American Tiger…czyli Eagle 7 na zachodnim froncie.
Achtung Tiger…amerykański.
Otóż jak zwykle wiedziony bardzo ciekawą książką postanowiłem sięgnąć po raz pierwszy w życiu za czołg w skali 1/48. Musiał to być Eagle 7 czyli M26 Pershing, który był głównym bohaterem książki Adama Makos pod tytułem Spearhead. Książka ta była już drugą tego autora po którą sięgnąłem. Pierwsza była “ A higher call” o tym jak to pilot Luftwaffe darował życie poszatkowanej latającej fortecy nad Morzem Północnym, i jak to wiele lat po wojnie się spotkali.
Tym razem Adam zabrał się za temat bardziej przyziemny, pancerny. Głównym bohaterem jest Clarence Smoyer. To ten jedyny bez hełmu ze zdjęciu powyżej. Zaczynał karierę jako ładowniczy w 3 dywizji pancernej jeszcze w Anglii. Tam jak przyszła pora na trenowanie różnych funkcji członków załogi to okazał się najlepszym celowniczym w całej dywizji i od tej pory pełnił tą funkcję. 3 dywizja, nazywana Spearhead rzucona została na kontynent we Wrześniu i brała udział w walkach na pograniczu Niemiec. Liczne potyczki z niemieckimi czołgami niestety bardzo szybko pokazały niedoskonałość amerykańskich Shermanów. Te stare z działami 75 miały szybkośc pocisku dwa razy wolniejszą od niemieckich 88mm. Te późniejsze z działem 76 były trochę lepsze ale i tak nie potrafiły przebijać pancerza frontowego niemieckich Panter i Tygrysów.
Co więcej to same ginęły nagminnie od pocisków niemieckich dział i stąd różnego rodzaju polowe modyfikacje opancerzenia Shermanów jak kłody drewniane, cement czy dodatkowe płyty pancerne nieraz z niemieckich pojazdów. Sam Clarence stracił dwóch dowódców swojego czołgu, gdy w kolejnych zasadzkach ginęli od niemieckich kul.
Pomimo swoich problemów Clarence nadal cieszyl się reputacją najbardziej efektywnego celowniczego i jak w Europie pojawiło się 20 maszyn nowego typu to jego załoga dostała jedną z nich.
A czołg ten miał być odpowiedzią na niemieckie Pantery i Tygrysy. Miał działo 90mm, które jako jedyne potrafiało przebijać pancerz tych potworów i wagą był prawie tak ciężki jak Pantera. Był to M26 Pershing, pierwszy z następców Shermana. Maszyna przydzielona załodze Clarence została niezwłocznie nazwana Eagle 7, ponoć była na nim siódemka a Eagle to była nazwa ich poprzednich czołgów. Otóż siódemki tej nigdzie nie widać na dosyć licznych zdjęciach Eagle 7, co więcej to nie ma on nawet gwiazdy, ot tylko numer seryjny z czterech stron i to wszystko. Czy być moze chodziło tutaj o wprowadzenie w błąd niemieckich celowniczych, którzy zawachaliby się sekundę nie znając nowego typu i nie widząć gwiazdy? Być może uratowało to życie Clarence i jego załodze w Kolonii.
Kolonia na wiosnę 1945 była zdewastowana przez kolejne naloty dywanowe RAF i USAAF ale będąc pierwszym znaczącym miastem Rzeszy oczywiście musiała być broniona. Do obrony wydzielono trzy czołgi, dwa Panzer IV i jedną panterę, które wraz z piechotą były sukcesywnie spychane w kierunku głównego skweru z ocalałą jeszcze katedrą ze swoimi dwoma charakterystycznymi wieżami.
Żeby jeszcze bardziej zmotywować obrońców to wysadzono w powietrze most tak że nie mieli już powrotu na drugą stronę Renu i musieli walczyć do końca. Tego przynajmniej oczekiwało dowództwo Wehrmachtu.
W pierwszych potyczkach z użyciem nowego czołgu, Eagle 7 byl zwykle ustawiany w centrum Shermanów bo był przecież tylko jeden na cała kompanię. Okazało się to jednak bardzo kosztowne dla amerykanów bo zanim Clarence ze swoim 90mm działem mógł wejśc do akcji to już parę Shermanów się paliło z martwymi załogami. Zanim Eagle 7 osiągnął pozycję do strzału Pantery się wycofywały. W efekcie paru takich potyczek to właśnie Eagle 7 został postawiony w czubie wszystkich formacji tak aby jego grubszy pancerz i potężniejsze działo torowało droge innym. Tak też było jak kompania 3 dywizji pancernej wraz z piechotą wkraczała do Kolonii 6go Marca 1945 roku. Tak się złożyło że wraz z jednostkami piechoty była ekipa filmowa, która krok za krokiem szła za linią frontu. Dlatego też ta potyczka jest jedną z najlepiej udokumentowanych na filmie z ostatniej wojny. Materiału jest dużo ale tutaj jest mniej niż dwie minuty tego co najważniejsze a co się odnosi do Eagle 7 i jego sławnej potyczki z niemiecką Panterą.
Otóż w drodze do głównego rynku poległy dwa następne Shermany, i jedyną szansą na przełamanie oporu był nowy Pershing wraz z najlepszym celowniczym w dywizji Spearhead.
Po drodze wypatrzyli działo niemieckiego Panzer IV showane na parterze zrujnowanej kamienicy. Clarence oddał strzały w górne piętra zawalająć resztę gruzów na niemieckiego Panzera. To z niego, po wielu próbach wydostał się strzelec Gustaw, z którym Clarence spotka się wiele lat później na tym samym rynku pod katedrą.
Clarence zdecydował się podchodzić do rynku równoległą ulicą od tej gdzie poległy Shermany. Gdy wyjechał zza rogu i spojrzał w kierunku katedry oczom jego ukazał się zatrważający obraz. Otóż stała tam Pantera z lufą skierowaną prosto na nich. Niemcy wiedzieli że dwa spalone Shermany zatarasowały pierwszą ulicę i jakakolwiek odsiecz musi nadejść tą aleją w której znalazł się Eagle 7. Mimo to celowniczy pantery zawachał się przez chwilę. To nie byl Sherman przed nim, ale jakaś nowa sylwetka, nie było białej gwiazdy, czyżby to jakiś niemiecki czołg się tam zawieruszył? Był to jego ostatni błąd w życiu bo Clarence się nie zawachał ani sekundy tylko oddał pierwszy strzał, potem drugi i trzeci. Widać jak na filmie załoga ewakuuje się i kolejne pociski trafiają w Panterę aż w końcu staje w płomieniach. Cała załoga poległa wokół niemieckiego czołgu.
Był tam jeszcze jeden epizod jak ulicami Kolonii ucieka pasażerski Opel i jest ostrzeliwany przez Eagle 7 ale także i przez Panzer IV Gustawa. Amerykanie strzelali myśląc że jest to samochód sztabowy z oficjelami a Niemcy być może strzelali do dezerterów. Efekt jest taki że samochód się rozbił i ich obydwoje pasażerów poległo.
W ferworze walki Clarence nie zwrócił na to większej uwagi aż 50 lat po wojnie odszukał w archiwach tą orginalną, nie edytowaną wersję nagrania filmowego tej akcji. Na niej to pierwszy raz w życiu zobaczył że pasażerami były cywil i młoda kobieta. Był to właściciel sklepu spożywczego i młoda ekspedientka Katy, którzy być może nie wiedząć że droga odwrotu przez most została już odcięta, starali się uciec przez wkraczającą armią amerykańską. Może starali się uciec w kierunku linii amerykańskich od desperackich obrońców Rzeszy. Nigdy już tego wiedzieć nie będziemy. Faktem jest jak Clarence to zobaczył to doznał poważnego szoku nie mogąc sobie przebaczyć tej śmierci. Dopiero jak autor Adam Makos w efekcie napisania tej książki doprowadził do spotkania dwóch celowniczych na rynku Kolonii w 2013 roku Clarence się dowiedział ze nie tylko on strzelał do Opla. Dowiedział się o tożsamości swoich ofiar i odwiedził ich groby. Sklepikarz był rozpoznany ale Katy była pochowana w jednym z masowych grobów Kolonii. Przez swoje ostatnie parę lat życia Clarence wysyłał zawsze kwiaty 6go Marca na ten grób.
Po zdobyciu Kolonii Clarence i Eagle 7 czekały jeszcze dwa miesiące zacieklych walk zakończonych w Paderborn, kolebce niemieckiej bronii pancernej gdzie na placu apelowym szkoły pancernej Wehrmahtu stoczyl swoją ostatnią zwycięską walkę z Panterą.
Książka zainspirowała mnie swoją historią ale także sam film jest niesamowicie ciekawym archiwum tych strasznych dni a także bezcenną dokumentacją do zrobienia modelu Eagle 7. Występuje on w wielu wcieleniach na internecie, tutaj jest zredagowany jako zachęta do kupienia ksiązki o historii Clarence Smoyer i dywizjii Spearhead.
W budowie starałem się jak to możliwe najbardziej oddać to co widziałem na zdjęciach. Sprowadziło się to do budowania skrzynek, paczek, worków, plandek i innych detali, którymi Pershing był obłożony na zdjęciach. Największym wyzwaniem modelarskim były przednie błotniki. Prawy byl sporo wygięty a lewy przestrzelony i mniej wygięty. Nie wydawało mi się to możliwe do osiągnięcia przez modelowanie mało plastycznego plastiku więc pokusiłem się o zrobienie “wyprasek” z cienkiej, aluminiowej folii, takiej na której piecze się ciasteczka w piekarniku domowym.
Otóż kawałeczki folii odcisnąłem na plastikowym błotniku, po czym ociąłęm ostrym nożykiem i delikatnie odłożyłem na bok. Delikatnie bo największym mankamentem tej techniki jest ta ich niesamowita deliktanośc. Jedno dotknięcie, czy nawet uchwycenie pensetą od razu odkształca błotnik. Dlatego też pokusiłem się o zrobienie po kilka lewych i prawych wiedząc że wiele z nich polegnie w nadchodzącym boju modelarskim.
Potem odciąłem orginalne błotniki a na ich miejsce przykleiłem te aluminiowe. Żeby lewy można było odgiąć tak jak na zdjęciach musiałem też dorobić aluminiowy boczny błotnik. Zrobiłem to podobną techniką i znowu zrobiłem kilka z nich na zapas. Drugi z czterech od przodu w ogóle był oderwany więc go wyciąłem kompletnie.
Potem przykleiłem prawy do wystającego kawałka plastiku. Do tego przykleiłem boczny i jak wszystko wyschło to zaczęło się wyginanie. W tym wyginaniu poległo ładne parę błotników aż w końcu skończyła sie cierpliwość ( i błotniki ) i wyszło jak widać. Lewy błotnik, ten przestrzelony był juz łatwiejszy bo można go było przykleić do plastikowego bocznego więc lepiej się trzymał. Potem to wszystko pomalować i…ulepić resztę czołgu.
Użyłem częśc zestawu Hauler do paru detali no i zabrałem się za dorabianie tych wszystkich “stores” czyli czołgowych badziewi. Na zdjęciach wygląda to jak towar z szabrowania poniemieckich gospodarstw. Jakaś rdzawa puszka na lewym błotniku przewiązana paskiem z czymś świecącym jak kielnia. Dwie paczki owinięte szarym papierem na prawym błotniku. Jakieś nie standartowe skrzynki z boku i tyłu wieży. Zwinięta tarpa z lewego boku, być może do przykrycia karabinu .50 cali na wieży.
Na paru zdjęciach pojawia się ten karabin pod plandeką. Dalej mamy jakieś dwa worki na tylnym prawym błotniku a na lewym z kolei jakieś dwie plandeki/szmaty.
Acha no i jeszcze te plecaki. Otóż na zdjęciach Eagle 7 wyraźnie widać jak po lewej stonie wieży wiszą dwa plecaki na dodatkowych kawałkach gąsienic. Zakupiłem żywiczne plecaki i pomimo iż była to właściwa skala to byla to niewłaściwa era bo raczej byly to plecaki nowoczesnej piechoty…czyli olbrzymie. Koledzy nawet żartowali że mi się skale pomyliły. Przyznałem im rację jak zwykle i z miluputu i tasiemki wyprodukowałem swoje własne plecaki, dużo bardziej zbliżone do tego co wisiało na Eagle 7. Na zdjęciu poniżej stare zdjęte i nowe powieszone.
W modelu w ogóle nie ma tego “fartucha” pomiędzy ruchomą częścią lufy i wieżą więc musiałem się postarać o dorobienie czegoś podobnego do tego na zdjęciu. Najwyraźniej był to inny odcień więc pokusiłem się o jakiś zielony w kontraście do Oliwnego Draba wszędzie indziej. Byly też dosyć widoczne, srebrne “guziki-przyciski” które naniosłem malutką rurką umaczaną w srebrnej farbie.
Wszystko to starałem się oddać jak najepiej potrafiłem w oparciu o zdjęcia ale oczywiście sporo mi brakuje do perfekcji. Taki już los modelarza którego entuzjazm przerasta umiejętności.
Na koniec dodałem figurki. Kiepsko mi wychodzi malowanie twarzy, w końcu nie jestem portrecistą ale jak umiałem tak ich umalowałem po czym skrzętnie prawie wszędzie wykadrowałem ze zdjęć żeby czytelnicy nie mieli potem złych snów i żeby się na mnie potomkowie Clarence i innych bohaterów tej fascynującej historii nie obrazili.
Acha podstawka to ma być kawałek zrujnowanej ulicy Kolonii ale pokusiłem się o ten jeden z elementów filmowych kiedy to czołg przejeżdża po portrecie Ein Fuhrera.
Jeśli jeden z tej historii wyciągnąć można wniosek to chyba tylko ten o okrucieństwie wojny i jak to co się stało dotyka nas na wiele, wiele lat po fakcie. Sama historia jest fascynująca i gorąco rekomenduję książkę.