Nasze modelePojazdy wojskowe

Challenger II (Tamiya, 1/48)

Challenger II, Queen’s Royal Lancers, Operacja Telic 2003 rok

Inspiracją do budowy tego modelu był model jaki zobaczyłem w konkursie w jakim brałem udział na początku tego roku. Wprawdzie ten model był w pudełkowym malowaniu, ale jak tylko zobaczyłem jego sylwetkę to wiedziałem, że muszę mieć taki w swojej kolekcji. Po powrocie do domu od razu kupiłem sobie książkę z serii Images of War i zacząłem ją czytać. Na podstawie tam załączonych zdjęć nabrałem ochoty na coś bardziej „kolorowego” niż to co daje w pudełku Tamiya (oczywiście jeżeli chodzi o oznaczenia itp, bo „kamuflarz” może być w każdym kolorze jaki się chce, pod warunkiem że to będzie kolor piaskowy 🙂 ). Z pomocą przyszła firma Star Decals – okazało się że mają zestaw zawierający malowania trzech różnych maszyn z okresu do którego pasuje model i wszystkie trzy są o wiele bardziej ciekawe niż pudełkowe. Z tego wybrałem malowanie maszyny z pułku Queen’s Royal Lancers z samego początku inwazji Iraku – czołgi tam przydzielone w większości miały lufy i kostki ERA cały czas pomalowane na zielono co jest bardzo dobrze udokumentowane m.in w książce którą wspomniałem poprzednio.

Jedyne dodatki jakie można do niego dokupić to zestaw blaszek Haulera. Fakt, że niektóre duperele wyglądały by o wiele lepiej gdyby je zastąpić np. blaszką, ale jakoś nie byłem przekonany co do potrzeby zastępowania większości elementów załączonych w tym, raczej drogim, zestawie. W związku z tym stwierdziłem, że zbuduję go w 99% prosto z pudełka. Jedyne dodatki na które sobie pozwoliłem to uchwyty na tyle wieży (zastąpione ołowianym drutem), przeciwlaserowe osłony peryskopów (gdzie zamiast kalek użyłem plastikowej folii) i liny holownicze z Karaya.

Do tego spędziłem trochę czasu kombinując jak odwzorować tą anty-poślizgową farbę. W rzeczywistości jest ona o wiele mniej widoczna w porównaniu z np. Abramsami, nie mówiąc już o Merkavach 🙂 . W związku z tym odpadł mój ulubiony Hull Tex Texture z VMS, który poprzednio użyłem na swoim Abramsie. W tej skali jakoś nic mnie nie przekonywało i wreszcie stwierdziłem że Tamiya Basic Putty rozcieńczona ich Thin Cement daje najlepszą kombinację chropowatej powierzchni, która nie wygląda za bardzo „nie w skali” a przy okazji będzie widoczna po pokryciu farbą. Oczywiście nie chciałem robić powierzchni jak na ruskich czołgach z II w.ś. także mieszanka była o wiele bardziej rozcieńczona i na koniec odrobinę przeszlifowana papierem 1200.

Samo malowanie przebiegło bezproblemowo. Jako podstawowego koloru użyłem mojej mieszanki do piaskowego US Army: 10 x XF-88 + 4 x XF-78 + 6 x XF-2. Ten kolor wydaje mi się odrobinę za jasny jeżeli chodzi o czołgi brytyjskie, ale wiedziałem że się zmieni po brudzeniu itp.

Jedynym problemem z kalkami Star Decals było to że numer 22 widoczny na tyle wieży nie pasował do uchwytów. Zamiast próbować go dosztukować, postanowiłem go namalować od masek. Jak już postanowiłem że robię maski, to stwierdziłem że mogę zrobić tak wszystko inne (oprócz godeł i „numerów rejestracyjnych” na tyle kadłuba). Kalkę zeskanowałem i „przetrasowałem” na maski w Corel Draw i wyciąłem na ploterze. Przy okazji wyciąłem też maski na białe panele rozpoznawcze i kostki ERA. Te w sumie nie były potrzebne, ale na pewno ułatwiły malowanie 🙂 . Kostki ERA i lufa zostały najpierw pomalowane na zielono (zmieszany na oko na podstawie Tamiya XF-58), a panele na biało (Tamiya XF-2). Potem przykryłem to wszystko maskami i pomalowałem całość na piaskowo.

Gąsienice zostały pomalowane z użyciem nowych kolorów Tamiya: XF-84 Dark Iron i XF-85 Rubber Black. Tutaj pomogło sklejenie ich w jednym kawałku (używając techniki podpatrzonej u Martina Kovaca (Uncle Nightshift na YouTube) – gumowe bloki na brytyjskie gąsienice są widoczne po obu stronach (a nie tylko na zewnątrz) i malowanie ich po tej samej stronie co koła było by inaczej praktycznie niemożliwe. Przed złożeniem wszystkiego do kupy użyłem emalii Miga do zrobienia kurzu itp., ale już po brudzeniu itp modelu uznałem że mi to za bardzo nie pasuje do całości. W związku z tym użyłem tu techniki VMS (pigmenty zmieszane z Alkyd carrier i „scierane” za pomocą Universal Weathering Carrier). To był mój drugi model tak zrobiony i bardzo sobie to chwalę. Efekty końcowe są, jak dla mnie, lepsze niż rozmaite wynalazki emaliowe a można nad tym pracować o wiele dłużej i poprawianie/usuwanie baboli jest o wiele łatwiejsze.

Pin wash był zrobiony za pomocą emalii US Modern Vehicles Miga. Na to poszło brudzenie i rozjaśnianie/przyciemnianie paneli za pomocą rozmaite olejów i emalii (w paru etapach, za każdym razem przyciemniając efekt). Na sam koniec dodałem kurz – pigmenty kładzione z pomocą Enamel Odorless Thinner Miga i na sucho.

Udostępnij: