Modele samolotów

Spitfire na pływakach (Hasegawa/Gartex, 1/48)

Spitfire Vb na pływakach w przypuszczalnym malowaniu z jesieni 1943 roku

Jakiś czas temu miałem okazję kupić zaczęty model. Nie zdarza mi się to często żebym coś takiego zrobił – w sumie to był pierwszy i jedyny model zaczęty przez kogoś innego jaki kupiłem 🙂 . Powodem do “złamania” mojej zasady był fakt, że pudełko zawierało jedną z modelarskich wersji unobtanium: żywiczną konwersję Spitfire Vb na wersję na pływakach. Do tego cena była praktycznie taka jaką bym zapłacił za np. nowy Vb z Tamiya. Jak by to miało jakiekolwiek znaczenie… 🙂

Model był wyprodukowany w 1994 roku przez Gartex (oddział Hasegawy). Plastik to Hase Vb, do tego dodane są części z żywicy i metalu. Całość zaprojektowana jest bardzo dobrze. Widać, że to nie jest short-runowa konwersja wydłubana z mydła w garażu, ale profesjonalnie zaprojektowane i wyprodukowane części. Z żywicy zrobione są wstawki do komór podwozia, pływaki (odlane od razu z pylonami), dolna część przodu kadłuba i cały ogon. Do tego z metalu są kółka doczepiane do pływaków i czterołopatowe śmigło.

Model kupiłem z częścią elementów dodanych do modelu. Do tego tył kadłuba był już odcięty i żywiczny ogon był (w miarę) dopasowany. Wstawki do komór podwozia były doklejone nie najlepiej, ale stwierdziłem że są w takich miejscach gdzie baboli praktycznie nie bedzie widać.

Malowanie kokpitu i sama budowa odbyły się bez większych problemów. Stwierdziłem że zrobię go “prosto spudła” (na ile się da) żeby móc się skoncentrować na malowaniu. Np. jedynym dodatkiem w kokpicie są pasy – głównie dlatego bo wiedziałem że na pewno będę kabinkę zamykał i one praktycznie będą jednym z niewielu (jeżeli nie jedynym) elementem jaki będzie widoczny. Do tego nie są one na 100% zgodne z rzeczywistością, bo wykorzystałem część pozostałości starego zestawu Edka. Ogólnie, jeżeli chodzi o sam model, to wszystko poszło w miarę dobrze jeżeli chodzi o spasowanie elementów. Jedyne z czym miałem problem to dopasowanie tyłu skrzydła do tyłu kadłuba i odpowiednie “ułożenie” żywicznej wstawki pod nos. W obydwu przypadkach na pomoc przyszła akrylowa szpachla Miga.

Malowanie można podzielić na dwa etapy: podstawowe kolory i eksperymenty z maskami. O tym pierwszym nie ma prawie co pisać. Po konsultacji z kolegami dałem się przekonać i, zamiast użyć Extra Dark Sea Gray i niesprecyzowanego szarego (jak chciała instrukcja Hase), zrobiłem go w przypuszczalnym malowaniu z jesieni 1943 roku gdy ten samolot (razem z dwoma innymi Vb) był testowany nad Morzem Śródziemnym w Egipcie. Jeżeli chodzi o kolory Temperate Sea Scheme (Extra Dark Sea Gray, Dark Slate Gray i Sky type S) to najpierw miałem użyc mieszanki Roya Sutherlanda jakie znalazłem na forum Britmodeler. Jak już zmieszałem Extra Dark Sea Gray to na necie znalazłem informację, że jakiś czas temu Tamiya wypuściła nowe kolory XF-77 (IJN Gray) i XF-73 (JGSDF Dark Green) i one znakomicie pasują do kolorów Coastal Command. Po kupieniu okazało się, że moja mieszanka szarego na 100% przypomina ten “japoński szary”. Stwierdziłem, że w związku z tym nie ma się co bawić w mieszanie zielonego i użyłem XF73 prosto z butelki. Do tego na dół dałem rozjaśniony Sky (1.5 x XF2 + 1 x XF21).

Po tym wszystkim “sam sobie strzeliłem w stopę” i postanowiłem pomalować wszystkie oznaczenia używając masek z Oramasku wyciętych na ploterze. W teorii to dobry pomysł. 🙂 W praktyce potrzebne jest doświadczenie w ich używaniu. Zgadnijcie jak nabrałem tego drugiego. 🙂 Do problemów dołożyła się też żywica. Myślałem, że przed podkładem ją porządnie wyczyściłem. Ha! Za każdym razem jak z ogona zdejmowałem maski to farba odchodziła razem z nimi. W końcu czyściłem ten ogon trzy razy, za każdym razem oczywiście przemalowując cały tył kadłuba. Przy okazji, za każdym razem odrobinę poprawiałem sposób wycięcia numeru seryjnego i tego znaczka “P”. Na końcu wyszło to wcale nie najgorzej i na pewno lepiej niż gdybym użył starych kalkomanii z pudełka Hase. W sumie to myślę że było warto, ale mam nadzieję że przy następnym modelu nie będę się musiał aż tak męczyć. 🙂

Po przygodach z maskami, washach i pociągnięciu wszystkiego matowym Alcladem, przyszła pora na zdjęcie masek z owiewki. Tu czekała mnie następna niespodzianka. Nie wiem jak to się stało, ale farba zupełnie się nie trzymała jak powinna. Tutaj na szczęście poprawa była odrobinę łatwiejsza. W Corelu zrobiłem sobie maski i wyciąłem je z Oramasku. Jako templatu użyłem produktu Fast Frames z True Details do Spitka Vb Hase, który znalazłem w “magazynie.”

Na koniec postanowiłem zastąpić metalowe śmiglo żywicznym z Ultracastu i zamiast plastikowego czegoś mającego udawać lufy, użyłem końcówek armatek 20 mm z wyśmienitego zestawu RB Model.

Udostępnij: