Modele pojazdów cywilnych

Ostani kurs Dziewiątki, czyli Następny Do Raju w modelarstwie.

Następny do Raju czyli nowożytna tragedia męskości w czasie budzącego się socjalizmu, kolektywizmu i innych wynalazków socrealizmu.

Zaczęło się od tego że kiedyś jako młody człowiek w wielkiej Ameryce byłem zmuszony zarabiać na życie jeżdżąc wielką, osiemnastokołową ciężarówką. Ponieważ byłem sam to dużo czytałem i przypadkiem ktoś mi podsunął tytuł powieści polskiego pisarza-buntownika Marka Hłaski.

Nie znałem twórczości Marka i nigdy go nie czytałem ale przy następnej okazji jak byłem na “Jackowie” w Chicago to wstąpiłem do polskiej księgarni i zakupiłem cały zbiór twórczości Hłaski.

Powieść “Następny do Raju” to coś w rodzaju twórczego krzyku desperacji młodego autora. Krzyku o nadzieję, o przyszłość i o wolność. Powieść, moim skromnym zdaniem, napisana jest tak genialnie że tenże krzyk przeciwko istniejącej niewoli jest umiejętnie schowany pod otoczką ciężkich, twardych charakterów, extremalnych warunków pracy a także ścierających się osobowości “twardzieli kierownicy”. Napisana była tak genialnie że walka jednostki z wyniszczającym systemem była przykryta walką politurka-ideowca o kolektywizm. Bohater “Zabawa” swoją słuszną, kolektywną postawą przykrywał krzyk prawdziwych bohaterów tej powieści takich jak Warszawiak, Apostoł i bohater mojego modelu Dziewiątka. Powieść napisana byłą tak genialnie że nawet sroga cenzura lat 50tych nie znalazła w niej nic do wyniszczenia i puściła w całości.

W oparciu o książkę w 1958 roku powstał film “Baza Ludzi Umarłych” gdzie Czesław Petelski dostał zadanie obrócenia książki Hłaski w socrealny thriller walki o nową Polskę.

Bohaterowie to odrzutki społeczne których łączy miłość do samochodu, konkretnie ciężarówki i walka z tą knąbrną materią, walką z pogodą, z wygórowanymi normami, z idiotycznymi nakazami i z propagandą kolektywizmu wczesnych lat powojennych. Wreszcie walką o życie na karkołomnych drogach i walka o przetrwanie do jutra, do następnej wypłaty, do tego że być może kiedyś się z tego piekielnego lasu wydostaną, zanim się zwalą do przepaści. Pomimo tego iż pomysł prawdziwego “thrillera” jakim niewątpliwie była ksiązka “Następnego do Raju” został zaprzęgnięty do pokazania walki nowego socrealizmu w odbudowie kraju, to udało się zachować strzępy indywidualności i osobowości w głownych charakterach Dziewiątki, Warszawiaka i Apostoła. Leon Niemczyk pięknie zagrał tą rolę w swoim charakterystycznym kożuchu, który starałem się odtworzyć w mojej niezdarnej figurce.

Zdjęcie film “Baza Ludzi Umarłych” reżyseria Czesław Petelski 1958r.

Niestety puenta książki została zmieniona tak aby politruk Zabawa postawił na swoim i triumfował podczas gdy w książce to właśnie on okazał się najgorszą szmatą, który dla swojej partyjniej misji poświęcił ludzi, nadzieję, samochody i nawet własną żonę – Wandę. Sam Marek Hłasko w proteście odmówił umieszczenia swojego nazwiska w kredytach na końcu tegoż filmu.

Sam samochód też jest wymowny. Jest to amerykańska ciężarówka GMC CCKW, czyli popularny Dżems. Sam Hłasko w paru opowiadaniach powraca do tej maszyny. Wiele ciężarówek takich po prostu zostało pozostawionych w Europie po końcu zmagań wojennych, wiele przyjechało z dostawami UNRRY i pozostało, w końcu wiele zostało podarowane Sowietom a od nich trafiły na bezdroża Bieszczadzkich lasów. Dżems to był “charakterny” wóz, z wyciętymi drzwiami i zaciągniętą, często dziurawą plandeką. Miał swój szczególny dźwięk motoru tak miły dla ucha wytrawnego kierowcy. Sam Hłasko jako początkujący kierowca zaraz po wojnie jeździł nim i uwielbiał Dżemsa i dlatego też wsadził swoich bohaterów w te wozy. Sami bohaterowie wspominają o Dżemsach a sam Hłasko również nim powoził jako początkujący kierowca zanim jeszcze wziął się za pisanie. Dziesięć lat po wojnie znaleziono jeszcze parę Dżemsów i użyto w filmie.

A trafiły tam bo w zrujnowanym kraju potrzeba było drzewa. Potrzeba było do odbudowy zniszczonych miast i wsi, potrzeba było za wszelką cenę dlatego wyręb i zwózka drzewa szła przez całą, srogą zimę roku 1945/46. Kierowcy walczyli z ośnieżonymi i oblodzonymi górskimi drogami i wielu z nich na zawsze tam pozostało.

Sam Hłasko równiez przez parę miesięcy pracował przy zwózce drzewa w Bystrzycy Kłodzkiej więc widział te wraki w dolinach, widział spalony samochód zostawiony dla przestrogi na którymś zakręcie z napisem “Czy ty będziesz następnym do raju?”. Z tego powstała powieść która mnie zainspirowała do tego projektu te wiele, wiele lat temu.

Ponieważ zajmuję się raczej modelarstwem samolotów dlatego dużo czasu mi zabrało zabrać się do tego projektu. Bodźcem który mnie finalnie przekonał był świetnie wykonany model GMC z tego forum zrobiony przez kolegę Szczęsnego, który nie tylko potrafił wydobyć z niego te bezdroża polskich powojennych dróg ale nawet pokusić się o skrzynkę z warzywami na następny rosół dla wojska.

Jeśli chodzi o odniesienie do modelarstwa to dobrym punktem wyjściowym jest model Tamiya GMC CCKW w konfiguracji 353, czyli tym o dłuższej ramie i zwykłej “pace”.

Do zwózki drzewa maszyny te musiały być zmodyfikowane. Konieczne było tak zwane “siodło” albo “piąte koło” na którym osadzony byłby “widelec” czyli kłonice do trzymania zwalonych drzew.

Oczywiście potrzebna była też przyczepa. Tak więc za kabiną Tamiyowego GMC musiało sporo się zmienić. Niestety Tamiya tam właśnie zdecydowała się na metalowym podwoziu wybić swoje literki i numerki, które w modelu z paką miały być ukryte, ale w moim przerabianym na log truck’a oczywiście byłyby widoczne. Postanowiłem to niefortunne literki przykryć blachą, czyli taką aluminową taśmą przylepną, którą starałem się uformować pogiętą wokół literek Tamiya.

Teraz przyczepa. Zdecydowałem się zakupić zestaw Don Mills, który od dekad trudni się modelowaniem różnego rodzaju sprzętu kołowego do kolejek w skali O czyli naszej 1/48.

Klasyczny Amerykański Log truck Don Mills’a

Zestaw jego jest standartowym zestawem przerabiającym model każdej ciężarówki 1/48 na model amerykańskiego “log truck”. Polskie na pewno były dużo prostsze tak więc musiałem sporo “zubożyć” pełne wyposażenie.

Przyczepa Don’a była dwu-osiowa. Wiem że na filmie z 1958 roku wszystkie przyczepy są jednoosiowe ale jest to film robiony ponad 10 lat po okresie opisywanym przez Hłaskę w oparciu o sprzęt, który jeszcze można było tam zastać. Kto wie jakie były przyczepy w 1945 roku?

