Hawker Hurricane Mk.IIc, 1 Squadron RAF, Tangmere, Karel Kuttelwascher (Arma Hobby 1/48)
Pilot
Karel Kuttelwascher to pilot, którego fanem byłem od zawsze. Inteligentny, pełen czeskiego poczucia humoru profesjonalny zabójca, który pałał żądzą zemsty za zniszczenie swojego kraju. To trochę taka ikona jak John Wick, Charles Bronson w “Death Wish”, czy Denzel Washington w “Equalizer”, tylko prawdziwa. “Kut” był symbolem niekwestionowanego sukcesu. Pierwszy raz chciałem robić model Hurriego Mk.IIc Kuttelwaschera z zestawu Heller/Směr w 1:72. To było wieki temu. Nie zrobiłem go, ale może i dobrze, bo pomalowałbym go wtedy w szaro zielone plamy znane z fikcyjnego malowania krążącego po mrocznych zakątkach modelarskiego światka. Potem zdecydowałem, że zrobię jego Hurricana w skali 1:48. Kupiłem nawet pod to Mk.IIc z Hasegawy. To było 25 lat temu i też zakończyło się niczym, choć model Hasegawy dalej tkwi u mnie w szafie. I wreszcie Arma Hobby przybyła na białym koniu z modelem marzeń. Było dla mnie oczywiste, że pierwszego Hurricane Mk.IIc w mojej kolekcji zrobię w malowaniu Karela Kuttelwaschera. Więcej o samym Kuttelwascherze możecie przeczytać w artykule na pme.org.pl umieszczonym tutaj:
https://pme.org.pl/2023/12/27/nocny-jastrzab-karel-kuttelwascher/
Samolot
Hurricane Mk.IIc to ostatnia myśliwska wersja Hawkera Hurricane. Choć miała w swoim czasie najpotężniejsze uzbrojenie strzeleckie spośród wszystkich myśliwców jednosilnikowych, to weszła do eksploatacji wtedy, gdy sam Hurricane musiał odejść nieco w cień, aby nie być przerobionym na plasterki przez nowe Focke Wulfy FW 190A. Owszem, w Afryce, na Dalekim Wschodzie, czy w Związku Sowieckim był jeszcze wykorzystywany jako klasyczny dzienny myśliwiec. Ale w Europie zaraz po jego pojawieniu się w jednostkach zepchnieto go do mniej eksponowanych zadań. Żeby nie było wątpliwości, Hurricany Mk.IIc odegrały niezwykle doniosłą rolę na frontach II wojny, ale już nie jako klasyczny dzienny myśliwiec przechwytujący, czy myśliwiec przewagi powietrznej. Jedną z takich mniej widowiskowych ról było polowanie nad wrogimi lotniskami na samoloty nieprzyjaciela wracające z nocnych nalotów. Tu potężnie uzbrojone, stabilne i wytrzymałe Hurricany były nieocenione.
Choć pierwsze Hurricane Mk.IIc trafiły do 1 dywizjonu już w lipcu 1941, to słynny BE581, który miał stać się osobistym samolotem Kuttelwaschera, został przyjęty do eksploatacji pod koniec października 1941 i potem trafił do 1 dywizjonu. Po przydzieleniu „Kutowi” otrzymał oczywiście oznaczenie JX-E. Samolot ten stał się obiektem kilku fotografii, ale mimo to wiąże się z nim wiele zagadek. Najlepsze zdjęcie, które zostało zachowane w zbiorach Imperial War Museum (https://www.iwm.org.uk/collections/item/object/205090092) pokazuje tego Hurricane w bardzo wczesnej formie przed kwietniem 1942. Widać na nim wyraźnie kilka szczegółów konstrukcyjnych:
- dodatkowe zbiorniki paliwa pod skrzydłami
- siatka ochronna przed wlotem powietrza do gaźnika (tzw. „snow guard”),
- brak prostokątnych poziomych przesłon chroniących pilota przed światłem z rozgrzanych rur wydechowych,
- kółko ogonowe późnego typu z amortyzatorem hydraulicznym,
- działka Hispano wczesnego typu,
- prostokątne lusterko wsteczne wczesnego typu z osłoną aerodynamiczną mocowania,
- radiostację UKF, która nie wymagała już drucianej anteny między masztem za kabiną a masztem na usterzeniu,
- gładki maszt antenowy za kabiną pozbawiony mocowania drucianej anteny,
- druciane anteny systemu identyfikacji swój – obcy, czyli IFF rozpięte między końcówkami stateczników poziomych, a kadłubem (nazywane pieszczotliwie przez lotników „cheese cutter”, czyli krajalnicami do sera).
Powyższe zdjęcie ukazuje Hurricana we wczesnej postaci, to jest w malowaniu jakie nosił przed majem 1942. Tak przynajmniej zakłada Grzegorz Cieliszak w artukule na blogu Arma Hobby (dla przypomnienia: https://armahobbynews.pl/blog/2020/10/13/najskuteczniejszy-nocny-pilot-hurricane-karel-kuttelwascher/).
Samolot opuścił fabrykę w malowaniu Day Fighter Scheme, czyli w kamuflażu Dark Green i Ocean Grey od góry ze spodem Medium Sea Grey. Znaki rozpoznawcze na kadłubie to 35 calowe znaki typu A1, na górnej powierzchni skrzydeł 49 calowe znaki typu B, a na spodzie skrzydeł znaki typu A o średnicy najprawdopodobniej 45 cali (najprawdopodobniej, bo nie do końca rozgryzłem jakie znaki ustaliły się jako standard po okresie, w którym spotykano znaki o średnicach 30 cali, 35 cali, 40 cali, 45 cali i 50 cali). Na stateczniku pionowym widniał „Fin Flash” o szerokości 24 cale i wysokości 27 cali. Niemal na pewno wokół tyłu kadłuba namalowano pas Sky. Taki też kolor miał kołpak.
BE581 miał pełnić rolę nocnego myśliwca intruderskiego i został przemalowany prawie w całości na czarno. Nie jestem do końca pewien, czy przemalowano go jeszcze w Maintenance Unit (taka była powszechna praktyka), czy już w dywizjonie. Prawie na pewno użyto do tego celu czarnej farby R.D.M.2. Jest to o tyle istotne, że farba R.D.M. 2 była bardzo matowa, łatwo płowiała i po krótkim czasie samoloty nią malowane wyglądały, jakby były pełnoletnie. Farba ta w przeciwieństwie do koloru Night nie miała granatowego odcienia. Przemalowując Hurricana z pewnych powodów drobne elementy pozostawiono w oryginalnym kamuflażu Day Fighter Scheme. Były to klapki wyważające na usterzeniu poziomym i pionowym, szczyt statecznika z małym masztem antenowym, maszt antenowy za kabiną, prawie cały wiatrochron i prawie cała odsuwana owiewka. Na zdjęciu widać też, że przy przemalowaniu pozostawiono oryginalne znaki rozpoznawcze. Bardzo dziwny jest kolor części kadłuba za płytą pancerną pod odsuwaną owiewką. Na zdjęciach jest bardzo jasny i nie różni się praktycznie jasnością od koloru Grey Green na płycie pancernej. Standardowo ten rejon powinien być w kolorze kamuflażu, czyli tutaj w kolorze Dark Green, bądź czarnym. Czyżby z jakichś powodów rejon ten przemalowano na zielono szaro?
Bardzo zastanawiający jest kolor kołpaka. Powszechnie przyjmuje się, że przód kołpaka był pomalowany na żółto. Ale właściwie dlaczego? Od czerwca 1941 Kuttelwascher był pilotem eskadry A (Flight A). Jeśli kolor kołpaka miałby oznaczać przynależność do eskadry, to zgodnie z tradycjami RAF kołpak powinien być czerwony. A na zdjęciu widać wyraźnie, że przód kołpaka jest bardzo jasny. Czyżby to pozostałość po kolorze Sky z poprzedniego malowania? A może zupełnie inny kolor, który oznaczał co innego niż przynależność do eskadry?
Ośmiocalowy numer wojskowy BE581 namalowano, używając ceglasto czerwonego Dull Red, takiego jak kolor w znakach rozpoznawczych, a litery kodowe jasnoszarym Medium Sea Grey. Chociaż kolor liter kodowych jest oczywisty, to ich kształt już niekoniecznie. Analizując zdjęcie, doszedłem do wniosku, że litery „JX” miały wysokość 32 cale, a litera „E” 30 cali. Ale największą zagadką jest geometria tych liter. Jakbym nie przetwarzał zdjęcia i jakbym nie interpretował krzywizny kadłuba, to wychodzi mi, że wszystkie litery są przechylone o 3°. W przypadku liter „X” pozwoliło to na ładne schodzenie w dół nad oprofilowaniem skrzydło kadłub, ale namalowana poziomo litera „E” wygląda przez to niedorzecznie „kopnięta” ku nosowi Hurricana. Czyżby litery malowano za pomocą jakichś szablonów, a nie pędzlem ręcznie? Nie udało mi się dojść do jednoznacznych konkluzji.
Najprawdopodobniej w maju 1942 Hurricane BE581 został przemalowany. Niestety nie zachowały się zdjęcia pokazujące szczegóły nowego malowania. Owszem, jest kilka zdjęć fragmentów tego Hurricana zrobionych chyba po przemalowaniu, ale ani nie obejmują one kadrem liter kodowych, ani znaków rozpoznawczych. Co je łączy to to, że na wszystkich widać jednolitą, czarną barwę płatowca. We wzmiankowanym już dwukrotnie artykule Grzegorza Cieliszaka jest opisany bardzo prawdopodobny wygląda BE581 po przemalowaniu. Opierając się o fotografie innego Hurricana z 1 dywizjonu (BD949, JX-J) autor założył, że samolot pozostał czarny, ale znaki A1 i Fin Flash na ogonie zostały zamalowane, a w ich miejscu namalowano dużo mniejsze 18 calowe znaki typu C1 i 18 calowy Fin Flash typu C. Pytanie, czy te nowe znaki namalowano w kolorach standardowych, czy w stylu „low-viz” stosowanym wtedy często na bombowcach RAF. Ten styl niskiej widzialności znaku polegał na użyciu Medium Sea Grey zamiast białego i mieszanki 2 * Light Earth + 1 * Yellow zamiast żółtego. Poniższe zdjęcie innego Hurricana zdaje się sugerować, że wariant “low -viz” jest całkiem prawdopodobny:
Litery kodowe najpewniej przemalowano na czerwono. Dość kontrowersyjna jest sprawa kołpaka. Grzegorz Cieliszak zakłada, że był przemalowany na czerwono i faktycznie podobno na jakimś zdjęciu, którego nigdy nie widziałem, „Kut” stoi przed nosem Hurricana z ciemnym kołpakiem. Widać, że w tym okresie pod owiewką BE581 pojawiło się osiem oznaczeń zwycięstw. Sześć białych i dwie ciemne (czerwone?) swastyki. Możliwe, że zwycięstwa te namalowano na potrzeby prasowej sesji zdjęciowej. Wiele na to wskazuje, bo zrobiono co najmniej trzy zdjęcia z Kuttelwascherem w różnych pozach ze zwycięstwami w środku kadru. Nie wiem, jakie osiem zwycięstw te swastyki oznaczają, i czemu są i białe, i ciemne. Jeśli sesja miała miejsce z okazji odznaczenia “Kuta” krzyżem DFC, a MacLachlana orderem DSO, to znaczy, że wykonano ją w maju 1942 roku, kiedy to Karel miał na koncie sześć zwycięstw „intruderskich” na pewno i dwa prawdopodobnie. I to by się nawet zgadzało.
Dla porządku muszę jeszcze wspomnieć o legendarnym już malowaniu BE581 w kamuflażu Dark Green i Ocean od góry przy pozostawieniu spodu w kolorze czarnym. Litery kodowe miały być w tym malowaniu czerwone. Co najważniejsze, na prawej stronie nosa tego Hurricana miało widnieć osobiste godło z żółtą kosą i czarnym napisem „Night Reaper” („Nocny kosiarz”) na czerwonej wstędze. Autor biografii Kuttelwaschera Marek Brzkovský wyjaśnia jednak, że najprawdopodobniej to malowanie jest fikcyjne:
„Niewiele samolotów naszych wojennych sił powietrznych jest tak sławnych, a tak mało o nich wiadomo. Wielu pamiętnikarzy twierdziło, że Kuttelwascher nazywał go nocnym żniwiarzem lub nocnym przecinakiem, a na jego nosie widniała kosa i wstążka. Nie ma jednak ani jednego zdjęcia, które by to potwierdzało.Informacja ta pojawiła się po raz pierwszy w książce „Twice Vertical” autorstwa Michaela Shawa. Jednak lotnicy 1 dywizjonu Maurice Finch i Don Parks zaprzeczyli tej informacji i twierdzili, że samolot Kuttelwaschera nie nosił takiego emblematu. Być może była to tylko pomylenie z osobistą maszyną dowódcy eskadry B F/Lt Crabba. W listopadzie 1941 r. ozdobił on swoją maszynę rysunkiem ponurego żniwiarza z kosą.”
Podobno 1 dywizjon dostał rozkaz przemalowania Hurricanów w kamuflaż Day Fighter Scheme przed lądowaniem w Dieppe, czyli przed 19 sierpnia 1942 roku. BE581 z dużym prawdopodobieństwem był więc również przemalowany. Tyle że to już nie był samolot Kuttelwaschera, bo „Kut” od 9 lipca 1942 służył w 23 dywizjonie RAF.
Model
Dużo tu już napisano. Hurricane Mk.IIc w 1/48 z Arma Hobby to perełka. Ale trzeba też przyznać, że to koncepcyjnie bardzo ciekawy model. Pierwsze wrażenie chyba u każdego jest takie same. Odwzorowanie faktury powierzchni jest wyjątkowe. To nie jest naćkanie nitów, żeby było ciekawie i ładnie, tylko staranne odwzorowanie nitów, zatrzasków, linii podziału, ugięcia płótna tak, żeby przypominało to oryginał. Drugie spostrzeżenie, to że ten model jest jakiś taki masywny. Bardzo grube ramki i kanały wlewowe i dość grube połówki kadłuba i skrzydeł. Eduard jest tu bardziej… hmmm… finezyjny? Ale jeśli się nie tylko kolekcjonuje zestawy, ale je też skleja, to zacznie się doceniać podejście Army. Grube ramki i kanały wlewowe powodują, że w modelu Hurricana nie ma praktycznie jam skurczowych. A byłyby one koszmarem do usunięcia przy tak zaawansowanej i bogatej fakturze powierzchni. Grube części podstawowe powodują zaś, że model jest sztywny, pozbawiony wiotkości, na którą czasami narzekałem przy nowych modelach Eduarda. Dzięki temu łatwiej i bezpieczniej skleja się bryłę płatowca bez zwichrowania geometrii. Trzecia cecha tego modelu ujawnia się już przy sklejaniu. Inżynieryjnie model jest opracowany genialnie. Główny projektant modelu Marcin Ciepierski wymyślił całą garść świetnych rozwiązań technologicznych, na które nawet Tamiya nie wpadła. Najbardziej ujęło mnie, w jaki sposób zaprojektowane są kołki pozycjonujące przejście skrzydło — kadłub (na zdjęciu zaznaczone czerwonymi strzałkami. Że też nie zastosowano takich pozycjonujących pomocników wcześniej! Może gdzieś wcześniej te rozwiązania już stosowano, ale ja się z nimi spotkałem po raz pierwszy. Dzięki nim nie ma możliwości źle posklejać bryły płatowca. Mistrzostwem jest też zrobienie w miejsce kołków montażowych w kadłubie dwustronnych wsuwek. Patrz niebieskie strzałki na zdjęciu:
Żeby nie być zbyt cukierkowym, trzeba by wypunktować jakieś wady. I nie będę robił uników. Według mnie niektóre drobne elementy, jak maszt antenowy, są zbyt masywne, za grube. Technologia wtrysku pozwoliłaby na bardziej filigranowe ich potraktowanie. Dlatego parę elementów wymieniłem na części drukowane w 3D. Trochę irytujące jest też zmuszanie modelarzy do spiłowywania, czy zaślepiania miejsc pod konkretne serie produkcyjne. Wiem, że robienie form dla kilku różnych kadłubów i skrzydeł zabiłoby komercyjnie ten projekt, ale pomarudzić zawsze można.
Podsumowując napiszę, że ja modele robię dla konkretnych malowań, najczęściej konkretnych pilotów. I często zdarza mi się robić kilka, kilkanaście modeli tego samego typu samolotu. Lubię przy tym wybrać sobie model jakiegoś konkretnego producenta do zrobienia całej serii modeli, żeby wyglądały podobnie na półce. I tak jak w przypadku Spitfira wybrałem modele Eduarda, to w przypadku Hurricanów wybieram Arma Hobby.
Kleimy
Skrzydła
Pisałem już, że model Arma Hobby ma grube ramki i kanały wlewowe? Chyba tak… Co to oznacza dla modelarza? Że poprawne odcięcie elementów od wyprasek to swego rodzaju wyzwanie i warto robić to ostrożnie i starannie, żeby potem sobie roboty ze szpachlowaniem nie narobić. Wspominałem już, że faktura powierzchni Hurricana z Army jest tak finezyjna, że jakiekolwiek obróbki lepiej ograniczyć do minimum? A tak. Wspominałem. Chyba się starzeję. W każdym razie zwróćcie uwagę na te miejsca. Lepiej odciąć kanały wlewowe dość daleko od powierzchni model i potem ostrożne docinać i doszlifowywać nadmiar plastiku. Szczególnie istotne jest to przy czyszczeniu połówek skrzydeł:
Na tym etapie obowiązkowo zajrzyjmy do erraty dołączonej do modelu. Mówi ona o tym, że w górnej połówce skrzydła trzeba koniecznie ściąć krawężnik, który miał służyć pozycjonowaniu wewnętrznych kaset z lampami lądowania. Takich rekomendacji, które dodawane są przez producenta już po wydrukowaniu instrukcji, się nie ignoruje:
W tym miejscu trzeba już koniecznie zdecydować jakie malowanie dla swojego modelu się wybiera. Malowania z dodatkowymi zbiornikami paliwa wymagają bowiem pewnej drobnej przeróbki. Zbiorniki te wymagały bowiem zmodyfikowanych paneli z wylotami łusek na dolnej powierzchni skrzydeł. Podwieszenie zbiorników w Hurricane to nie był jakiś trywialny zabieg. W dokumentacji technicznej jest to opisywane jako modyfikacja wymagająca między innymi lekką zmianę w kanałach wylotowych zewnętrznych działek. W modelu oznacza to przecięcie plastiku między otworami i zaślepienie części otworu kawałkiem plastiku. Z tym zaślepieniem nie warto się wysilać. Na upartego zaślepki można całkowicie zignorować, bo ten rejon będzie całkowicie zasłonięty pylonem dodatkowego zbiornika.
A mówiąc o zbiornikach paliwa, to na tym etapie je skleiłem, żeby sprawdzić, jak będzie wyglądało miejsce przeróbki. Przy okazji, bardzo mi się podoba, w jaki sposób Arma zaprojektowała mocowanie do skrzydła. Jakoś to tak po inźyniersku jest zrobione. Widać, że jak zwykle kolorowymi pisakami Molotowa oznaczyłem sobie części, ale i bez tego części są tak zaprojektowane, że nie sposób chyba ich pomylić. Kołki w lewym zbiorniku mają inny rozstaw niż na prawym. O czym się przekonałem od razu po sklejeniu zbiorników, to że pasują do skrzydeł jak ulał. Doskonałe spasowanie części to jest zresztą czwarta cecha tego modelu, którą dostrzega się podczas budowy.
Model Hurricana jest zaprojektowany trochę tak, jak zamierzchły model Jaka 1 z ZTS Plastyk w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Co mam na myśli? To, że całe bebechy kokpitu przykleja się do górnej połówki skrzydła i nakłada na to kadłub. Pierwotnie budziło to moje obawy, ale spasowanie modelu jest tak doskonałe, że nie ma strachu. Ale wróćmy do skrzydła. Warto je skleić jako pierwsze, obrobić i dopiero na to nakleić elementy kokpitu. Czyli elementy wnęki podwozia warto robić już teraz. Wnęki składają się z kilku części i wyglądają bardzo ładnie. Szczególnie po pomalowaniu na kolor aluminiowy, który pobija szczegóły i fakturę powierzchni. W oryginale wnęki nie były pozostawione w kolorze naturalnego metalu, ale zabezpieczone lakierem aluminiowym. Dlatego postanowiłem po raz pierwszy przetestować bardzo chwalony lakier Tamiyi LP-11 Silver, rozcieńczając go rozcieńczalnikiem Mr. Paint Slow Dry. I już po kilku sekundach malowania dołączam do grona zachwyconych. No jest po prostu doskonały. Choć całe wnęki były utrzymane w tym jednolitym aluminiowym kolorze, to instrukcja modelu mówi, że jeden z elementów układu chłodzenia, taka zakręcona rura wychodząca z przedniej ściany wnęki, ma być w kolorze mosiądzu. Prawdę mówiąc, nie tego jestem pewien. Na egzemplarzach muzealnych jest ona czasami malowana w kolorze wnęki, czasami owinięta izolacją termiczną. Na rysunkach fabrycznych jest zaznaczone, że ona faktycznie była wykonana z innego materiału niż reszta wnęki. Według fabryki dopuszczane były rury miedziane (jak Arma rekomenduje) bądź rury zrobione z tzw. tungum, czyli popularnego w tym czasie stopu z gatunku brązów, gdzie do miedzi dodawano niklu, aluminium i krzemu. Oczywiście po hipstersku wybrałem tę drugą opcję i pomalowałem rurę lakierem Bronze z serii Blitz Rounds od Uschi van der Rosten. Najbardziej mnie skusiło to, że z całej serii Blitz Rounds z Bronze jeszcze nigdy nie skorzystałem i wreszcie miałem powód, żeby go odkorkować.
Na krawędziach natarcia skrzydeł Hurricane są wmontowane reflektory lądowania. Oczywiście kasetki z reflektorami trzeba wkleić przed sklejeniem skrzydeł. Kasetki pomalowałem lakierem Tamiya LP-11 Silver tak jak wnęki podwozia, a same zwierciadła reflektorów Molotow Chrome. Ten lustrzany Molotow ma tendencję do ścierania się z modelu, ale w przykrytych oszkleniem światłach lądowania nic mu nie zagrozi. Reflektory w brytyjskich samolotach były tak skonstruowane, że żarówki były montowane od przodu na pierścieniach z trzema łukowatymi szprychami. I tych pierścieni w modelu nie ma. Pewnie zachodziła obawa, że nie wyjdą w technologii wtrysku, a blaszek w modelu nie ma. Tak więc oczywiście odpaliłem Rhino i zrobiłem sobie model 3D tego pierścienia z klockiem do opiłowania go od tyłu.
Górna i dolna połówka skrzydła pasują do siebie oczywiście doskonale. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że otwory na działka i na szkła reflektorów lądowania nie schodzą się idealnie i z powodu zaokrągleń na krawędziach łączenia powstają małe, lecz wyraźne wcięcia. Na schemacie poniżej zaznaczyłem je strzałkami. Wcięcia w prostokątnych otworach reflektorów dość łatwo usunąć. Wcięcia w otworach na działka zlikwidowałem tak, że odciąłem sobie kawałek obwoluty taśmy dwustronnej do podłogi, owinąłem nią wykałaczkę, wsunąłem do otworu i zalałem krawędzie klejem cyjanoakrylowym, wspomagając się akceleratorem do klejów CA. Obwoluta taśmy dwustronnej nie chce kleić się do kleju cyjanoakrylowego po związaniu kleju łatwo tak zabezpieczoną wykałaczkę wyciągnąć.
Kokpit
Po sklejeniu i obrobieniu skrzydeł mogłem się wziąć za kokpit. Składa się on z wielu części i po złożeniu wygląda całkiem okazale. W moim preorderowym egzemplarzu dołączone były drukowane w technologii 3D elementy, w tym fotel z odzworowanymi pasami pilota, dzięki czemu nie musiałem się martwić brakiem pasów z blaszek fototrawionych. W mojej opinii fotel wygląda na tyle dobrze, że nie dostarcza pretekstów do nadmiernego kombinowania. Przy obróbce części należy oczywiście bardzo uważać, żeby czegoś nie zepsuć. A w jednym miejscu można popełnić błąd i odciąć za dużo. Nie ja pierwszy ten błąd popełniłem. Poniewczasie doczytałem w artykule Joe Tabinora w Scale Aircraft Modelling 45 z października 2023, że jemu też udało się odruchowo odciąć listewki pozycjonujące na dole płyty pancernej. Na poniższym zdjęciu zaznaczyłem strzałkami, gdzie niechcący wykastrowałem płytę.
Ponowne odtworzenie tych listewek jest banalnie proste, a naprawdę warto je mieć przy sklejaniu całej klatki kadłuba:
Choć zrobienie całego kokpitu prosto z pudła daje naprawdę świetny efekt, to jednak postanowiłem dodrukować sobie trzy elementy. Pierwsze dwa dlatego, że miałem je opracowane już do modeli Spitfire i nie wymagały wielkich przeróbek, żeby dostosować je do Hurricane. Mowa o kompasie P8 i o celowniku GM-2 Mk.II w owalnym reflektorem. Trzeci element to drobny kontakt elektryczny, czyli część A32. W modelu są cztery takie przełączniki i jeden po prostu zgubiłem.
Tablica przyrządów w modelu jest w postaci plastikowej części i kalkomanii. Nie byłem tym zachwycony, bo od dawna preferuję tablice z blaszek, najlepiej od Yahu. Niestety w czasie, kiedy doszedłem do kokpitu, nie było jeszcze na rynku żadnych dedykowanych dodatków, w tym oczywiście preferowanego przeze mnie Yahu. Nie chciało mi się kupować tablic do Hasegawy czy Hobbybossa i postanowiłem spróbować sił z naklejaniem kalkomanii. I powiem, że da się, ale obowiązkowo trzeba pociąć kalkomanie tablicy na mniejsze obszary, bo zapanowanie nad dużą, rozciągającą się pod wpływem płynów płachtą jest naprawdę trudne. Ja kalkomanii nie pociąłem i naprawdę sprawiała mi problemy.
W kokpicie dominującym kolorem jest lakier aluminiowy. Tylko niektóre elementy są szarozielone. Jeśli maluje się aerografem, to czeka nas sporo maskowania. Do malowania wnętrza użyłem lakieru Tamiya LP-11 Silver i szarozielonego lakieru Mr. Paint MRP-111 Interior Grey-Green.
Jak to mam w zwyczaju, jednocześnie przygotowywałem części do dwóch Hurricanów z Arma Hobby. W tym pierwszym Hurricane Kuttellwaschera kratownicę próbowałem sklejać rzadkim klejem Mr. Cement SP i to był błąd. Kratownica jest świetnie dopasowana, ale delikatne miejsca połączenia zaczęły się nadmiernie rozpuszczać. Sytuację opanowałem, ale w drugim Hurricane sklejałem kratownicę kroplami kleju cyjanoakrylowego i było to zdecydowanie rozsądniejsze. W każdym razie nawet taka piętrowa i skomplikowana konstrukcja na skrzydle wchodzi w kadłub idealnie, a płyta pancerna jest ustawiona pod idealnie dobranym kątem, żeby się oprzeć o tył wycięcia w kokpicie (po to są potrzebne te listewki na dole płyty, które tak łatwo niechcący odciąć).
Dodatkowe obróbki kadłuba i skrzydeł
Zanim jednak skleiłem finalnie kadłub ze skrzydłami, postanowiłem obrobić dokładnie miejsca łączenia połówek kadłuba. Najwięcej uwagi wymaga grzbiet kadłuba za kokpitem, gdzie widać fakturę płótna rozpiętego na podłużnicach. Żeby ich nie zniszczyć, zabezpieczyłem podłużnice po lewej i po prawej taśmą 3M 471, zalałem miejsce łączenia cienką “kreską” kleju cyjanoakrylowego i po wyschnięciu spiłowywałem papierem ściernym, skrobałem nożykiem Olfy i szlifowałem pędzlem szklanym. Oczywiście robiłem to wzdłuż kadłuba, nigdy w poprzek.
Po sklejeniu góry z dołem wkleiłem usterzenie poziome i pionowe. Tu znowu szacun dla Army za inteligentne podejście do mocowania usterzenia. Konstrukcja jest tak zaprojektowania, że nie sposób posklejać Hurricana ze zwichrowanym ogonem. Niestety nasadka statecznika pionowego, która wchodzi w kadłub za bardzo u mnie odstawała i postanowiłem ją spiłować na gładko. W oryginale jest tam co prawda sklejkowy panel, ale jest on pokryty płótnem jak reszta ogona.
Dopiero na tym etapie zabrałem się za wklejanie przeźroczystych owiewek reflektorów lądowania. Albo coś robiłem źle, albo owiewki są trochę za małe. Żeby łatwo wyjmować wypraskę z formy, owiewki zwężają się delikatnie od przodu do tyłu i to tylne zwężenie generuje szparę między owiewką, a skrzydłem. Jednak chyba na dobre mi to wyszło, bo zamiast przykleić owiewki klejem Mr. Cement SP, postanowiłem wkleić owiewki klejem UV Ataszek #16, naświetliłem dobrze latarką UV i opiłowałem owiewki na gładko. Potem oczywiście konieczne było polerowanie, do czego użyłem małej chińskiej wiertarki z końcówką do polerowania i pasty polerskiej Tamiya Polishing Compound. Po późniejszym zamaskowaniu owiewek przy malowaniu efekt był naprawdę lepszy, niż gdybym po prostu przyklejał te owiewki klejem SP.
Z wyjątkiem wczesnych egzemplarzy wersji Mk.I na nosach Hurricanów były zamontowane pierścienie mające wyłapywać wycieki oleju z mechanizmu sterowania śmigłem. W modelu Army jest to odwzorowane w postaci litego “krawężnika”. Oryginał miał postać wygiętego ćwierćwałka z pustym środkiem. Taka rynienka do sprowadzania oleju pod osłonę silnika. W technologii wtryskowej ciężko byłoby to dobrze odwzorować. Wahałem się, czy nie wytrasować z przodu odpowiednią wnękę, albo wydrukować cały pierścień, ale w końcu spasowałem. Dokonałem tylko jednej prostej modyfikacji nosa, jaką podpatrzyłem w artykule Joe Tabinora. Po lewej i po prawej stronie osłony silnika są przetłoczenia tworzące małe wloty powietrza. Żeby sprawiały wrażenie pustych wlotów za kołpakiem śmigła, wywierciłem tam dwa duże otwory. Takie rozwiązanie jest całkiem efektywne i mało pracochłonne.
Chłodnica
Miało być prosto i niewinnie. Chłodnica w modelu Army jest bardzo ładna, ale nie ma z tyłu cienkich wsporników i popychaczy klapy regulującej chłodzenie. Te popychacze mają jednak dość skomplikowany kształt i prawy różni się od lewego. Albo wykona się je, wyginając odpowiednio metalowe pręty, albo… albo oczywiście zaprojektuje się je w 3D i wydrukuje. Drukowanie pasowało mi bardziej, bo dopiero co kupiłem sobie za niemałą kasę kopie zachowanych rysunków technicznych Hurricana i chciałem je jakoś wykorzystać. Zestaw tych rysunków jest dostępny tutaj:
Zestaw nie jest kompletny, zachowała się jedynie część rysunków, ale akurat te popychacze tam znalazłem. Zapytałem Marcina Ciepierskiego, czy mógłby podzielić się punktami zaczepienia popychaczy w przestrzeni 3D tak, żebym miał się o co oprzeć, rysując je w Rhino 3D, a on przesłał mi cały obrys chłodnicy w kadłubie. Dzięki temu mogłem narysować całą chłodnicę, która będzie idealnie pasowała do modelu!
Pora jednak zacząć od zawiłości chłodnic w Hurricanach. Dyskusje na ten temat trwają w najlepsze na forum britmodellera od lat. Póki co wydaje się, że były cztery podstawowe typy chłodnic:
- Chłodnica od której się wszystko zaczęło, czyli chłodnica do Merlinów C i Merlinów III stosowana w Hurricanach Mk.I. Wyróźnia się pionową prostokątną chłodnicą oleju wstawioną pośrodku chłodnicy glikolu.
- Chłodnica do mocniejszych Merlinów XX stosowanych w Hurricanach Mk.II i Mk.IV. Była ona wyższa i chłodnia oleju miał postać walca wmontowanego w środek chłodnicy glikolu. Wyższa chłodnica spowodowała konieczność zrobienia głębszej osłony. Zrobiono to w przybliżeniu tak, jakby przecięto wczesną osłonę w poziomie na pół i obniżono dolną część o 2.07 cala. W rezultacie widać, że otwór wlotowy z przodu przestał być eliptyczny, a uzyskał boczne proste pionowe krawędzie. Tak trochę jak stare ekrany telewizorów.
- Chłodnica w Hurricanach Mk.IV była taka sama jak w przypadku Hurricanów Mk.II, ale spód i boki osłony obudowano blachą pancerną, żeby osłonić ją od kul karabinowych z ziemi. Blacha wisiała na mocowaniach przygotowanych na spodzie skrzydła.
- Chłodnice do silników Packard Merlin 28 i Packard Merlin 29 stosowanych w kanadyjskich Hurricanach Mk.XI i Mk.XII. Najprawdopodobnie były również wyższe niż chłodnice w Hurricanach Mk.I, ale osłony miały wyższe eliptyczne wloty bez płaskich boków. Przyznam, że te ostatnie chłodnice do kanadyjskich Hurricanów wymagają jeszcze głębszego zbadania.
Rysując model 3D według rysunków fabrycznych brytyjskich i amerykańskich samolotów, trzeba zmierzyć się z problemem, że same obrazki są dość nonszalancko rysowane i podstawą są wykreślone wymiary. Te jednak są w calach i to oczywiście w skali 1:1. Już dawno doszedłem do wniosku, że szybciej zaimportować te rysunki do Corela i skorygować calowe wymiary w 1:1 do milimetrów w żądanej skali (tu 1:48). Jest z tym tyle roboty, że napisałem sobie nawet w Corelu macro do rysowania takich przeliczonych wymiarów. Jednak mimo ułatwień to żmudna robota i odpowiednie przygotowanie rysunków zajęło mi z tydzień wieczornych sesji. Poniżej przykłady tego, z czym się musimy zmierzyć, pracując z rysunkami fabrycznymi. Pierwszy jest rysunek osłony chłodnicy Hurricane Mk.I z naniesionymi wymiarami w milimetrach w 1:48. Drugi jest schemat jak z chłodnicy do Mk.I zrobiono chłodnicę do Mk.II. Trzeci i czwarty to nieszczęsne popychacze do klapy regulacji chłodzenia dla Hurricanów Mk.I i Mk.II. Oczywiście w zestawie od Aircraft Reports rysunków dotyczących chłodnicy jest o wiele więcej.
Po wielu dniach mozolnej walki z nosorożcem (Rhinoceros 3D oczywiście) chłodnica była gotowa. Jednak model 3D to połowa sukcesu. Trzeba to jeszcze wydrukować. I tu po wielu próbach i zmianach koncepcji doszedłem do wniosku, że najłatwiej obrobić po druku i najbezpieczniej skleić będzie chłodnicę, która będzie podzielona na cztery części. Jedną będzie wsad w postaci chłodnicy właściwej. Drugą będzie osłona z od razu zamodelowaną tylną klapą regulacji chłodzenia. Trzecia i czwarta to oddzielne popychacze klapy. Przedni pręt wzmacniający i tylne zastrzały trzeba zrobić z drutu 0.2 mm, bo nie ma szans, żeby wydrukować je z żywicy proste. Żeby poprawnie zachować geometrię popychaczy, doprojektowałem dwuczęściową rozpórkę, którą wsuwa się w chłodnicę i stanowi ona szablon do ułożenia popychaczy. Przy takiej konstrukcji chłodnica jest “rabialna”, choć jej obróbka nie jest prosta ze względu na to, że jest najeżona wypukłymi nitami. Bez szklanego pędzla nie da rady.
Jak wspominałem wspornik we wlocie powietrza i dwa skośne zastrzały w wylocie trzeba zrobić z drutu. Ja do tego wybrałem pręt chromowo niklowy o średnicy 0.2 mm z Albion Alloys. Żeby pręt przenizać przez wydrukowaną żywicę, trzeba przewiercić na wylot otwory. Są zaprojektowane jako puste, ale tak małe otwory w dzisiejszej technologii wydruków ciężko uzyskać. Przed przyklejeniem żywicy do modelu warto jeszcze przewiercić na wylot miejsca, gdzie mają do skrzydła wejść wsporniki i popychacze. Ale spokojnie. W modelu te miejsca są dobrze zaznaczone. Trzeba też odciąć króćce systemu podgrzewania działek, które ze skrzydeł wystają, a w chłodnicy 3D są zrobione w całości. Poniżej model chłodnicy z wklejonymi wspornikiem i zastrzałami:
Wlot powietrza do gaźnika
To było niejako pójście za ciosem. Wlot powietrza do gaźnika Hurricanów bardzo często miał z przodu siatkowe zabezpieczenie nazywane “snow guard” (“osłona przeciwśniegowa”). Taką też osłonę miał Hurricane Kuttelwaschera. Zaprojektowałem taką osłonę do Spitfira Mk.Vb Beurlinga, więc sprawę miałem teoretycznie ułatwioną, ale tym razem chciałem zrobić cały wlot powietrza z integralną siatką z przodu. Sprawa nie była prosta, bo rysunki fabryczne wlotu się nie zachowały. Tylko strzępy pewnych konturów na rysunkach innych części. W końcu posiłkując się zdjęciami i wyobraźnią spłodziłem taki model:
Modelu 3D wlotu również nie udostępniam, bo rozmawiam o jego komercyjnej dystrybucji.
Już pierwsze próby przyłożenia wydruków do modelu pokazało, że poproszenie Marcina o geometrię mocowania to był strzał w dziesiątkę. Dzięki temu modele chłodnicy i wloty pasują jak ulał do gniazd na oryginalne części.
Prawdę mówiąc, chłodnica pasuje tak dobrze, że do malowania płatowca bez chłodnicy przygotowałem sobie maskę do gniazda chłodnicy, żeby nie zawalić go warstwą farby.
Wtyczki i zatyczki
Jak zwykle malując model aerografem, nudną koniecznością jest zamaskowanie kokpitu i wnęk podwozia (No chyba, że malujemy drona ze stałym podwoziem). Mam w planach kilka Hurricanów, więc stwierdziłem, że warto zrobić modele 3D zatyczek i ułatwić sobie pracę na przyszłość. Zatyczka do wnęk podwozia jest dość kompletna, a zatyczka do kokpitu mocna uproszczona i trzeba ją uzupełnić maskowaniem z taśmy klejącej.
Zatyczki do wnęk podwozia Arma dodała w wypraskach Hurricane Mk.IIb, ale w czasie, gdy malowałem Mk.IIc nie były jeszcze dostępne. No cóż. Teraz mam swoje :).
Antena
A właściwie maszt antenowy. Przy przygotowaniach do malowania podstawowego kamuflażu krytycznie spojrzałem na dość duży otwór na maszt antenowy za kokpitem. Potem krytycznie spojrzałem na sam maszt. No za gruby jest jak na mój gust. Postanowiłem, że narysuję nowy maszt o właściwych proporcjach (a rysunki fabryczne masztu są). Nowy maszt wymagał jednak o wiele mniejszego otworu w kadłubie. Dlatego zaprojektowałem też gniazdo, które wkleja się od góry w oryginalny otwór na maszt w modelu, ścina się kołnierz w gnieździe i zeszlifowuje kołnierz na płasko. W taki sposób model Hurricane ma nowy mniejszy otwór na maszt i nową antenę, którą można bezpieczenie wkleić pod sam koniec budowy. Jedyny problem to to, że maszt wychodzi bardzo cienki i wymaga wielu podpór, aby przy druku się nie powyginał.
Malowanie
Wreszcie! Najprzyjemniejsza faza robienia modelu. Cały model dostał najpierw warstwę czarnego podkładu Mr Paint MRP LPB. Przy okazji sprawdziłem, że wtyczki maskujące do wnęk podwozia dobrze działają. Reflektory lądowania zabezpieczyłem niebieską taśmą 3M 471, a światła pozycyjne na końcówkach skrzydeł ramkami z 3M 471 ze środkiem wypełnionym maskolem Molotowa. I jedne i drugie maski wytrzymały dalsze znęcanie się nad Hurricanem, maskowanie, malowanie, brudzenie bez zmrużenia oka. Bardzo polecam taśmę 3M i maskol Molotowa.
Potem zacząłem model malować różnymi odcieniami czarnoszarego. Kamuflaż nocny z malowaniem farbą R.D.M. 2 szybko płowiał i dawał mozaikę odcieni na powierzchni samolotu. dlatego do malowania Hurricana przygotowałem sobie cztery odcienie. Do wszystkich dodałem odrobinę MRP-368 Earth Yellow FS 30257, żeby zniwelować niebieskawy odcień farby. W tabeli poniżej wylistowałem wszystkie mieszanki, jakich użyłem. Niemal odruchowo namalowałem na górnych powierzchniach skrzydeł znaki B. Chciałem uzyskać efekt wypłowiałych, pokrytych kredowym nalotem (tzw. chalking) znaków o dość niejednolitej powierzchni. Dlatego mogłem zapomnieć o użyciu kalkomanii z pudełka.
Przy okazji dam tu słowo przestrogi. Wypukłe nity w modelu są tak ostro zarysowane, że podczas próby zmycia ze skrzydeł śmieci namoczonym w wodzie ręcznikiem papierowym nity zadziałały jak tarka. Po przejechaniu kawałkiem ręcznika na skrzydłach pozostał pierdyliard małych włosków, których nie sposób było prosto usunąć. Skończyło się na wydłubywaniu pęseta i dziabaniu powierzchni plasteliną biurową typu blue tack.
Na poniższym zdjęciu widać początkową wersję czarnego kamuflażu. W kolejnych etapach prac podmalowywałem i domalowywałem w wielu miejscach kamuflaż i końcowy efekt sporo się różni od tego, co widać tutaj:
Po znakach rozpoznawczych na górnych powierzchniach wziąłem się za malowanie klapek wyważających. Wszystko wskazuje na to, że i wszystkie klapki na usterzeniu i szczyt statecznika pionowego z wyważeniem rogowym steru kierunku pozostawiono w oryginalnych kolorach kamuflażu Day Fighter Scheme. Pewnie nie chciano zaburzać ich masy, kładąc dodatkowe warstwy farby.
I wreszcie mogłem skupić się na malowaniu oznaczeń na kadłubie i stateczniku pionowym. Żeby zachować oprawną lokalizację kokard, liter kodowych i numeru wojskowego przygotowałem sobie wstępną maskę pozycjonującą, którą w całości przeniosłem na kadłub, używając pomocniczej maski transferowej. Najlepsza w roli maski pozycjonującej jest taśma kabuki, bo nie rozciąga się tak jak zwykły szary Oramask. Gotowe arkusze kabuki nie są tanie i często korzystam ze zwykłej szerokiej taśmy (o szerokości 10 cm produkcji Bordera lub 5 cm Bordera labo Mr. Paint) naklejanej na arkusik Oramaska. Ściąganie elementów kabuki z Oramaska po wycięciu jest trudniejsze niż z białego natłuszczonego papieru podkładowego, ale da się. W przypadku takich elementów jak maski pozycjonujące lepiej jest odklejać szarą folię Oramask od spodu elementu kabuki, niż odwrotnie. Poniżej galeria z kolejnymi etapami tworzenia maski pozycjonującej. Na ostatnim zdjęciu jest model z naklejonymi literami kodowymi, kokardą, prostokątem pod numer wojskowy i Fin Flash. Potem ten elementy pozycjonujące oklejam wokoło właściwą maską, a sam element wyjmuję ze środka.
Na ostatnim zdjęciu widać, że na skrzydłach nakleiłem paski taśmy kabuki. One są po to, żeby bezpieczniej chwytać model. Trzeba bowiem uwagę, że przy wielokrotnym chwytaniu modelu w miejscu, gdzie są wypukłe nity, powoduje ścieranie się farby z nitów!
W następnej galerii poniżej pokazuję fazy malowania oznakowania. Takie elementy jak kokardy zawsze maluję od zewnątrz do środka. Tu pierwszym zewnętrznym kolorem jest oczywiście czarne tło po zamalowaniu starej kokardy A1 o średnicy 35 cali, ale drugi kolor jest żółty. Warto dać pod niego mgiełkę białej farby, żeby przebijający czarny nie nadał żółtemu zielonkawego “posmaku”. Ale mgiełka to mgiełka. Nie można przesadzić, bo spod krawędzi żółtego będzie potem wyłazić biała kreska.
Numer wojskowy BE581
I tu się muszę wrócić z miesiąc wcześniej. Malując litery kodowe i znaki rozpoznawcze aerografem chciałem taki sam kolor mieć w numerze wojskowym BE581. Arma Hobby daje w kalkomaniach czerwień ciemniejszą, niż używana przeze mnie farba Mr. Paint. MRP-123 Marking Red. Właściwie mogłem spokojnie tę różnicę zignorować, bo te elementy były malowane w różnych okresach (numer BE581 namalowano na czerwono zaraz po przemalowaniu Hurricana na czarno (koniec 1941 roku?), a pozostałe elementy malowano już w maju 1942. No ale jakoś mi tak się wydawało, że te najstarsze elementy jako wypłowiałe z czasem nie powinny być dużo ciemniejsze. Wycinanie ploterem masek ośmiocalowego numeru wojskowego nigdy mi się dobrze nie udało. Nie inaczej było tym razem. Ale tu uratował mnie Irek Targoń, który ma dość precyzyjny ploter laserowy, który daje radę takie elementy wycinać bez zniekształcenia. Przygotowałem całą płachtę wzorów numeru o różnych grubościach liter, bo wiązka lasera ma jakąś grubość (+- 0.1mm), a nie chciałem męczyć Irka prośbami o korekty. Po paru dniach w paczkomacie miał arkusik z pięknie wyciętymi numerkami! Dzięki Irek!.
Najlepiej wyszła maska numeru w krawędziami skurczonymi o 0.060 mm. Czyli wiązka lasera miała szerokość praktyczną 0.120 mm.
I tu jedna ważna uwaga. Przy cięciu taśmy kabuki laserem w szczelinach zostaje przetopiony klej. Będzie on przeszkadzał w malowaniu, a krawędzie kształtów będą poszarpane. Na lewej stronie Hurricane próbowałem zmyć ten klej już po przyklejeniu masek i wyszło to gorzej. Na prawym boku podszedłem do tematu inaczej. Odkleiłem maskę kabuki, nakleiłem obok na czyste miejsce na Oramasku i wymyłem ją dokładnie wacikiem, nasączonym benzyną do zapalniczek (Ronsonolem). I to wyszło super. Czyli przygotowując maski cięte laserem do naklejenia na model najlepiej je wymyć na boku przed nałożeniem.
Śmigło
Śmigło w modelu Army jest zupełnie dobre. Nie kusiło mnie, żeby tracić czas na projektowanie swojego w Rhino, bo choć pewnie drukowane miałoby nieco cieńsze łopaty, ale rysowanie modelu 3D śmigła to droga przez mękę, a różnica byłaby mało zauważalna. Czarne śmigła z żółtymi obwódkami zawsze robię tak, że maluję je najpierw białym podkładem (Tamiya Liquid Surface Primer), potem maluję końcówki na żółto (tu MRP-309 Giallo Cromo), maskuję 4 calowe końcówki taśmą 3M 471 (i w tej roli jest debest). A potem jadę na czarno. Tyle, że często maluję ciut rozjaśnionym czarnoszarym, potem robię ciapki maskolem Molotowa za pomocą gąbki kosmetycznej (metoda podpatrzona u Kuby Chłodka) i po wyschnięciu maluję ciut ciemniejszym odcieniem. Mam jednak ostatnio wrażenie, że jednak tego na łopatach śmigieł nadużywam i przy następnych śmigłach zrobię coś innego. Śmigła w Mk.II to były Rotole z drewnianymi łopatami, więc żadnych obić/otarć do gołej blachy robić nie można.
Kolory kołpaka Hurricana Kuttelwaschera to bardzo zagadkowa sprawa. Opisałem to wcześniej. Przy robieniu modelu stwierdziłem, że nie wymyślę nic mądrzejszego niż Grzegorz Cieliszak i przód kołpaka pomalowałem na czerwono. Żeby pomalować przód kołpaka dość równo, zaprojektowałem sobie maskę 3D:
Rury wydechowe
NIe zrobiłem na tym etapie zdjęć. Jednak mało tu było pracy. W wersji przedsprzedażowej Arma dodała bardzo fajne wydrukowane w 3D rury wydechowe. Wygładziłem je trochę pędzlem szklanym i wziąłem się za malowanie. Według Grzegorza Cieliszaka na nocnych Hurricanach stosowano wówczas farbę żaroodporną HTP 41 (High Temperature Paint 41) o barwie brudnopomarańczowej. Ja widzę tę farbę nie tylko na nocnych Hurricanach, ale i na innych nocnych samolotach z tego okresu, na przykład na nocnych Defiantach.
