SA-6 “Gainful” (Tank Mania, 1/48)
Od dłuższego czasu w “magazynie” gromadziłem różne pudełka żywicznych modeli z Tank Mania. Od pierwszego modelu w 1/48 (SA-4, wypuszczonego w 2014 r.), Paweł produkował modele o naprawdę wysokiej jakości. Fakt, że są one żywiczne, co może niektórych zrażać, ale składają się jak plastikowe – dopasowanie elementów jest po prostu bezproblemowe. Do tego detale są o wiele lepsze niż np. przyzwyczaiła nas do tego Tamiya (mowa oczywiście o skali 1/48), a tam gdzie nie można uzyskać zadowalających efektów w żywicy, użyte są blaszki. Oczywiście jest też odrobina negatywów. Np. instrukcje to z reguły kilka kartek ze zdjęciami modeli z zaznaczonymi numerami części. W sumie to gdybym miał wybór – albo mieć model z taką instrukcją, albo nie mieć modelu – to wybrał bym model za każdym razem. Głównie dlatego, że przedstawiają one bardzo ciekawe tematy i nigdzie indziej by ich nie można było dostać.
Do tej pory jakoś nie miałem odwagi się za jeden z takich modeli zabrać. Głównie dlatego, że bałem się że nie podołam i brak moich umiejętności sprawi że zmarnuję naprawdę dobry model. Od czasu do czasu widziałem zdjęcia modeli Tank Manii i powoli nabierałem odwagi. Przysłowiową “słomką” były zdjęcia na FB mojego znajomego, który zrobił ten sam model w kamuflarzu z Syrii.
Oczywiście od samego początku było wiadomo że mój model będzie w polskim malowaniu. Po przejrzeniu zdjęć na necie stwierdziłem, że numerki wybiorę sobie sam. Pozostało tylko je “zaprojektować” w Corel Draw i (razem z szachownicami) posłać do Tomka Gronczewskiego do wydrukowania 🙂 .
Sama budowa odbyła się w miarę bezproblemowo. Jedyne kłody jakie sobie rzucałem pod nogi były związane z geometrią i dopasowaniem gąsienic. Następnym razem jak będę budował taki model muszę sobie powtarzać żeby to robić wolniej i dokładniej 🙂 .
Po budowie przyszedł czas na malowanie. Tutaj największym problemem był wybór kolorów. Nie głównego kamuflarzu, bo tu wiedziałem że po prostu zastosuję kolory Tamiya prosto z buteleczek, tylko z rakietami i drewnianą belką przymocowaną z tyłu kadłuba.
Jeżeli chodzi o te pierwsze, to na różnych zdjęciach widać je pomalowane na różne odcienie zielonego. Po przejrzeniu co mam dostępne w magazynie, spróbowałem trzy (od lewej, Tamiya Olive Green (XF-58), Tamiya JN Green (XF-11) i Vallejo Camo Light Green (71.006)). Po zobaczeniu jak to wygląda “w praniu”, stwierdziłem, że ten ostatni jest zdecydowanie najciekawszy.
Jeżeli chodzi o drewnianą belkę, to kusiło mnie pomalowanie jej po prostu na zielono. Niestety, na wszystkich zdjęciach polskich maszyn jakie widziałem, te belki są zostawione “jak były”. Do pomocy przyszły akryle Vallejo (głównie “old wood” i “us gray”) i tzw. “mokra paleta”. Po zakończeniu zabawy, na to wszystko poszedł gloss Alclada i emaliowy wash AK (Track Wash, AK 063).
Poranne zorze, poranne zorze
Gdy idę na poligonie nad morzem
Po plaży brudno-piaskowej
Bałtyk śmierdzi ropą naftową
– z przeprosinami do Kazika za małą zmianę w drugim wersie 🙂
Jako że moje modele pancerki nie mogą być czyste :), po malowaniu przyszła pora na brudzenie. Jak widać z pierwszego zdjęcia (znalezionego na necie) moją inspiracją była maszyna na poligonie nad Bałtykiem (z rakietami na których oznaczenia wyglądają na Słowackie). Pierwsze próby osiągnięcia takiego efektu się raczej nie udały. Chciałem sobie ułatwić życie i zamiast kombinować z pre-shading aerografem i bawienie się pigmentami, stwierdziłem że użyję emaliowego wynalazku Miga (Heavy Mud – Dry Light Soil, A.MIG 1709). Niestety nie zadziałało to jak myślałem. Po zmyciu większości z kadłuba, nałożyłem grubszą warstwę na koła i gąsienice, a sam kadłub przykurzyłem różnymi odcieniami pasteli.