Poza tym jak Hłasce i Petelskiemu można przyznać licencję literacką to dlaczego nie mnie w modelarstwie? Sam Marek nic nie pisze o przyczepach, tylko o Dżemsach. W końcu jego książka była fikcją więc i mój model a przynajmniej przyczepę. można tak potraktować.

Pomimo to zdecydowałem że przyczepa ta na pewno nie miała hamulców tak więc wyeliminowałem je z osiek a także świateł wstecznych ani innych “zbytków” jak np chlapaczy. Co więcej to zdecydowałem się nie umieszczać tak zwanego headache rack czyli żelaznej bramy broniącej szoferki przed uderzeniami drzew w razie czołowego zderzenia. Coś co jest standartem w amerykańskich log truckach z pewnością nie było nawet brane pod uwagę w realiach powojennej prowizorki.

W kolorach starałem się utrzymać orginalnego Dżemsa w kolorze olive drab ale z paroma podmalowaniami ciemniejszego zielonego tam gdzie na przykład zamalowano białe gwiazdy i inne numery i oznaczenia.

Zależało mi na efekcie wygiętej blachy. Tak jak w przypadku modelu M26 pokusiłem się o użycie aluminum, które użyłem na schodku kierowcy aby móc go wygiąć w dół. Podobnie w podłodze szoferki wydłubałem dwie dziury od spodu, na to przykleiłem więcej blachy tak żeby potem wydłubać w nich dziury powstałe ze rdzy.

tapicerka i podłoga dziurawa.

Na siedzeniach również starałem się w ten sposób oddać rozprutą tapicerkę no i oczywiście blaha ta byłą absolutnie konieczna do uformowania składanej przez Dziewiątkę plandeki.

Teraz trochę o bohaterach i ich konkretnych maszynach. Wszystko co tutaj piszę jest w oparciu o książkę Marka.

Warszawiak. Marek nie opisuje jego maszyny ale w filmie jest to jedyna maszyna która nie jest Dżemsem. Warszawiak jeździ Autocar U8144T, Jest to ciągnik siodłowy, używany przez US Army do transportu wielkich pontonów do forsowania Renu i Łaby. Jakoś, gdzieś taki ciągnik się znalazł w Bieszczadach do realizacji filmu i to właśnie Warszawiak nim powoził.

Apostoł. Wielki i silny jak dąb. Był mistrzem mechanikiem, który na słuch potrafił wyregulować każdy gaźnik. Wszyscy kierowcy go uważali za absolutny autorytet. Jego maszyna była tak wypieszczona i zadbana że gdy zginął przygnieciony masą drzewa jego koledzy zdecydowali się spalić jego Dżemsa bo “Apostoł by się w niebie przewracał jakby wiedział że jakiś pętak jeździ jego wozem” Gdy się już palił widzeli plandekę gdzie była łata na łacie pieczołowicie cerowana przez Apostoła.

Orsaczek był małomiasteczkowym cwaniaczkiem, który chłopcom przygrywał na harmonii. Marzyła mu się taksówka na którą odkładał każdy grosz odwalając na lewo kursy ale kiedy w bazie pojawiła się dziewczyna- Wanda, zawróciła mu w głowie do tego stopnia że postanowił wymalować sobie na drzwiach serce przebite strzałą. Nie był pewien swoich talentów malarskich więc poprosił Warszawiaka aby ten mu to wymalował a on za to zrobi Warszawiakowi zapasowe koło. Gdy w końcu napompował wielkie koło przepuszczającą pompką i poszedł podziwiać dzieło Warszawiaka tam było napisane zaschniętą już farbą. “Odczep się od niej pętaku bo ci nogi z tyłka powyrywam i dam do Zabawy” A Zabawa to było nazwisko agitatora partyjnego, męża owej niewiasty