Żeby uzyskać efekt nieco podniszczonej farby, pomalowałem wydechy najpierw rdzawym podkładem MRP-LPR i naniosłem punktowo Chipping Fluid od AK Interactive. Potem rury pomalowałem mieszanką 4 * Bilmodel 049 Pure Orange + 2 * MRP-123 Marking Red + 1 * MRP-187 Flat Base, co dało brudnopomarańczowy kolor. Po zmyciu Chipping Fluida pobawiłem się trochę ciemnymi washami i metalicznym pigmentem. Niemniej rury dalej wyglądały dość jaskrawo na tle czarnego. Nie zmieniłem tego jednak, bo może w oryginale też tak to wyglądało? Kolorowego zdjęcia oryginalnych rur pomalowanych tą egzotyczną farbą jeszcze nie widziałem.
Podwozie
Podwozie w moim Hurricane może być przyczynkiem badań nad niedorzecznymi motywacjami działań ;). Ani przez chwilę nie uważałem głównego podwozia w modelu Army za brzydkie, czy domagające się zamiennika. Więcej powiem, byłem zachwycony tym, jak pasuje do gniazd we wnęce podwozia i jak sztywne będzie po sklejeniu. Ale… zachciało mi się odwzorować przewody hamulcowe biegnące w malowniczy sposób na drzwiach podwozia i nie za bardzo wiedziałem, jak je zrobić unikając zabrudzenia drzwi klejem. W końcu wewnętrzne powierzchnie drzwi podwozia były w tym Hurricane najprawdopodobniej pozostawione w kolorze lakieru aluminiowego. No i wyszło mi, że obejdę ten problem, projektując całe podwozie od nowa jako model 3D do druku od razu z wymodelowanymi przewodami. Czyli coś w stylu: “nie potrafię przybić obrazka do ściany, to sobie zbuduję obok nowy dom z obrazkiem wbudowanym w ścianę”. No ale tacy są modelarze. Trudno ich czasami ogarnąć.
Po tej rzeczowej samokrytyce na swoje usprawiedliwienie podam, że dostałem od Marcina Ciepierskiego geometrię podwozia w modelu, która pomogłaby w idealnym spasowaniu nowego podwozia, i że w rysunkach fabrycznych z Aircraft Reports miałem dużo oryginalnych rysunków fragmentów podwozia. Rysowałem to podwozie z miesiąc. Zabierając się za podwozie główne, musiałem oczywiście dokończyć sprawę i zaprojektować kółko ogonowe. Potem z dwa tygodnie testowałem sposoby podpierania podwozia do wydruku i drukowania. Drukowanie podwozia głównego nie było proste i jak się okazało, wymaga dość skomplikowanego podporowania i zamknięcia obiektu w swego rodzaju “klatce”. Wreszcie doszedłem do wniosku, że mam wersję ostateczną. Doklejając ołowiany drucik, straciłbym z pół godziny. Projektowanie podwozia od nowa zajęło mi półtora miesiąca. Czy było warto? Oczywiście, że tak! Bo każda chwila poświęcona modelarstwu jest tego warta :P.
Poniżej podwozie jako projekt, jako wydruk i jako pomalowany model. Na koniec postanowiłem jeszcze podmienić opony na inaczej pobrudzone.
Modelu 3D podwozia nie udostępniam, bo tak jak w przypadku chłodnicy prowadzę obecnie rozmowy na temat komercyjnej dystrybucji jej modelu.
Owiewka
Maski owiewki jak zwykle odrysowuję sobie samemu i koryguję ich kształt do charakterystyki wodzenia noża mojego plotera. W oryginalnych maskach jakoś nie podeszła mi maska na czołową szybę pancerną wiatrochronu. A nawet gdyby mi pasowała, to i tak lubię mieć własny wzór i w razie czego rezerwę na wypadek jakiegoś błędu. A miałem zamiar przetestować coś, co mogło skutkować koniecznością zmycia owiewki i malowania jeszcze raz. Chciałem bowiem zasymulować szarozielony kolor ram owiewki bez malowania wewnętrznych powierzchni wiatrochronu i owiewki. Żeby to zrobić, najlepiej by było pomalować ramy najpierw szarozielonym podkładem, a potem docelowym kolorem — tu częściowo Dark Green, a częściowo czarnym R.D.M. 2. Dlatego przygotowałem sobie niby podkład powstały z mieszanki 1 * Bilmodel Surfacer 4000 (jasnoszary) + 1 * MRP-328 Verde Mimetico Scuro. O dziwo zadziałał i nieźle trzymał się plastiku.
Detale
Te cholerne detale końcowe zawsze mi zajmują parę dni. I w dodatku generują ryzyko schrzanienia modelu jakimś glutem z kleju. Ale tym razem uniknąłem problemów. Jednak postanowiłem zastąpić kilka plastikowych drobiazgów wydrukami 3D. Co więc wydrukowałem?
- Maszt antenowy na szczycie stery kierunku. Oryginalny maszt w modelu jest integralną częścią stery kierunku i wiedziałem, po prostu wiedziałem, że go na którymś etapie przypadkowo odłamię. Nie pomyliłem się. Wykonałem model 3D według rysunku fabrycznego i rozwierciłem w sterze kierunku dziurkę montażową. Sam maszt wkleiłem na samym końcu budowy. BE581 miał już radiostację UKF, która nie wymagała drutu antenowego. Tyle dobrze.
- Klapka / pokrywa luku, który służył pilotowi jako uchwyt przy wdrapywaniu się do kokpitu. Klapka ta była mechanicznie połączona z wysuwanym stopniem pod krawędzią spływu skrzydła. Albo wybieramy luk zamknięty i stopień wciągnięty, albo stopień opuszczony i luk otwarty. Ja wybrałem ten drugi wariant, bo ciekawiej wygląda. Sama klapka jest w modelu jest dostarczona jako część A49, ale jest ona przeznaczona raczej jako zaślepka do zamknięcia luku, niż otwarta klapka. Stąd moja decyzja o zaprojektowaniu otwartej klapki.
- Wysuwany stopień, w modelu część A50. Ten plastikowy nie jest zły, ale jak drukować to drukować. Zrobiłem sobie ciut cieńszy.
- Rurka Pitota, czyli część A57 mogła by być nieco cieńsza i też zrobiłem jej model 3D do druku
- Prostokątne lusterko, w modelu umieszczone na przeźroczystej ramce i opatrzone numerem T10 ma w modelu kształt taki, jak w Hurricane Kuttelwaschera. Jednak znane były też inne lusterka, między innymi podobne prostokątne, ale z innym oprofilowaniem aerodynamicznym mocowania. Dlatego perspektywicznie postanowiłem rozpocząć produkcje różnych wariantów w 3D.
Kalkomanie
W związku z tym, że prawie całe oznakowanie malowałem, a czarny nocny kamuflaż przykrył napisy eksploatacyjne, z zestawu kalkomanii wziąłem tylko oznaczenia zwycięstw. Tu już musiałem przeboleć ciemniejszy odcień czerwonego, bo wycinanie takich małych swastyk byłoby już chyba problematyczne, a sama technika malowania z wykorzystaniem masek nie mogłaby dać tak równiutkich ostrych swastyk, jak w kalkomanii. Przynajmniej tak mi się wydaje. Niemniej po pokryciu tego fragmentu kadłuba warstwą MRP-048 Super Clear Gloss Varnish kalkomanie Techmodu siadły idealnie.
Brudzing
Samo cieniowanie lakierami na powierzchni dało już dużą niejednorodność kamuflażu. Dodatkowe efekty przyszły przy kryciu modelu finalną warstwą półmatowego lakieru błyszczącego. Musiałem to zrobić, bo spora część kadłuba świeciła się na błyszcząco z powodu kalkomanii ze zwycięstwami. No i dodatkowo chciałem dodać warstwę zabezpieczającą nieco powłokę na wypukłych nitach. Mimo, że farba R.D.M. 2 co do zasady była dość matowa, to pomalowanie całości matowym lakierem MRP-127 Super Clear Matt Varnish dałoby zbyt nienaturalny efekt. Dlatego użyłem zamiast tego mieszanki 1 * MRP-126 Super Clear SemiMatt Varnish + 1 * MRP-127 Super Clear Matt Varnish. Ze skąpstwa wziąłem jednak do tej mieszanki bardzo starą resztkę MRP-127 z szuflady i w niektórych miejscach lakier dał białawy nalot. Paradoksalnie trochę to przypominało to, jak kredowiała farba R.D.M. 2, więc tego nie poprawiałem.
Trochę problemów sprawił mi wash. Nie chciałem robić jasnego washu na czarnym tle. Jakoś mi nie podchodzi taki “negatyw”. Z kolei ciemny wash na czarnym niknął. Na szczęście linie podziału w modelu Army są na tyle głębokie i ostre, że sam cień dużo daje. Na wszelki wypadek jednak pozalewałem wklęsłe nity i linie podziału mieszanką washy Modellers World o kolorach czarno brązowym i głębokiej czerni.
Ołowiany osad za rurami wydechowymi symulowałem mgiełką z aerografu zatankowanego 1 * Alclad II ALC-E625 RAF Middlestone + 1 * Alclad II ALC-E011 BSC381 – 210 RAF Sky Type S. To jest bardzo rzadka farba olejna, którą można lać do aerografu bez rozcieńczania. Dlaczego użyłem takich akurat kolorów? Bo kiedyś na próbę kupiłem pięć Alcladów i wybrałem takie, żeby uzyskać jasną szaroburą barwę. Najważniejsze było, że potrzebowałem farby olejnej, żeby potem robić w niej pionowe zarysowania wykałaczką nasączoną Ronsonolem. Miało to udawać zacieki i zmywanie osadu przez ściekający olej i inne czynniki. Po zabezpieczeniu osadu lakierem bezbarwnym dodałem trochę wycieków smaru i oleju za pomocą bardzo ciemnych szarobrązowych washy AK Interactive.
Odrapania i obicia farby tym razem symulowałem Molotowem Chrome nanoszonym punktami za pomocą zaostrzonej wykałaczki i pędzla Tamiyi z bardzo ostrym zakończeniem włosia (Tamiya Modeling Brush HG II Pointed Brush, Ultra Fine). Jak na mój gust Mołotow świecił się na modelu za bardzo i miejsca odrapań znowu przejechałem półmatowo-matową mieszanką bezbarwnego MRP.
Poniżej fragment gotowego modelu po brudzingu:
Użyte kolory
W poniższej tabeli wymieniam podstawowe kolory użyte podczas budowy Hurricane.
Lakier aluminiowy do wnętrz | Tamiya LP-11 Silver | Kolor kokpitu, wnęk podwozia, podwozia | |
Grey Green | MRP-111 Interior Grey Green | Elementy kokpitu | |
Czarny i R.D.M.2 wersja ciemniejsza | MRP-017 AMT-6 Black | Kolor czarnych detali i ciemniejsza wersja R.D.M. 2 do cieniowania nocnego kamuflażu | |
R.D.M.2 | 9 * MRP-255 Black Night Camouflage WWI 1 * MRP-368 Earth Yellow FS 30257 | R.D.M. 2 podstawowy kolor nocnego kamuflażu | |
R.D.M. 2 wersja jaśniejsza | 9 * MRP-059 RLM 66 Schwarzgrau 1 * MRP-368 Earth Yellow FS 30257 | Jaśniejsza wersja R.D.M.2 do cieniowania nocnego kamuflażu | |
Identification Yellow | MRP-309 Giallo Cromo | Żółty w znakach rozpoznawczych | |
Dull Blue | MRP-158 Morning Blue JASDF | Granatowy w znakach rozpoznawczych typu C1 na kadłubie i Fin Flash | |
Dull Blue wersja wypłowiała | 4 * MRP-124 Marking Blue 1 * MRP-319 Azzuro Subalare | Ciemniejsza wersja wypłowiałego koloru granatowego do cieniowania znaków typu B na górnej powierzchni skrzydeł | |
Dull Blue wersja bardzo wypłowiała | 2 * MRP-124 Marking Blue 1 * MRP-319 Azzuro Subalare | Podstawowa wersja wypłowiałego koloru granatowego w znakach typu B na górnej powierzchni skrzydeł | |
Biały | MRP-135 ANA 601 Insignia White | Biały w znakach rozpoznawczych typu C1 na kadłubie i Fin Flash | |
Dull Red | MRP-123 Marking Red | Czerwony w znakach rozpoznawczych typu C1 na kadłubie i Fin Flash, oraz ciemniejsza wersja czerwonego do cieniowania znaków typu B na górnej powierzchni skrzydeł. | |
Dull Red wersja wypłowiała | 2 * MRP-123 Marking Red 1 * MRP-130 Salmon Pink | Podstawowa wersja wypłowiałego koloru czerwonego w znakach typu B na górnej powierzchni skrzydeł | |
High Temperature Paint 41 | 4 * Bilmodel 049 Pure Orange 2 * MRP-123 Marking Red 1 * MRP-187 Flat Base | Brudnopomarańczowa farba żaroodporna na rurach wydechowych |
Pliki 3D do ściągnięcia
Modele 3D, które opracowałem dzięki pozyskaniu obrazowania gniazd i miejsc mocowań w oryginalnym modelu 3D Hurricana z Arma Hobby można nabyć jako modele cyfrowe w sklepie Arma Hobby pod tym adresem:
https://www.armahobby.com/category/3d-files
Są to: chłodnica, wlot powietrza do gaźnika ze “Snow Guardem”, Podwozie główne i dwa rodzaje kółka ogonowego.
Pozostałe modele 3D umieściłem jako pliki STL w archiwum 7-Zip dostępnym pod poniższym linkiem. To jest to samo archiwum, które podpinam we wszystkich relacjach z budowy modeli Hurricanów z Arma Hobby. Możecie z niego korzystać do woli, ale wspomnijcie proszę źródło zgodnie z licencją Creative Commons CC-BY. Link do licencji tutaj: https://creativecommons.org/licenses/by/4.0.
Spis wszystkich elementów w pliku 7z jest w tym arkuszu Google Sheets:
https://docs.google.com/spreadsheets/d/1Q7tAWAlT60JpPy1jU_7EKsZlSYckYb5a6ieTrw43BP4/edit?usp=sharing
Ostatnia aktualizacja modeli 3D w powyższym pliku – 10 kwietnia 2024. Patrz opisy w Google Sheets.
Maski do ściągnięcia
W poniższym pliku znajdziecie wzory generycznych masek (np. do owiewki, czy drzwi podwozia), które zastosowałem w modelu. W archiwum 7-Zip są rysunki w formacie CorelDRAW X5 i w formacie EPS:
A tu są wzory masek do oznakowania Hurricane Mk.IIc BE581 Kuttelwaschera. W archiwum 7-Zip są rysunki w formacie CorelDRAW X5 i w formacie EPS:
Podsumowanie
Arma Hobby wdała doskonałego Hurricane. Mimo, że konkurencja była dość duża z bardzo dobrym Hurricane Mk.IIc z Hasegawy, który wciąż trzyma klasę, to jednak Hurri Army zdeklasował całą resztę. Pewnie, że ma pewne wady. Konieczność paru przeróbek w “uniwersalnym” kadłubie i “uniwersalnych” skrzydłach jest nieco kłopotliwa przez finezyjną wypukłą fakturę powierzchni. Niektóre detale mogłyby być bardziej finezyjne (szczególnie maszt antenowy). Ale to naprawdę szczegóły rekompensowane wyśmienitą fakturą powierzchni, wzorcowym wprost dopasowaniem części i przebłyskami geniuszu w projektowaniu trudnych miejsc łączenia części.
Mnie sklejanie Hurricana zajęło bardzo dużo czasu, ale 3/4 z tego to przygotowanie dokumentacji i rysowanie modeli 3D, głównie podwozia, chłodnicy i wlotu powietrza do gaźnika. Przy moim tempie klejenia sam model byłbym w stanie zrobić w miesiąc (średnia to u mnie 2-3 miesiące). Gorąco polecam.
Galeria
Zdjęcia do galerii robione Nikonem D5600 i wyostrzane w fotoszopie pluginem Topaz Sharpen AI.