersję z wymodelowanymi kołpakami. Stosowanie kołpaków było typowe na wcześniejszych Wildcatach. Większość FM-2 miała koła z sześcioszprychowymi piastami nieosłoniętymi kołpakami.
- Kółko ogonowe. I znowu HobbyBoss nie do końca trafił. Co prawda wymodelował goleń i kółko ogonowe bardzo ładnie, ale dołączył do zestawu tylko wersję z dużym kółkiem ogonowym używanym w bazach lądowych. Wildcaty operujące z lotniskowców (nie tylko FM-2) używały najczęściej małych litych (niepompowanych) kółek.
- Sprężarka. Silniki Wright Cyclone miały jedno, a nie dwustopniową sprężarkę. Zewnętrznym objawem tego faktu był brak pierścienia powietrznego z chłodnicami ulokowanego w przedniej części komory podwozia w F4F-3, F4F-4 i FM-1. Niestety przeoczyłem ten błąd HobbyBossa i zamontowałem kanały powietrzne w moim modelu.
Kleimy
Szczerze mówiąc zaczynając klejenie modelu nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z ilości poprawek jakich przyjdzie mi dokonać. Wydawało mi się, że wystarczy uporać się z osłoną silnika, sterem kierunku i owiewką. Ale im dalej w las tym więcej drzew i podczas budowy znajdowałem coraz więcej błedów wartych korekty. Czasami musiałem powrócić do jakiejś już poprawionej części i skorygować ją znowu w inny sposób. Opisanie moich bojów z tym modelem krok po kroku spowodowałoby że ten i tak przydługi artykuł byłby zupełnie chaotyczny i trudny do strawienia. Dlatego też próbując utrzymać pewną jasność przekazu opiszę tutaj tylko te działania, które doprowadziły model do stanu widzianego na zdjęciach, a pominę już te kroki, które cofnęły mnie wstecz, albo które musiałem poprawiać analizując dokładniej zdjęcia. Poza tym starałem się tu posegregować fazy budowy w jakiś logiczny ciąg. W rzeczywistości miotałem się chaotycznie od kokpitu, przez skrzydła, silnik, ster z powrotem do kokpitu. Niestety niektóre zdjęcia zdradzają błędy jakie popełniałem w trakcie budowy i dość niespójne podejście do kolejności wykonywanych elementów.
Osłona silnika
Tym razem zacząłem model od korygowania osłony silnika, bo potraktowałem tę fazę jako decydującą w starciu z modelem HobbyBossa. Mój asekurancki plan polegał na tym, że w przypadku spaprania osłony odstawiłbym cały model do pojawienia się jakiegoś zestawu korygującego do tego modelu. Przez jakiś czas dumałem nad osłoną jak tu w optymalny sposób ją skorygować nie przepracowując się zbytnio. W końcu zdecydowalem, że ją skrócę, zwiększę średnicę wlotu powietrza do silnika, usunę niepotrzebne wloty do chłodnicy sprężarki, ale nie będę próbował zwiększenia jej średnicy. Doszedłem bowiem do wniosku, że średnica osłony jest jedynie o 0.5mm za mała i ilość pracy niezbędna do skorygowania średnicy będzie grą niewartą świeczki. Zdecydowałem również, że nie będę majstrował przy proprawianiu przekroju podłużnego osłony (jest zbyt stozkowy).
Aby utrzymać średnicę tylnej części osłony (a i tak powinna być ona ciut większa) musiałem skrócić ją od przodu. Aby to zrobić przykleiłem wewnątrz otworu wlotowego do silnika zwinięty pasek folii samoprzylepnej i zaślepiłem od tyłu otwór kółkiem folii. Do tak przygotowanej osłony nalałem żywicy poliestrowej pogrubiając ścianki osłony w przedniej jej części. Po związaniu żywicy odciąłem przód osłony czeską piłką modelarską przymocowaną do stelaża zrobionego z klocków Lego i kawałków plastikowego arkusza. Stelaż zapewnił określoną wysokość, na której znajdowała się piłka i pozwolił na odcięcie pierścienia o równej wysokości. Następnie łagodnymi ruchami ręki uzbrojonej w mokry papier ścierny spiłowałem przód osłony do pożądanego kształtu, a potem powiększyłem otwór wlotowy do silnika w podobny sposób. Do pocienienia osłony od wewnątrz użyłem osadzonego w Dremelu frezu w kształcie dużej kuli. Niestety tym razem niezbyt dobrze dobrałem proporcje żywicy (za dużo utwardzacza) i żywica stała się krucha i pękała przy frezowaniu. W obawie o zrujowanie osłony zaprzestałem więc frezowania wcześniej niż zamierzałem i powierzchnia wewnętrzna osłony jest w moim modelu daleka od doskonałości.
Na końcu wkleiłem do osłony dwie pocienione plastikowe rurki Contraila, co ma symulować wyloty rur wydechowych, i wkleiłem plastikowe klocki mające stanowić oparcie przy doklejaniu osłony do kadłuba. W dalszej części artykułu wyjaśnię po co było potrzebne to dodatkowe oparcie.
Jeśli chodzi o kolor wnętrza osłony, to najlepszym wyborem wydaje się być jasnoszary. Według Williama Reece, który wśród braci modelarskiej jest często cytowanym znawcą kolorów wnętrza samolotów US Navy i USMC, przynajmniej przez jakiś czas General Motors stosował jasnoszary do malowanie wnętrza osłon silników swoich FM-1 i FM-2. Pomimo faktu, że Wildcat Ralpha Elliotta Juniora był egzemplarzem z dość późnej serii produkcyjnej, na zdjęciu wyraźnie widać, że wnętrze jego osłony silnika jest bardzo jasne. Dlatego w moim modelu pozostawiłem wnętrze w jasnoszarej barwie podkładu w sprayu z Tamiyi.
Silnik
Na początku zamierzałem zastąpić kiepską miniaturkę silnika R-1820 z wypraski żywicznym silnikiem firmy Vector, który kupiłem kilka miesięcy wcześniej. Niestety po sklejeniu silnika Vectora wyszło na jaw to, co przeoczyłem oglądając niezłożony zestaw. Silnik Vectora okazał się być o wiele za duży. Pomijając fakt, że moja osłona i tak była nieco węższa niż być powinna, to Vector zrobił replikę silnika do montażu w pozycji otwartej i nie uwzględnił faktu grubości ścianki osłony w skali 1/48. Tak więc chcąc nie chcąc wyciągnąłem z powrotem silnik HobbyBossa, który cierpiał na przeciwną dolegliwość – był za mały. Na szczęście obudowa korbowodu była dobrej wielkości, a jedyny problem stanowiły za krótkie cylindry, a ich końców i tak dobrze nie widać wewnątrz osłony. Ostatecznie do silnika dodałem jedynie:
- Pierścień zapłonu zrobiony z wygiętego w okrąg plastikowego pręcika.
- Przewody do świec zrobione z cienkiego drutu cynowego (z rolki cyny lutowniczej dla elektroników).
- Cztery wloty powietrza pomiędzy cylindrami. Właściwie wykonałem tylko jeden wlot i skopiowałem go potem w żywicy. Podstwę wlotu wyciąłem z kawałka plastikowego płaskownika z zestawu Evergreen, a następnie owinąłem ją paskiem papieru laminowanym klejem cyjanoakrylowym. Do środka wkleiłem kawałki laminowanego papieru, co miało symulować żalucje we wlocie.
- Inne drobne detale dorobiłem z kawałków kształtek Evergreen i z różnej średnicy drutów cynowych.
Niezbedne było też skrócenie tuby z tyłu silnika, na której silnik mocuje się do wystającego czopu na przedzie kadłuba.
W tym samym czasie co wloty powietrza do silnika dorobiłem pylony do rakiet i zbiorników paliwa. Dzięki temu mogłem je dodać do tej samej formy silikonowej co wloty i odlewać je za jednym zamachem z żywicy.