No i w końcu “moja” maszyna a mianowicie maszyna Dzięwiątki. Dziewiątka, były lekarz, miał na bakier z prawem bo siedział z paragfu 225. Zabił kochanka swojej żony. A jak się doda 2, 2 i 5 to się ma dziewiątkę. Dżems Dziewiątki tym się różnił od pozostałych że na lewym błotniku miał zatknętego “pawełka” czyli czaszkę. Czaszka ta do niedawna zdobiła błotnik Grzegorzewskiego, który właśnie się zwalił do przepaści na samym początku powieści i to właśnie tego Pawełka sobie przywłaszczył Dziewiątka bo ponoć “pamiątka z kraksy przynosi szczęście”. Pod czaszką była też i czerwona wstążka Wandy.


Dziewiątka był twardym charakterem ale któregoś dnia i jego uwiodła owa niewiasta i postanowił zrobić ostatni lewy kurs do miasta, wziąć forsę i zbiec z nią na zawsze z tych przeklętych gór.

Uzgodnił z kolegami że będą mieli defekty tak aby mu dać czas na zrobienie lewego kursu. Naładował 30 kubików drzewa zamiast zwykłych 18tu i już miał wyruszać gdy Zabawa nieoczekiwanie kazał mu zabrać sekretarza inspektora, który przyjechał na kontrolę w góry zobaczyć jak lud pracuje. Pokrzepiał ich partyjnymi aforyzmami i pobudzał do czujności w walce o nową Polskę tak że sam Zabawa miał go dość. Jak mu nawalił transport powrotny do miasteczka musiał wracać na jednym z wozów z bazy. Zabawa przydzielił go Dziewiątce i jeszcze go prosił żeby zdjął plandekę “bo sekretarz ma astmę i świeże powietrze dobrze mu zrobi” A tak się składało że akurat była burza śnieżna. Wiatr wył i zacinało śniegiem że widoczność była na parę metrów.

I w takim to momencie starałem się oddać wygląd Dżemsa Dziewiątki. Tuż przed wyruszeniem w ich ostatnią drogę, już ze zdjętą plandeką aby towarzysz miał świeże powietrze za namową Zabawy. Na podłodze jest nawet łyżka do opon.

Nie wiem ile to jest 30 kubików, ale na pewno było to dużo. O dużo za dużo na ten stary wóz, na te oblodzone drogi i na te hamulce które nie wytrzymały.

To co się stało w czasie tej ostatniej ziemskiej drogi Dziewiątki i Sekretarza-Inspektora pozostawię samemu Markowi.

Marek-Hlasko-Nastepny-do-raju

Jest to jeden z najpiękniejszych opisów jakie spotkałem w literaturze i dlatego mój Dżems właśnie miał być Dziewiątki. I właśnie na moment przed tą ostatnią jego ziemską drogą.

Każdy z nas ma swojego bohatera z literatury. Jest nim postać, często tragiczna,  która ma cechy być może nam brakujące: odwagę, męstwo, nonszalancję bytu. Takim dla mnie był właśnie Dziewiątka. Upadły anioł, do wskroś przeciwny konwenansom i socrealnej propagandzie nowej rzeczywistości.

W odległych górach szukał samotności wraz ze swym ukochanym Dżemsem. Tak jak i my wszyscy uległ pokusie,  jeszcze jeden lewy kursik miał mu dać szansę na start, na życie, na miłość, na nadzieję że może jednak mimo wszystko się uda.

Niestety brutalny los mu to odebrał ale w tym ostatnim, pięknym, przejrzystym momencie świadomości Hłasko dał Dziewiątce nieśmiertelność swoim opowiadaniem i dlatego tak bardzo mnie urzekła ta tragiczna postać.

Czasami gdy tak zostaję przywalany codziennością bytu w tym naszym wirtualnym i socrealnym kołowrocie społecznych oczekiwań, wybiegam sobie myślami do opowiadania Hłaski i przenoszę się wyobraźnią w tamte srogie lata, zimowe lasy i rozklekotanego Dżemsa wyładowanego drzewem.

Udostępnij: