Messerschmitt Bf 109G-2, 1/LeLv 34, Ilmari Juutilainen (Eduard 1/48)
W latach 1942–1943 Messerschmitty Bf 109G-2 siały spustoszenie nad wszystkimi europejskimi i afrykańskimi frontami. Nic dziwnego, że Ilmari Juutilainen – najskuteczniejszy fiński as, ale też czołowy nie-niemiecki as państw Osi – uzyskał poważną część ze swoich 94 zwycięstw właśnie na Bf 109G-2. Kiedy kilka lat temu Eduard ogłosił wydanie modelu Bf 109G-2, byłem pewien, że mój pierwszy Messer tej wersji będzie zrobiony w malowaniu Ilmari Juutilainena. Eduard musiał dobrze znać moje plany, bo wydał Messery Bf 109G-2 i G-6 jako zestaw Combo o nazwie Mersu. Zestaw miał kalkomanie do wielu fińskich Messerschmittów, w tym słynnego MT-222 Juutilainena. Z tą chwilą nie miałem już żadnych wymówek, kupiłem niebieskie pudło z Messerami i zacząłem budowę.
Pilot
Ilmari Juutilainen był najskuteczniejszym nie-niemieckim asem drugiej wojny światowej. Zestrzelił 94 i 1/6 samolotów sowieckich. Większość swoich zwycięstw odniósł na Messerschmittach Bf 109G-2 i G-6. Jego samoloty nigdy nie były draśnięte przez wroga. Żaden z jego skrzydłowych nie został nigdy zestrzelony. Był podoficerem i odmówił awansu na stopień oficera, żeby nie być przypadkiem odsuniętym od wykonywania lotów bojowych. Jego historię opisałem w odrębnym artykule, który można przeczytać tutaj:
Samolot pilota
16 ze swoich zwycięstw Juutilainen odniósł na Messerschmittcie Bf 109G-2 MT-222 o niemieckim numerze seryjnym WNr 13523. W poprzednim wcieleniu samolot ten był używany przez I/JG 52. Po służbie na froncie wschodnim pod koniec 1942 roku został wysłany do Niemiec, aby przejść remont kapitalny. Po remoncie samolot 13523 został odsprzedany Finlandii wraz z 29 innymi Bf 109G-2. Do nowej służby trafił wraz z drugą dostawą Bf 109 w dniu 16 maja 1943. 2 czerwca 1943 roku został on przydzielony Ilmari Juutilainenowi, gdy jego pierwszy Messerschmitt MT-212 został utopiony przez Oiva Tuominena.
W trakcie remontu Messer został dość gruntownie przemalowany z bokami kadłuba pokrytymi bardzo gęsto plamkami w kolorze kamuflażu, czyli RLM 74/75 i możliwe, że z dodatkiem RLM 02. Na wszystkich zdjęciach widać, że kamulfaż ma niski kontrast między kolorami, a boki kadłuba wyglądają buro i niewiele różnią się “w odbiorze” od górnych powierzchni.
Na kadłubie i na spodzie skrzydeł namalowano mu zmywalną farbą kod DL+IC. Na spodzie skrzydeł otrzymał czarne krzyże z białą obwódką, a na bocznych i górnych powierzchniach same białe lamowania krzyży. Na stateczniku pionowym naniesiona była oczywiście czarna swastyka w białych obwódkach, ale wygląda na to, że była ona namalowana jeszcze w pierwszym wcieleniu przez remontem i potem wokół otoczono ją ciemniejszymi plamkami.
Najbardziej charakterystyczną cechą MT-222 było to, że w trakcje remontu wymieniono mu skrzydła, bądź po prostu przerobiono go do standardu G-4, co objawiało się owiewkami na grzbiecie skrzydeł nad glębszymi wnękami podwozia, które umożliwiały montaż nowych, grubszych kół podwozia. Wydaje się jednak, że mimo tego MT-222 miał starsze cienkie koła z G-2.
Kleimy
W nowych modelach Eduarda szczegóły kokpitu są doskonale odwzorowane. W końcu doświadczenia w produkcji dodatkowych żywic i blach są głęboko zakorzenione w genach tej firmy. Tak więc w zestawie Mersu można znaleźć mnóstwo przydatnych elementów fotorawionych, dzięki którym bez ekstra wydatków można nieźle zdetalować kabinę. Ale to nie tylko sprawa blaszek. Części plastikowe są tak dokładne, jak na to tylko pozwala obecna technologia wtryskowa. Podstawowym kolorem wnętrza w Bf 109G-2 był RLM 66 Schwarzgrau. W moim modelu rolę tę odegrała farba Mr. Paint MRP-059. Pozostałe powierzchnie wewnętrzne były malowane prawdopodobnie farbą RLM 02, co w moim modelu odtworzyłem za pomocą Mr. Paint MRP-050 RLM 02. Widać to jednak tylko w rejonie otworu na goleń kółka ogonowego.
Na powyższym zdjęciu widać jednak jeden element, który prawdopodobnie nie jest poprawny. Mowa o żółtym przewodzie paliwowym na prawej burcie. Przewód ten był wprowadzony dopiero na Messerschmittach, które miały instalację zewnętrznego odrzucanego zbiornika paliwa. Standardowo instalacje takie wprowadzono dopiero w Bf 109G-6, choć zdarzało się, że aplikowano je do wcześniejszych wersji Messerów. Dowiedziałem się o tym od Grzeogrza Ciska o kilka dni za późno. Mam tylko nikłą i wątpliwą nadzieję, że podczas remontu kapitalnego przed sprzedażą samolotu Finlandii instalację tę jednak zamontowano.
Jedną z rzeczy, której bardzo nie lubię w modelach, a która zdecydowanie zbyt często jest spotykana, jest konieczność wklejenia goleni kółka ogonowego przed sklejeniem kadłuba. Od kiedy ze dwa razy złamałem taką goleń przy dalszych pracach staram się rozwiązać ten problem w inny, dość brutalny sposób. Przepiłowuję goleń w połowie na część górną i dolną, nawiercam obie części głęboko i wsuwam w dolną część mosiężny pręt. Tak też zrobiłem w tym Messerze. Dzięki temu mogłem wsunąć kółko ogonowe na samym końcu modelowania MT-222.
Innym miejscem, który aż prosi się o “zaopiekowanie”, są otwory wokół wylotów kadłubowych karabinów maszynowych. Tak, Eduard zrobił te otwory poprawnie, ale widać przez nie za dużo w środku pustej komory silnikowej. Nie chciało mi się dorabiać całego silnika, więc po sklejeniu kadłuba dorobiłem coś, co ma udawać górę silnika, a co szybko skleiłem z dwóch płaskich klocków Cobi z przyklejonym od spodu kawałkiem arkusza plastiku. Tutaj ukłon w stronę Eduarda. Sprytne rozwiązanie montażu śmigła, które pozostawia z przodu duży otwór / wlot do kadłuba, pozwala na wsunięcie tam takiej imitacji bloku silnika niczym modelu żaglowca do butelki. Na poniższych zdjęciach widać jak prywmitywna jest ta imitacja, ale swoje zadanie spełnia w 100%. Przez małe otworki wokół wylotów luf widać, że siedzi tam coś czarnego. Tylko tyle i aż tyle.
Po zamknięciu kadłuba i wklejeniu “silnika” zabrałem się za sklejanie skrzydeł. Wszystko tu pasuje wyśmienicie, nawet zdradliwe połączenie skrzydło – kadłub. Ale jedna rzecz w mojej ocenie jest przekombinowana. Każdy slot, każda klapka, każda lotka jest osobnym elementem. Pewnie, że jak ktoś robi Messera z elementami porozchylanymi jak pancerz biedronki zbierającej się do lotu, to niezłe rozwiązanie. Dla kogoś mniej ambitnego, czyli mnie, pilnowanie żeby te wszystkie duperele były porządnie złożone do kupy wymagało uwagi i zabrało trochę czasu.
Ach, i jeszcze jedno. Eduard przewidział, że małe wsporniki, które były montowane pośrodku wnętrza podskrzydłowych chłodnic, mają być odwzorowane za pomocą fototrawionych blaszek. Brrr… Nie wyobrażam sobie jak to można bezproblemowo wkleić i zachować ich geometrię. Zamiast blaszek po raz kolejny zastosowałem moją ulubionę metodę “brute force”. Po sklejeniu chłodnic przewierciłem je od góry… eee… to znaczy od dołu wiertłem 0.5mm i wsunąłem pomalowane na szaroniebiesko pręty Evergreena o średnicy 0.4mm. Późniejsze odcięcie nadmiaru długości i wygładzenie śladów operacji to pięciominutowa bułka z masłem.
Choć kupiłem zestaw Mersu dla malowania Juutilainena, to od początku zamierzałem namalować żółty numer “2” za pomocą masek winylowych. Dlaczego? Bo numer jest w bezpośredniej bliskości żółtego przodu kadłuba, który i tak trzeba było malować, a powinien być utrzymany w tym samym odcieniu żółtego. Malowanie nosa na żółto i nakładanie zaraz obok żółtej kalkomanii to przepis na gwarantowaną porażkę. Problem jest jednak taki, że wokół “dwójki” na nosie dużo się dzieje i naklejanie maski otaczającej numer byłoby trudne, a ryzyko podwiania farbą pod załamaniami byłoby bardzo duże.
Na szczęście Eduard (pewnie celowo) postanowił rozwiać moje wątpliwości i zamieścił w kalkomaniach “dwójkę” o złym kształcie i zbyt małym rozmiarze. Nie zostało mi nic innego, tylko odpalić CorelDRAWa. Jak ktoś chce wykorzystać, to poniżej można ściągnąć plik EPS z moją interpretacją “dwójki”:
Jak wspominałem wcześniej nakładanie maski wokół “dwójki” to proszenie się o kłopoty, więc zdecydowałem, że pomaluję cały nos na żółto, przysłonię przód nosa, najleję maskę “dwójki” i naniosę kamuflaż na końcu. Nie powiem, żeby to była to moja ulubiona metoda. Zawsze preferuję malowanie modelu w takiej kolejności, jak to było w oryginale. Ale w tym przypadku może i dobrze się złożyło, bo żółty nałożyłem na biały podkład i dzięki temu kolor wyszedł taki, jak chciałem. Zapewne wszystkie żółte elementy były malowane już w Finlandii fińską farbą. Nie wiem jaki miała odcień a na kolorowych zdjęciach wychodzi bardzo różnie. Aby uciąć moje jałowe dywagacje wziąłem z szuflady butelkę Mr. Paint MRP-051 RLM 04 Gelb i bez zastanowienia machnąłem nią wszystkie żółte rejony.
Do malowania kamuflażu też zastosowałem farby Mr. Paint. Ale tu mi ręka się zawahała, bo kolory RLM 74 i RLM 75 Mr Painta mają dość nieadekwatny odcień. Nie mówię że zły, bo pewnikiem dostawców farb w Niemczech było mrowie, a każdemu kolory RLM wyszły inaczej. Jednak Messer Juutilainena miał niewątpliwie bardzo mały kontrast między kolorami na górze i był dość jasny. Widać to praktycznie na wszystkich kilku zachowanych zdjęciach MT-222. RLM 74 jest zaś w Mr. Paint bardzo ciemny i bardzo zielonkawy, dużo ciemniejszy od RLM 75, który też moim zdaniem jest dla tego Messera za ciemny. Dlatego zamiast lania RLM 74 z butelki zmieszałem ją z sowieckim AMT-12, a właściwie do trzech porcji AMT-12 dodałem jedną RLM 74. Z kolei RLM 75 po prostu rozjaśniłem białym w proporcji 4 do 1. Jedynie RLM 76 zostawiłem bez zmian. Poniżej tabela z głównymi kolorami zastosowanymi na modelu:
RLM 02 | Mr. Paint MRP-050 RLM 02 Grau | |
RLM 66 Schwarzgrau | Mr. Paint MRP-059 RLM 66 Schwarzgrau | |
RLM 74 Dunkelgrau | 1 * Mr. Paint MRP-064 RLM 74 Graugrun 3 * Mr. Paint MRP-020 AMT-12 | |
RLM 75 Grau | 4 * Mr. Paint MRP-065 RLM 75 Grauviolett 1 * Mr. Paint MRP-004 White | |
RLM 76 Lightgrau | Mr. Paint MRP-066 RLM 76 Lichtblau | |
RLM 70 Schwarzgrün | Mr. Paint MRP-060 Schwarzgrun | |
RLM 04 Gelb | Mr. Paint MRP-051 RLM 04 Gelb | |
RLM 21 Weiß | Mr. Paint MRP-004 White |
Tyle się namarudziłem na zły kształt dwójki w kalkomaniach Eduarda, a sam przy malowaniu strzeliłem babola: żółte końcówki skrzydeł od spodu pociągnąłem za daleko do osi samolotu. MT-222 miał te końcówki bardzo szerokie, ale nie aż tak.
Po nałożeniu kalkomanii pomalowałem miejsca ich naklejenia błyszczącym bezbarwnym lakierem Mr.Paint MRP-048 Super Clear Gloss. Raz, żeby wyrównać połysk przed finalnym matowaniem. Dwa, żeby brudzing ich nie uszkodził. A brudzing robiłem Neutral Washem MiGa na jasnych powierzchniach, a mieszanką MiG Neutral Wash i AK Wash for NATO vehicles na ciemnych. Po łosiu (washu) cały model posprejowałem matowym lakierem MRP-127 Super Clear Matt. Na końcu dorobiłem antenkę z wykorzystaniem elastycznej linki Rig That Thing od Uschi van den Rosten. Finalny etap to dodanie okopceń za rurami wydechowymi, do czego użyłem Mr. Paint MRP-180 Exhaust Soot.
Podsumowanie
Eduard wydał doskonały model Messera. W niektórych miejscach przekombinowany (skrzydła), w niektórych irytujący (kółko ogonowe), w niektórych niepoprawny (kształt “dwójki” Juutilainena). Ale to wszystko to nieważne detale. Skleja się go doskonale, wygląda jak rasowy Messerschmitt i oferuje w pudełku wystarczającą ilość detali, żeby nie zapożyczać się na aftermarkety. Już teraz widzę, że póki nie pojawi się nic nowszego i lepszego, to jest to najlepszy model Messerschmitta z silnikiem DB 605 w skali 1/48, i do robienia innych Messerów w pierwszej kolejności sięgnę po Eduarda.
W drugiej kolejności napiszę pean na cześć Mr. Painta. To pierwszy mój model malowany w całości tymi farbami i ich formuła chemiczna przypadła mi bardzo do gustu. Nie trzeba ich rozcieńczać, schną w dwie minuty, przywierają do podłoża jak przyssawka, można nimi uzyskać takie malutkie plamki jak tylko aerograf pozwoli i świetnie kryją pozwalając na kładzenie cienkich warstw. Mr. Paint i podobne Drooling Bulldog, oraz Bilmodel to teraz dla mnie farby pierwszego wyboru (opinie pisane w 2019 roku :)).