Nocna Zmiana czyli Australijskie Cataliny w akcji.
Australijska Tajemnica
Zdecydowałem się na ten enigmatyczny tytuł z racji tego że epizod z walk na Pacyfiku o którym napiszę był trzymany w ścisłej tajemnicy przez wiele lat a załogi uczestniczące w tych lotach były zobowiązane do utrzymania tej tajemnicy, nawet przed najbliższymi.
Chodzi tutaj o blisko dwuletnią kampanię minowania portów na zajętych przez Japończyków archipelagów Inodnezyjskich, Filipińskich a nawet wybrzeży Chin. Loty te wykonywane były przez załogi Australijskich łodzi latających PBY Catalina i miały olbrzymi wpływ na gospodarkę paliwową Cesarstwa Wschodzącego Słońca.
Do tej pory ja i całe rzesze amatorów historii wierzyło głęboko że to amerykańskie łodzie podwodne przyczyniły się w największy sposób do zniszczenia japońskiej floty handlowej i sparaliżowanie wewnętrznych linii morskiej komunikacji pomiędzy wyspami Cesarstwa i podbitymi terenami bogatymi w złoża tak potrzebnej ropy i innych strategicznych materiałów. Owszem, łodzie podwodne zebrały olbrzymie żniwo japońskich jednostek handlowych ale było to bezpośrednim skutkiem minowania portów Indonezjii tak że jednostki musiały nieraz czekać tygodniami na redach aż trałowce min, mogły strałować postawione miny. To groźba min i utracenia drogocennych tankowców powodowała olbrzymie opóźnienia w żegludze. Jak wiemy marynarka japońska była nastawiona na ofensywę więc trałowce praktycznie w ogóle nie były brane pod uwagę. Przez to było ich bardzo mało i nie starczało na coraz rosnące potrzeby.
Wszystko zaczęło się od pułkownia McArthur. Tak tego samego, który potem jako Generał powiedział “I shall return” i wymógł na prezydencie zmianę strategii wojennej tak żeby umożliwić mu ten powrót. Gdy był skromnym pułkownikiem w Armii Amerykańskiej bazującej na Filipinach w latach dwudziestych brał udział w grach wojennych gdzie jeden ze scenriuszy zakładał inwazję wrogich armii. W czasie tej gry dowodzący generał zadał mu takie pytanie. “Co byś zrobił gdybyś wiedział że armia nieprzyjacielska wyląduje lada dzień a ty nie masz nic do obrony?”
McArthur odpowidział tak. “zatrudniłbym wszystkich malarzy w mieście do napisania tablic “Beware this Harbor is mined” zakotwiczyłbym je w porcie i na redzie, po czym zacząłbym się modlić”
Dwadzieścia lat później, gdy amerykańskie siły zajęły już Guadalcanal to właśnie McArthur wymógł na Admirale Halsey aby udostępnił mu jedyne maszyny, które były zdolne do precyzyjnego, nocnego stawiania min w portach japońskich. Były to Grumman Avengers i przez parę tygodni US Navy wykonywała te misje. Między innymi robił to jeden z moich bohaterów Hal Buell, o którym mam nadzieję wam napisać przy okazji jego modelu. Niestety, misje zostały odwołane i McArturowi powiedziano żeby sobie poszukał innego sposobu stawiania min.
Precyzyjne stawianie min w nocy to bardzo skomplikowana operacja. Wymaga nienagannej nawigacji godzinami na niskich wysokościach. Każdy błąd w nawigacji spowoduje że mina zostanie postawiona w złym miejsciu i stworzy zagrożenie dla własnych jednostek. Dostępne maszyny i jednostki Amerykańskiego lotnictwa nie potrafiły tego zrobić. Poza tym amerykańskie PBY zatrudnione były w intruderskie zagony nocne z torpedami i bombami polując na ruch statków pomiędzy poszczególnymi wyspami archipelagu Bismarcka.
I tutaj na scenę wkraczają nasi dwaj bohaterowie. Są nimi Lt. Commander Palgrave E Carr z Royal Australian Navy, który sugeruje McArthur że to właśnie australijskie dywizjony Catalina potrafią zająć się precyzyjnym stawianiem min. Drugim jest porucznik Ivor Collins, który wprost z MIT ( Massachusetts Institute of Technology ) był przydzielony do RAAF jako liason pomiędzy USN i Australijczykami. Był on tzw. Mining officer, czyli oficerem od min. Wiedział o nich wszystko.
Na początek najbardziej naglącym było sparaliżowanie portów Gasmata i Kavieng Archipelagu Bismarcka, skąd Japończycy cały czas zagrażali Amerykańskim Marines walczących na Guadalcanal.
Potem sukcesywnie następne dywizjony przyłączały się do zadań minowania i w tym celu Australijczycy zaczęli przerabiać swoje Cataliny tak aby wydłużyć ich zasięg. I tak maszyny zostały przemalowane na czarno, wymontowano z nich dolny karabin maszynowy.
A owszem w Catalina był na spodzie karabin w specjalnej komorze otwieranej od spodu i dający pole ostrzału od dołu. Ponieważ większość misji odbywała się na pułapie kilkudziesięciu do kilkuset metrów nie był też potrzebny system tlenu. Wymonotwano wszystkie płyty pancerne a także dodatkowy zbiornik wody. Wymontowano samouszczelniające się zbiorniki paliwa i zastąpiono jest maksymalnie dużymi pojedyńczymi zbiornikami. Dawało to większy zasięg ale w przypadku jednej dziury w zbiorniku stwarzało zagrożenie wycieku całego paliwa. Zdjęto też aparaturę przeciw oblodzeniową.
Co więcej to wersje amfibji PBY 5A były z powrotem przerabiane na łodzie latające standartu PBY 5. Dodatkowe obciążenie masywnego podwozia nie było mile widziane gdyż znacznie skracało zasięg.
Austrlijczycy apelowali do zakładów Consolidated o to aby kontynuowali produkcję stricte łodzi PBY 5 bez podwozia ale te odmówiły tłumacząc się tym że mogli robić tylko jedną wersję na raz a US Navy domagała się amfibi. I tak w małym ośrodku na Lake Boga w centalnej Victoria powstaje sieć zakładów zatrudnionych w przerabianiu amfibi PBY 5A z powrotem na łodzie latające PBY. Nowa wersja nazywa się PBY 5 A (M) chyba for “modified”? Tak zmodyfikowano 46 Catalinas.
Na początku używano większość min produkcji brytyjskiej, w takiej wersji jest moja Catalina. Potem coraz więcej używano amerykańskich. W Nemarket, Brisbane powstaje Mine Depot gdzie miny są uzbrajane a nawet produkowane na masową skalę.
Powoli pod koniec 1943 roku i przez cały 1944 teren minowania zostaje rozszerzany na całe Indochiny, Filipiny a na początku 1945 roku nawet do wybrzeży Wietnamu i Chin. Są to maratońskie misje trwające czasami po dwadzieścia kilka godzin. Często Cataliny Australijskie lądują w umówionych miejscach aby się spotkać z uprzednie tam umieszczonymi tenders, czyli okrętami wsparcia łodzi latających. Okręty te tak jak np. USS Tangier są bazami łodzi latających wyposoażone w warsztaty naprawcze a także paliwo i pomieszczenia dla załóg. Wiele australijskich załóg korzysta z usług tych okrętów aby uzupełnić paliwo i przeczekać do nocnej pory stawiania min w portach i redach nieprzyjaciela.
Misje te są tak długie że praktycznie każda funkcja członka załogi jest zdublowana tak żeby w czasie jak jeden wypoczywa na jednej z czterech leżanek w głębi kadłuba drugi członek załogi wykonuje jego funkcje. Tak jest z pilotami, strzelcami i radiooperatorami. Jedynie biedni nawigatorzy są pojedyńczy gdyż RAAF nigdy nie miało ich wystarczającej liczby aby ich zdublować na pokładach. Dlatego też mieli oni najcięższy los bo musieli prowadzić bezustanną nawigację wedługo tzw. Dead Reckoning albo astronawigację w nocy i nie mogli spocząć aż do międzylądowania przy jakimś okręcie bazie albo z powrotem w bazie w Australii. Misje non stop dochodziły do 17 godzin. Misje do wybrzeży Chin wynosiły po dwadzieścia kilka godzin z międzylądowaniem i uzupełnieniem paliwa i zapasów przy okręcie bazie. Czasami, gdy wody dla takich okrętów były zbyt niebezpieczne uzupełnianie paliwa odbywało się z amerykańskich łodzi podwodnych.
Precyzja była absolutnie konieczna przy stawianiu min i nikt lepiej niż autralijczycy nie potrafili tego robić na Pacyfiku. Robili to z wolnych łodzi latających Catalina i w dodatku z minimalnej wysokości kilkunastu metrów. Absolutnie koniecznym było znalezienie tak zwanego Datum czyli punktu lądu który był punktem odniesienia i według tego przylądka czy wyspy w określonym kierunku leciała Catalina a nawigator odliczał sekundy do spuszczenia miny. Dawało to precyzyjną pozycję miny, która potem skrzętnie była nanoszona na mapy tak aby Alianci wiedzieli dokładnie gdzie się znajdują.
Oprócz precyzji zasiewania min były to też bardzo sprytne urządzenia. Aby utrudnić japończykom trałowanie min często były one wyposażane w urządzenia które odliczały przepłynięcia ( a co za tym idzie stworzenia pola magnetycznego ) japońskich okrętów tak że japończykom tor wodny wydawał się czysty i przetrałowany. I tak zasiana mina dnia pierwszego leżała na dnie i stawała się aktywna dopiero po tygodniu, kiedy już trałowcom wydało się że przejście jest wolne. Albo mina “odliczała” po kolei przepłynięcia poszczególnych jednostek i wybuchała dopiero na przykład za siódmym razem. Do tego wszystkiego miny były wyposażone w urządzenia zabezpieczające je po określonym czasie, na przykład sześciu miesięcy. Było to w celu unikania tych min w przypadku lądowania Aliantów w tym miejscu w przyszłości. Prezycja Australijskiego minowania a także jakośc min stawianych w portach i redach archipelagów pomiędzy Australią i Chinami powodowała że po wojnie prawie w ogóle nie było przykrych wypadków wybuchu zgubionych min.
Co ciekawe to Australijskie minowanie portów Indonezji i Filipin było inspiracją do późniejszej operacji “Starvation” czyli minowania wód pomiędzy czterema macierzystymi wyspami Japonii w tym cieśniny Shimonoseki. Było ono prowadzone z olbrzymich Superfortec B29 z dużych wysokości i miało olbrzymi wpływ na całkowity paraliż komunikacji morskiej pomiędzy portami macierzystymi Cesarstwa Japonii i w dużym stopniu przyczyniło się do przyspieszenia końca wojny. Co ciekawe to Amerykanie tak bardzo cenili sobie Australijskich nawigatorów że wielu z nich uczestniczyło w tych lotach i swoje umiejętności nawigowania przekazywali swoim amerykańskim kolegom.
Chyba najbardziej sławnym epizodem obrazującym jak bardzo ważnym było minowanie przez Australijskie załogi była wizyta Generała McArthr w jednej z baz łodzi latających gdzie Australijskie załogi minujące współżyły z amerykańskimi załogami Catalin ratownictwa morskiego Air Sea Rescue.
Gdy McArthur przeszedł przed wyprężonymi na bacznośc Australijczykami zasalutował im po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść z powrotem do samochodów. Dobiegł do niego amerykański dowódca i powiedział “ Ależ Generale, nie przeszedłeś przed szeregiem amerykańskich załóg” ten odpowiedział “ Widziałem wszystkich walczących, to wystarczy” i wsiadł do auta.
Zagadką jest to że w tak skrzętnej tajemnicy te operacje minowania były utrzymywane przez tyle lat po wojnie. Czyżby zachodni Alianci przewidywali możliwośc konfliktu z Chinami? No bo chyba nie z Rosją Sowiecką, której komunikacja wodna na dalekim wschodzie w ogóle nie była potrzebna. Być może na Bałtyku albo Morzu Czarnym?
Właściwie cały wysiłek przywrócenia należytej uwagi zmaganiom samotnych załóg Australijskich łodzi latających przypada amatorskiemu historykowi Robertowi Cleworth.
U mnie przygoda z Cataliną zaczęła się od audiobooka. Tak z ciekawości sięgnąłem po coś co mi się wydawało egzotyczne i się nie omyliłem. Książkę słuchałem jednym tchem.
Inspirację życiową Robert czerpał z krótkiej wizyty swojego brata Reginalda w 1945 roku kiedy to Robert miał tylko 10 lat. Reginald był nawigatorem na australijskiej Catalina i gdy młody Robert go zagadnął “ Co będziesz robić po wojnie” ten mu odpowiedział “wiesz, ja chyba nie wrócę z wojny, ale nie mów tego mamie”. Załoga Reginalda Cleworth’a wkrótce potem zaginęła minując jeden z portów u wybrzeży Chin na Catalina A24-204 7 Marca 1945 roku. Robert większośc swojego życia poświęcił na badania tego tematu i ukoronowaniem tego wysiłku jest książka “The Night Shift”, która jest równocześnie jego pracą dyplomową.
Książka ta z racji swojej bardzo niszowej tematyki jest ciężko dostępna i udało mi się ją dostać po staroświeckiej wymianie listownej czeków z książką ze wspaniałym muzeum w Rathmines poświęconym właśnie Australijskim Catalinom i ludziom którzy na nich walczyli.
Nie ulega wątpliwości że jak kiedyś dane mi będzie odwiedzić “down under” to obowiązkowym punktem programu będzie odwiedzienie tego muzeum.
Mój model to stareńki Monogram z dodatkiem angielskich min morskich podwieszonych pod płatami. Australijczycy przemalowali prawie wszystkie swoje Cataliny na czarno gdyż wszystkie operacje minowania odbywały się w nocy.
Maszyna którą wybrałem sobie na temat swojej dioramy to Catalina A24-65 z 43 dywizjonu, która uległa wypadkowi złamania skrzydła ale potem po wyremontowaniu służyła jeszcze wiele lat aż w końcu została sprzedana w ręce prywatne w 1947 roku.
Po naprawie zmodyfikowana była przednia wieżyczka strzelecka na wersję z bąblem i dwoma karabinami .30 cal.
Była jedną z niewielu z charakterystyczną nazwą wymalowaną pod kabiną i orginalnie, jeszcze przed remontem miała przednią wieżyczkę strzelecką starego typu z jednym karabinem. Tutaj “Some Chicken” wraz ze swoją załogą niedługo przed niefotunnym zwichnięciem skrzydła. Od lewej są to Flying Officer Liedl and Ralfe wraz z członkami obsługi naziemniej albo raczej nawodnej.
Otóż zależało mi bardzo na oddaniu tej pięknej maszyny w momencie startu albo tuż przed nim. Dlatego te fale dziobowe i piana pod kadłubem a nawet paru gości siedzących wewnątrz. No i te uniesione pływaki.
Częścią fantazji Australijczyków był ich unikalny sposób startów w tzw. “ Aussie style” a mianowicie jeszcze przed całkowitym oderwaniem się od tafli wody już unosili boczne pływaki. Było to niebezpieczne gdyż w razie dziur powietrznych czy większych zaburzeń maszyna mogła uderzyć w wodę końcówka skrzydła i ulec kraksie. Być może to właśnie się przytrafiło A24-65 ale pomimo tego wszystkie Australijskie załogi tak właśnie startowały. W US Navy taki start był zabroniony , stąd od razu było wiadomo jaka załoga startuje po pozycji pontonów.