Śmigło
Śmigło załączone przez HobbyBossa ma całkiem niezłe łopaty, ale zupełnie niepoprawną piastę. Wyrzeźbienie poprawnej piasty z piasty HobbyBossa jest praktycznie niemożliwe. Zamiast przerabiania tego, co zastałem, wybrałem dorobienie piasty od podstaw. Ze śmigła HobbyBossa wykorzystałem łopaty i przód piasty. Zasadniczą część piasty wykonałem z trzech kawałków plastikowej rurki z zestawu Contraila. Rurki miały tworzyć trójramienną gwiazdę i największym problemem było takie przycięcie ich końcówek, aby tworzyły symetryczny trójkąt o rozwarciu 120°. Żeby to osiągnąć wydrukowałem sobie na kartonie szablon i przykleiłem do niego klocki Lego, które miały posłużyć jako prowadnice do czeskiej piłki modelarskiej. Do rurek też przymocowałem keljem małe klocki Lego, aby mieć w nadchodzącym etapie łatwo zdefiniowaną ich „górną” i „dolną” stronę. Mając trzy gotowe rurki o trójkątnym zakończeniu przymocowałem je do kolejnego szablonu. Właściwie przykleiłem do szablonu przymocowane na ich końcach klocki Lego. Tak ułożoną gwiazdę z rurek „zespawałem” klejem Tamiya Extra Thin Cement i odłożyłem całą konstrukcję na nocne leżakowanie. Nazajutrz upewniłem się, że „zespawana” konstrukcja mocno się trzyma, i przewierciłem środek gwiazdy frezarką Proxxon MF70 robiąc otwór na oś śmigła. Następnie odciąłem końce gwiazdy korzystając ponownie z prowadnic z klocków Lego przyklejonych do kartonowej podstawy. Na końcu wsunąłem do otworu w piaście rurkę z Contraila symulującą wał śmigłą i owinąłem końcówki rurek tworzących piastę szerokimi na 1mm paskami taśmy Tamiya, co miało udawać zgrubienia na końcach piasty. Gotowy element pomalowałem za pomocą aerografu warstwą Tamiya Fine Surface Primer.
Wzorzec nowych łopat śmigła wystrugałem z jednej z odciętych łopat z modelu. Po wyrzeźbieniu porządanego kleju nakleiłem łopatę na mały klocek Lego i dokleiłem po bokach „pióra” z papieru. Z tak przygotowanej „matki” wykonałem gumosilowy odlew, a w nim odlałem gotowe żywiczne łopaty.
Jak już wspomniałem przód piasty wykorzystałem z modelu. Zanim przykleiłem go do dorobionej piasty zaopatrzyłem do jednak w mały trójkątny kołnierz wycięty z bardzo cienkiego arkusza plastiku za pomocą plotera tnącego. Poniżej zdjęcie gotowego śmigła i porównanie do oryginalnego śmigła HobbyBossa po amputacji łopaty:
Kokpit
Kokpit załączony przez HobbyBossa jest całkiem niezły jak na kokpit odtworzony w plastikowej wyprasce. Wstępnie rozważałem zamiany tablicy przyrządów na część fototrawioną, ale jak się szybko zorientowałem nie było jeszcze takich zestawów. W rezultacie wykorzystałem część z zestawu malując szkła przyrządów przeźroczystym lakierem. Przeróbek nie dało się jednak uniknąć w przypadku płyty pancernej stanowiącej tylną ścianę kokpitu. FM-2 Ralpha Elliotta Jr. miał bowiem niestandardowy mały prostokątny zagłówek zamiast klasycznej dużej okrągłej poduszki. Aby zastąpić zagłówek wypełniłem najpierw wnękę za zagłówkiem po drugiej strony ściany, usunąłem zagłówek i zeszlifowałem płytę na gładko. Przy okazji ściąłem też zabawnie przewymiarowane nity na powierzchni płyty i toporny stelaż fotela. Do gołej płyty przymocowałem dwa wygięte mosięźne pręty, co miało udawać stelaż siedziska i mały kawałek plastiku imitujący zagłówek. Jedynym elementem kokpitu, który zdecydowałem się całkowicie wymienić był fotel pilota. Toporny fotel to zdecydowanie najgorsza część kokpitu w modeli HobbyBossa. Nie miałem żadnego zapasowego fotela do Wildcata, a nie chciało mi się zamawiać i czekać na doskonały zamiennik z firmy Ultracast. Jako materiał wyjściowy do dorobienia fotela wykorzystałem więc przepiękny żywiczny fotel pilota z Grummana Ducka z Classic Airframes, a właściwie jego żywiczną kopię, którą sobie naprędce odlałem. Tym razem nie miałem ochoty skorzystać z fototrawionej uprzęży pilota. Po okresie zachwytu nad pasami fototrawionymi coraz bardziej razi mnie ich nienaturalna sztywność. Zamiast tego poprosiłem o pomoc magika fotorawienia – Wojtka Fajgę. Wojtek wytrawił mi przepiękny zestaw klamer, które dokleiłem do pasków wyciętych z taśmy maskującej Tamiyi.
W okresie, w którym w produkcji były F4F Grumman stosował ciemnozieloną farbę do malowania ich kokpitów. Jednak FM-2 były produkowane przez GMC, a ta druga firma stosowała do wnętrz kokpitów klasyczny oliwkowozielony Interior Green (najpierw barwiony na czarno podkład Zinc Chromate, a potem ANA Interior Green). Tak więc cały mój kokpit pomalowałem na oliwkowozielono za pomocą mieszanki Tamiya Flat Yellow Green i Tamiya Gloss Black.
Wnęka podwozia
Wnękę i całe podwozie główne wykorzystałem z zestawu malując je mieszanką Gunze Sangyo na kolor granatowy Glossy Sea Blue. Muszę przyznać, że spasowanie skomplikowanego Wildcatowego podwozia udało się HobbyBossowi wzorowo. To jeden z najlepszych miejsc w tym modelu. Jeśli bym tylko pamiętał o tym, żeby usunąć kanały powietrzne do turbosprężarki…
Koła główne
Niestety FM-2 Ralpha Elliotta Jr. miał piasty ze szprychami bez kołpaków, tak jak większość znanych mi FM-2. Po długim wertowaniu zapasowych kółek w moim modelarskim złomowisku zwróciłem uwagę na żywiczny zestaw kół do P-38 wyprodukowany przez True Details. Oczywiście koła główne były ze dwa razy za duże dla Wildcata, ale o dziwo przednie kółko w tym zestawie prawie idealnie pasowało średnicą i układem do modelu Wildcata. Skopiowałem sobie to kółko w żywicy, wypełniłem wewnętrzną część piasty, zredukowałem bieżnik i efekt ugiętej opony i tak przygotowaną matkę skopiowałem ponownie w dwóch egzemplarzach. Niestety chyba nie zrobiłem zdjęć z tej fazy.
Kółko ogonowe
Kółko ogonowe w oryginalnym FM-2 Elliotta było niestety typowym małym litym kółkiem stosowanym na pokładach lotniskowców, a nie większym pompowanym kółkiem stosowanym na lotniskach, którego replikę można znaleźć w modelu HobbyBossa. Ponadto wydaje się, że FM-2 Elliotta nie miał blaszanej owiewki goleni ogonowej. Z części HobbyBossa wyciąłem ostrożnie kółko i zastąpiłem go małym kółkiem wykonanym z rurek Contraila. Plastikową owiewkę goleni po prostu ściąłem i wyrzeźbiłem wprost w części nowy kształt goleni. Do tak przygotowanego elementu dodałem detale z mosiężnego drutu. W kadłub wkleiłem zaś dwa plastikowe płaskowniki, które miały zapewnić przerobionemu elementowi solidne zawieszenie.
Przód kadłuba
Zmniejszenie zbyt dużych zagłębień za rurami wydechowymi nie było zbyt trudne. Dla ułatwienia sobie późniejszej obróbki wkleiłem do zagłębień wygięte kawałki wycięte z cienkiego arkusza plastiku i wypełniłem szczeliny między tymi kawałkiami a kadłubem za pomozą płynnej szpachlówki Gunze Sangyo Liquid Putty zmieszanej z klejem cyjanoakrylowym. Nie było to najszczęśliwsze posunięcie. Zamiast dwóch faz materiału były trzy (plastik modelu – szpachlówka – arkusz plastiku), a każdy styk różnych materiałów przy obróbce papierem ściernym był podatny na pękanie. Gdybym miał to robić jeszcze raz, wypełniłbym zagłębienia jakąś szpachlówką bez żadnych dodatkowych plastikowych wstawek. Po wyschnięciu szpachlówki odciąłem nożykiem naddatek plastikowych wstawej i spiłowałem całość delikatnie. Na zdjęciu widać, że krawędź natarcia skrzydła zabezpieczyłem folią szablonową Oramask. Folia ta jest bardzo odporna na ścieranie i stanowi doskonałe zabezpieczenie przy tego rodzaju pracach. Dalszą obróbkę kontynuowałem za pomocą kawałków papieru ściernego przymocowanych do drewnianego walca, do płaskiego drewnianego klocka, oraz papieru zwiniętego w rolkę. Jest bardzo istotne, aby ścierać bardzo delikatnie, płynnymi powolnymi ruchami, mając papier i piłowaną powierzchnie cały czas zwilżone wodą. Co pewien czas pokrywałem obrabianą powierzchnię warstwą podkładu Tamiyia Fine Primer aby kontrolować uzyskanie pożądanego kształtu wklęśnięć (jednolicie szara powierzchnia lepiej uwidacznia kształt i wszelkie skazy na powierzchni). W tym miejscu muszę przypomnieć, że wklęśnięcia za rurami wydechowymi nie były w FM-2 symetryczne.
W modelu HobbyBossa było przynajmniej jedno miejsce, którego poprawienie okazało się o wiele prostsze, niż się tego wstępnie obawiałem. Dla utrzymania środka ciężkości płatowca krótszy i lżejszy silnik R-1820 musiał być przesunięty do przodu. Spowodowało to konieczność wydłużenia o parę cali kadłuba FM-2. W skali 1/48 kadłub powinien być wydłużony o około 1.5mm. Po przemyśleniu problemu doszedłem do wniosku, że skoro HobbyBoss wymodelował z przodu kadłuba długi na 2.5 mm walec, na który ma być nałożona osłona silnika, to mogę go wykorzystać jako podstawę, do wydłużenia kadłuba. Nasadę walca owinąłem półtoramilimetrowym paskiem plastiku z Evergreena i zaszpachlowałem to miejsce na gładko. Należy jednak przy tym pamiętać, żeby do środka osłony silnika dokleić coś co będzie stanowiło oparcie przy naklejaniu osłony na kadłub.
Usterzenie pionowe
Jak to wcześniej zaznaczyłem statecznik pionowy powinien być skrócony od 1mm. Odcięty kawałek dokleiłem od spodu do wyważenia rogowego steru kierunku. Obrys górnej części steru kierunku skorygowałem za pomocą wygiętego plastikowego pręcika doklejonego do grzebietu steru. Następnie wypełniłem przestrzeń pod pręcikiem płynną szpachlówką Gunze Sangyo Liquid Putty zmieszaną z klejem cyjanoakrylowym. Dodatkowo wypełniłem zbyt duże wycięcie na oś steru wysokości i dodałem nieco detali do steru kierunku.
Usterzenie poziome
Usterzenie poziome złączone w zestawie ma akceptowalny kształt. Jedyne co w nim przerobiłem to okrągłe zawiasy steru wysokości. Te w zestawie były stanowczo zbyt grube, więc spiłowałem je do zera, wyciąłem w usterzeniu podłużne szczeliny i wstawiłem do nich krążki dobrane ze złomowiska blaszek fototrawionych. Przy okazji nie mogłem się powstrzymać przed pogłębieniem linii podziału statecznika i steru wysokości.
Owiewka
Jak już pisałem odsuwana część owiewki HobbyBossa jest za niska i błąd ten jest prawie niemożliwy do poprawienia. Początkowo zamierzałem podmienić ją na owiewkę waku z modelu Sworda, ale ostatecznie narysowałem wzór ramek owiewki w Corelu i poprosiłem o pomoc Wojtka Fajgę. Muszę przyznać, że było to mądra decyzja. Ramki owiewki wytrawione przez Wojtka po podklejeniu kawałkiem przeźroczystej folii dały o niebo lepszy efekt niż trochę zmętniała owiewka waku z grubo przetłoczonymi ramkami.
Skrzydła
Skrzydła w modelu HobbyBossa są poprawne za wyjątkiem paskudnie przesadzonego efektu płótna zapadniętego między żeberkami lotek. Zabawne, że na spodzie lotek efekt ten jest o wiele subtelniej odwzorowany niż od góry. Czyli jak się chciało, to się dało. Oglądając lotki z góry i z dołu uznałem, że wystarczy mi skorygowanie górnych powierzchni. Zapaćkałem powierzchnię lotek mieszanką płynnej szpachlówki Gunze i kleju cyjanoakrylowego, a po wyschnięciu starłem nadmiar szpachlówki papierem ściernym i ścierną matą 3M. Oprócz lotek poprawiłem na skrzydłach kilka linii podziału i paneli ale opisuję to w poniższym ustępie.
Linie podziałowe
Jak prawie wszystkie modele, jakie miałem w rękach, FM-2 z HobbyBossa cierpi na brak kilku linii podziału, a z drugiej strony posiada kilka linii zupełnie zbędnych. Cześć otworów inspecyjnych i paneli ma zły kształt. Większość błędów to błędy odziedziczone po pierwowzorze tego modelu, czyli F4F-4 w skali 1/32 wydanym przez Trumpetera, a reszta to efekt złego przeanalizowania różnic pomiędzy F4F a FM-2. HobbyBoss zdecydował też o odwzorowaniu większości paneli jako wypukłych z wystającymi imitacjami zawiasów pianinowych. Niestety zarówno grubość paneli, jak i zawiasów jest tak przesadzona, że lepiej je spiłować na gładko i odwzorować je od podstaw.
Niepotrzebne linie podziałowe zalałem klejem cyjanoakrylowym, a brakujące wytrasowałem kawałkiem czeskiej piłki modelarskiej. Część pokryw chciałem odwzorować jako wystające ponad powierzchnię kadłuba. Aby to osiągnąć wyciąłęm z folii winylowej maski z dziurami w kształcie paneli i naniosłem na to aerografem kilka warstw podkładu Tamiyi. Po wyschnięciu podkładu i zdjęciu masek warstwa podkładu symulowała wystające panele.
Malowanie i brudzing
W przypadku „mojego” FM-2 nie można mówić o malowaniu i postarzaniu jako o dwóch odrębnych fazach. Jak większość FM-2 po pewnym okresie użytkowania samolot Baldy Ralpha Elliotta miał na kadłubie wyraźne ślady wypalenia farby przez strumienie gorących spalin. Skutkowało to połaciami blachy „zmytej” do koloru naturalnego aluminium za osłoną silnika. Aby to odwzorować pomalowałem cały przód kadłuba podkładem Tamiyi, a potem farbą Gunze Super Metallic Silver i zamaskowałem obszary, które miały pozostać srebrne kawałkami papieru. Potem pomalowałem cały model na granatową mieszanką Gunze Sangyo Mr. Color podaną w poniżej tabeli. Prawie całe oznakowanie namalowałem za pomoca aerografu i winylowych masek. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że FM-2 nie były produkowane przez Grummana i nie miały charakterystycznych uproszczonych znaków rozpoznawczych w postaci białych gwiazd wprost na kamuflażu Glossy Sea Blue, a pełne onakowanie na tle Insignia Blue. Oczywiście na górnej powierzchni lewego płata znak rozpoznawczy miał gwiazdę i pasy w kolorze jasnoszarym (użyłem do tego Gunze Sangyo Hobby Color FS366622).
Podstawowe kolory użyte na modelu:
Grumman Gray Primer | Tamiya Fine Surface Primer (Light Gray) | |
Interior Green | 4 * Tamiya XF 4 Yellow Green 1 * Tamiya X-1 Gloss Black | |
Non Specular White | 1 * Tamiya XF-2 Flat White 1 * Tamiya X-2 Gloss White | |
Glossy Sea Blue | 1 * GS Mr. Color C71 Sea Blue 1 * GS Mr. Color C328 Blue 15050 | |
Insignia Blue | GS Hobby Color H326Blue FS 15044 + a bit of GS Hobby Color H40 Flat Base | |
Light Gray on upper wing star | GS Hobby Color H311 Gray FS36622 |
Podsumowanie
Model FM-2 HobbyBossa to zadziwiająca mieszanka zaskakująco dobrych elementów i fatalnych błędów. Prawie wszystkie elementy wspólne z poprzednimi wersjami Wildcatów są odwzorowane poprawnie, lub wręcz bardzo dobrze. Prawie wszystkie miejsca, w których FM-2 różnił się od poprzedników, są odwzorowane kiepsko, albo są wręcz koszmarnie skopane. Mam wrażenie, że HobbyBoss przeskalował w dół z dobrym skutkiem bardzo dobrego F4F-4 Trumpetera, ale wszystko co dodał od siebie zrobił w pośpiechu i bez jakiegokolwiek poważniejszego przeanalizowania tematu. I tak modelarzom pozostały dwie opcje do wyboru. Albo zbudować na szybko ładnie wyglądającą replikę FM-2 bez zwracania uwagi na jej błędy i niedokładności, albo uwikłac się w długi proces korygowania błędów w modelu. Jeśli ktoś wybierze tę druga drogę, to prawdę mówiąc czeka go tyle samo pracy co przy zrobieniu modelu z FM-2 z F4F-4 HobbyBossa albo Tamiyi.