Modele samolotów

Jeden Merlin dobry, dwa Merliny lepsze (Tamiya, 1/48)

Mosquito FB.IV z 305. dywizjonu RAF w malowaniu z lipca 1944 roku

Zawsze chciałem zrobić Mosquito i od dawna miałem w magazynie dwa FB.VI z Tamiya + PR.XVI z Airfixa. Nie wiem dlaczego, ale jakimś cudem zabrałem się za jeden dopiero teraz. W planach mam zrobienie trzech samolotów z 305. dywizjonu RAF. Nie dlatego, że jakoś szczególnie jestem do tego konkretnego dywizjonu przywiązany, ale dlatego że w czasie jego działalności był on wyposażony w trzy różne dwusilnikowe samoloty: Wellingtony. B-25 i Mosquito. Stwierdziłem, że bardzo ciekawie by wyglądały postawione obok siebie i mam nadzieję że kiedyś będę ten projekt mógł zakończyć.

Sam model jest raczej relaksowy i budowa nie sprawia większych problemów (o ile się samemu czegoś nie sp… 🙂 ). W większości (poza malowaniem) miał być prosto z pudła. Ten plan, jak większość planów, nie przetrwał “spotkania z przeciwnikiem.” Stało się tak głównie dlatego, że okazało się że przez te lata leżenia w magazynie nazbierało mi się odrobinę dodatków: żywiczne koła, żywiczne dodatki do kokpitu, różne kalki i blaszki. Ostatnio nie chce mi się bawić w dodawanie dupereli, także blaszki od razu odłożyłem na bok i stwierdziłem że użyję tylko koła i siedzenia załogi, a reszta może się przyda do następnego. Te żywice nie są na 100% konieczne ale dodają odrobinę szcegółów, także nie jestem z nich zawiedziony. Wprawdzie tych siedzeń praktycznie nie widać (i zapomniałem zrobić zdjęć), ale wiem że w środku są 🙂 . Oprócz tego, jedynym co tak na prawdę można by było nazwać modyfikacją było nawiercenie luf działek.

Jeżeli chodzi o malowanie, to od początku wiedziałem jaką konkretną maszynę będę robił (SM-M, nr seryjny NT227 w malowaniu z lipca 1944). Zobaczyłem ten konkretny samolot na zdjęciu Cynka i bardzo mi się spodobał. Oprócz kamuflarzu typowego dla Mosquito FB z tego okresu (które zawsze mi się podobało), moją uwagę zwróciły pasy inwazyjne na tyle kadłuba – bez pasów na skrzydłach i z zamalowanymi literami kodu dywizjonu i zostawioną literą samolotu i numerem seryjnym. Jako że nikt nie robi kalkomanii do tego konkretnego samolotu, z pomocą przyszli znajomi i nowoczesna technologia :). Numer seryjny wydrukował mi Tomasz Gronczewski a maski do dupereli wyciąłem sobie sam na ploterze. Do tego zrobiłem sobie maski na kokpit. Wiem, że pewnie by było szybciej zrobić to “po staroświecku” 🙂 (obłożyć kokpit maską kabuki i wyciąć co trzeba ostrym nożykiem), ale stwierdziłem że jak mam zrobić jeszcze jakieś w przyszłości to czas poswięcony na zrobienie masek nie będzie do końca zmarnowany. Do tego musiałem sztukować szachownicę z napisem “Poland” jakie widać na nosie. Taka ciekawostka. Nie mam pojęcia dlaczego, ale we wszystkich zestawach jakie mam, ten napis jest pod szachownicą a samoloty z tego dywizjonu miały go nad nią. Na szczęście nie było większego problemu z rozcięciem kalek na dwie części i ich “odwrócenia”.

Jedyny problem dotyczył kalkomanii z napisami technicznymi z Tally Ho. Jako że je miałem w magazynie, to postanowiłem je użyć. O wiele lepiej by było gdybym po prostu użył tego co daje Tamiya w pudełku. Te z Tally Ho wyglądały lepiej, ale część zaczęła się rozpadać podczas kładzenia na model, a te które mi się udało położyć zasrebrzyły się po położeniu ostatniej warstwy matu. Przed tą ostatnią warstwą wszystko wyglądało jak najbardziej w porządku. Niestety, żadne z prób uratowania tego nie podziałały. Jedyne co tak szczerze trzeba by zrobić to przemalowanie górnego skrzydła – przyznam się że mi się tego już nie chciało i model jest jaki jest. A w gablocie i tak tego nie będzie widac :).

Udostępnij: