Modele samolotów

Pierwszy z wielu

Spitfire Mk. I z 19. dywizjonu RAF w malowaniu z października 1938 roku

Model Spitfire z Eduarda jest najlepszym modelem Spitfire Mk. I na rynku. Tak, wiem jak to brzmi, ale jestem o tym na 100% przekonany. Nawet nowa Tamiya się może schować.

Z zestawu można zbudowac wszystkie warianty wczesnego i późnego Spitka. Jeżeli chodzi o detale, to można być super pedantycznym albo zbudować najprościej jak można. Niezależnie od tego którą metodę się wybierze, efekty będą o wiele lepsze od tego co było do tej pory dostępne na rynku. Przy samej budowie, o ile się do tego przyłoży i się nie spieszy, w ogóle nie trzeba używać szpachli. Jedyny problem (który w pewnym sensie jest nie do przebaczenia), są wydechy. W moim egzemplarzu obydwa (prawy i lewy) miały na górze i na dole jamy skurczowe (czyli nie można ich odwrócic jak sugerują niektórzy). W sumie można to naprawić, ale ja i tak planowałem je zastąpić żywicą (która, jak zwykle, wygląda jeszcze lepiej niż plastik). Najlepszym przykładem jakości detali dostępnych prosto z pudełka jest dla mnie fakt że częsci plastikowe wyglądają lepiej (albo co najmniej tak samo dobrze) jak np. żywice dostępne do tej pory jako dodatki do Tamiya (np. dwupłatowe śmigło i fotel pilota z Ultracast albo koła z True Details). Do tego dochodzą detale powierzni kadłuba, które są o wiele lepsze (albo w niektórych miejscach co najmniej takie same) jak te z najnowszych modeli Tamiya (P-38).

Malowanie Temperate Land Scheme było zrobione używając farb Vallejo z zestawu “kolorów RAFu” (71.145). Niestety to był jeden z dwóch dużych problemów na jakie się natknąłem (dużych, bo mniejszych problemów sam sobie narobiłem o wiele więcej :)). O ile kolor Dark Earth położył się w miare dobrze (i wygląda tak jak się spodziewałem) to Dark Green był zupełnie do d… Nie wiem czy trafiłem na felerna butelkę, ale miałem problemy ze wszystkim co z malowaniem jest związane. Jedno jest pewne, ten kolor idzie prosto do śmietnika. W następnym modelu, który będzie używał takiego malowania, albo użyję kolorów Ammo (bo w najbliższej przyszłości mają wydać zestaw do wczesnych kolorów RAFu) albo wrócę do zawsze stabilnej Tamiya (albo “nowy” XF-81 albo zmieszam swoje). Dół był pomalowany aluminium – po raz kolejny użyłem Vallejo Air 71.062 i nie miałem z nim najmniejszych problemów. Wnętrze było pomalowane Tamiya “cockpit green” (XF-71). Jeżeli chodzi o zegary i pasy to użyłem zestawu Look Eduarda do wczesnych Spitfire Mk. I (# 644063). W sumie to wszystko co potrzeba jest w blaszce którą miałem w zestawie, ale postanowiłem spróbować ten Look i faktycznie wygląda on odrobinę lepiej. Z samej blaszki zużyłem tylko kilka części: “odcinarkę” pasów spadochronu jakie w bardzo wczesnych Spitfire były zainstalowane na górze statecznika pionowego i wzmocnienia umieszczone z tyłu i pod zbiornikiem paliwa (przed kokpitem).

Antena zrobiona była z linki Uschi (“fine size”, # 4006). To był pierwszy raz jak jej użyłem – miałem w planach parę szmatopłatów ale jakoś nigdy nie miałem okazji żeby je zbudwać. Zanim się do tego zabrałem, przygotowywałem się na “przygodę” i wyobrażałem sobie problemy jakie będę miał. Nie mogłem się bardziej pomylić. Całość zajeła mi niecałe dwie minuty. Bardzo się cieszę, że tą linkę sobie dawno temu kupiłem i teraz myślę że trzeba się będzie zabrać za jakiś polski dwupłatowiec :).

Wash i linie podziału były zrobione z użyciem PLW Blue Black (A.MIG 1617) i odrobina brudzenia na dole kadłuba i z rur wydechowych byla zrobiona z użyciem olejów z serii “Oilbrushers” (Starship Filth A.MIG 3513, Black A.MIG 3500 i Medium Gray A.MIG 3509).

Kalki z zestawu Model Alliance (# MA-48114) były drugim z poważnych problemów. O ile mniejsze numery seryjne zadziałały w miarę dobrze, to większe (kokardy, numery na stateczniku itp) były fatalne – białe tło pod kolorami było odrobinę przesunięte i w przypadku kokard było odrobinę za małe. W przyszłości będę ich unikał jak tylko mogę – albo zrobię oznaczenia z masek, albo po prostu użyję kalki innych producentów.

Udostępnij: