Nasze modelePojazdy wojskowe

Leopard 2A5 (1/48)

Leopard 2A5 z 34. Brygady Kawalerii Pancernej

Model w całości wydrukowany 3D z kalkami zaprojektowanymi przeze mnie w Corelu i wydrukowanymi przez Tomka Gronczewskiego.

Zaczęło się oczywiście od drukowania 3D 🙂 . Jakiś czas temu “zasponsorowałem” na Kickstarterze kampanię składającą się z serii modeli “współczesnych pojazdów Bundeswehry.” Większość z nich mnie nie interesowała, ale zdjęcia projektowanych modeli Leopardów 2A4 i 2A5 wyglądały atrakcyjnie. Jeżeli chodzi o model i detale to nie jest tak źle. Największy udostępniony model był w skali 1/56 i po powiększeniu do 1/48 detale wyglądały całkiem przyzwoicie. Było parę miejsc gdzie przydały by się osobne elementy, ale w sumie mogło być gorzej.

Niestety ten model jest znakomitym przykładem angielskiego powiedzenia “just because you can, doesn’t mean you should”. Problemem był fakt, że ten 2A5 składał się z 5(!) części. Cały dolny kadłub (z gąsienicami, kołami itp itd), wieża, właz dowódcy, lufa i karabin maszynowy były zrobione jako pojedyncze części. Niestety jest to pułapka w którą wpada całe mnóstwo początkujących projektantów modeli przeznaczonych do drukowania 3D. Może i jest to imponujące jak się pokazuje taki projekt ludziom którzy się nie na tym nie znają. Niestety (jak się dzieje z reguły w takich przypadkach) jak przyszło co do czego i trzeba to było wydrukować, to był z tym wielki problem. Np. kadłub próbowałem drukować cztery (!) razy i za każdym razem zmarnowałem prawie 250ml żywicy. Główny problem był fakt, że niezależnie od tego jak się ten model ustawiło to automatycznie (przez konieczne podpórki) traciło się szczegóły albo z tyłu albo z przodu. Do tego doszedł fakt, że niektóre elementy są tak zaprojektowane, że po prostu się ich nie da wydrukować bez stracenia szczegółów. Pierwsza próba okazała się zupełnym niewypałem, bo wydrukowałem po prostu gotowy plik z podpórkami udostępniony w zestawie. Może i w mniejszych skalach on by zadziałał, ale w 1/48 było to po prostu żenujące jak niedokładnie te podpórki były zrobione. Następne trzy były już z moimi podpórkami (próbując różne ustawienia i kombinacje podpórek). Za czwartym razem uznałem, że lepiej już nie będzie… Mniejsze elementy dało się wydrukować bez większych problemów, bo nauczony doświadczeniem zignorowałem pliki z podpórkami z zestawu i zrobiłem swoje. Z wieżą miałem podobne problemy jak z kadłubem. Wyszło mi odrobinę lepiej, ale też okazało się że po prostu nie można tego wydrukować bez stracenia niektórych dupereli 🙁 .

Na zdjęciu poniżej widać ostateczną wersję wieży z trzecim kadłubem.

Jedyne co dodałem do modelu to drucikowe “schodki” na przedniej części boków kadłuba. Na początku je sobie zaprojektowałem i wydrukowałem, ale po odłamaniu ich kilka razy stwierdziłem że zrobienie ich z drucika ma o wiele większy sens 🙂 .

Całość niestety sprawia, że ten model (niezależnie od malowania itp) nie nadaje się na jakiekolwiek zawody i pójdzie prosto do gablotki 🙂 . Normalnie się nie przejmuję np. dołem budowanych modeli (i przy sędziowaniu innych modeli też nie biorę go pod uwagę), ale ten by po prostu nie przetrwał oględzin nawet najlepiej optymistycznie nastawionego oceniającego. Na zdjęciach je gdzieniegdzie widać, ale w rzeczywistości najlepiej ten model wygląda “z metra” 🙂 .

W przeciwieństwie do drukowania, malowanie odbyło się bez większych problemów. Postanowiłem użyć akryle 3G z AK (kolory NATO prosto z butelki) i pomalowałem kamuflaż od ręki. Po wykombinowaniu odpowiedniego ciśnienia, poszło to całkiem dobrze. Jedno co podpatrzyłem na necie to obowiązkowe mieszanie tych kolorów poza aerografem. Sama farba jest bardzo dobra, ale wszystkie kolory mają odrobinę różną gęstość, także lepiej po prostu jest nie ryzykować, wymieszać co się chce w plastikowym kubeczku i przelać to do aerografu. A mieszałem je z rozcieńczalnikiem z AK i z ich “polepszaczem przepływu”.

Na to poszedł wash: olej “Starship Filth” z 502 Abteilung zmieszany z “Oil Expert Enhancing Medium” z VMS. Ten ostatni miałem tylko w wersji “gloss” także na drugim zdjęciu wygląda to ciekawie 🙂 . Już sobie zamówiłem wersję matową, która (mam nadzieję) będzie działała jeszcze lepiej. Ta kombinacja (olej z wynalazkiem VMS) weszła na stałe do mojego “arsenału.” Podejrzewam że może kiedyś zdarzy mi się użyć np. washy emaliowych, ale nie mogę teraz myśleć gdzie by to było lepsze niż olej.

Trzecia część to był “kurz” zrobiony za pomocą olejów (też zmieszanych z VMS) (na trzecim zdjęciu widać pierwszą warstwę, z dwóch jakie położyłem). Na to poszłedł kolejny wynalazek który na serio spróbowałem po raz pierwszy: VMS “pigment jockey”. Przedtem tylko probowałem gdzieniegdzie dodawać to do modeli już pobrudzonych a tutaj postanowiłem dać to jako podstawowe brudzenie. Zadziałało to dokładnie jak chciałem i efekt był dokładnie taki jaki miałem na zdjęciach czołów na których się bazowałem. Na czwartm zdjęciu widać pierwszą warstwę zrobioną podstawowym kolorem “Light Earth.” Na to poszły (w o wiele mniejszej ilości) “Brown Earth” i (w śladowych ilościach) “Dark Earth”. Te dwa dałem też jako “pryskanie” pędzelkiem i wykałaczką (tylko odrobinę i nie wszędzie).

Na koniec pociągnąłem wszystko matem Alclada.

Udostępnij: