Modele samolotów

P-38G-13-LO, 339 Fighter Squadron, 347 Fighter Group, Murray Shubin (Tamiya 1/48)

O pilocie

Murray Shubin był pilotem Lightningów w 339 Fighter Squadron na Guadalcanalu. Jednostka ta wsławiła się strąceniem Mitsubishi “Betty” z admirałem Yamamoto na pokładzie. Shubin nie uczestniczył jednak w tym locie. Zasłynął za to jako pierwszy pilot 13 Air Force, który zestrzelił pięć samolotów japońskich w jednym locie. Potem odznaczył się jako pierwszy pilot 13 AF, który osiągnął dwucyfrowy wynik zwycięstw powietrznych i przez parę miesięcy był czołowym asem tej formacji z 11 zwycięstwami na koncie. Więcej o Murray Shubinie napisałem tutaj:

Murray Joseph Shubin – as z Wysp Salomona – pme.org.pl

O modelu

Na temat P-38F/G wydanego w 2019 roku przez Tamiyię napisano już peany. Czy się z nimi zgadzam? Tak. Model jest przemyślany z głową, świetnie zaprojektowany i jeszcze lepiej wykonany. Jedynym zastrzeżeniem, jakie mam, jest pewne przekombinowanie elementów, które mają różnego rodzaju wstawki do odzwierciedlenia różnych, przewidzianych przez Tamiyię, wersji P-38. Eduard robi to lepiej oferując w nowszych modelach całe kadłuby, czy całe skrzydła pod konkretną wersję / serię produkcyjną. Brakuje mi też trochę delikatnego nitowania, które jednak na Lightningu widoczne było, zwłaszcza na skrzydłach, na których od łażenia w buciorach farba odpadała najwięcej właśnie w rejonie nitów. To znaczy nie to, że Lightning Tamiyi nitów w ogóle nie ma. Ma, ale niewiele i są one zaznaczone w niektórych miejscach. Ale żeby te minusy nie przesłoniły nam plusów, to wrócę do pierwszego spostrzeżenia, że P-38 Tamiyi to arcydzieło inżynierii, które skleja się rewelacyjnie. Oznakowanie planowałem wziąć z zestawu Xtradecal, ale okazało się to całkowitą porażką. Więcej o tem potem. Po wydaniu przez Tamiyę P-38F/G wpadłem w taki entuzjazm, że od razu kupiłem trzy pudła z Lightningiem i jakiś kilogram dodatków. Można to uznać za objaw szaleństwa. Potem okazało się, że z większości w ogóle nie skorzystałem! Albo ich montaż był zbyt problematyczny, albo części z modelu uznałem za wystarczająco dobre, albo wersja dodatku nie pasowała do “mojego” Lightninga. W modelu użyłem właściwie tylko kokpitu Brassina do P-38G, tablicy Yahu do P-38G, luf z Mastera i kilku elementów drukowanych drukarką 3D.

Kleimy

Kokpit Brassina.

I tu jest hmm… dziwnie. Jakość części plastikowych jest tak wysoka, że niektóre elementy w kokpicie Brassina to sztuka dla sztuki. Brassin podrasowuje najbardziej zespół przepustnic, który w wersji żywiczno / blaszanej wygląda naprawdę bardziej finezyjnie. Cieńszy i bardziej ostry jest też fotel pilota. Ale nie ma tu jakiejś przepaści w stosunku do fotela z modelu. Trzeba zwrócić uwagę, że tak jak w modelu Tamiyi zestaw Brassina zawiera tylko i wyłącznie zestaw radiostacji SCR-274. Były to radiostacje używane wyłącznie na Pacyfiku (w 5, 7, 11 i 13 Air Force), oraz w Stanach Zjednoczonych / Panamie (1, 2, 3, 4 i 6 Air Force). Lightningi walczące w Europie i Afryce (8, 9, 12 i 15 Air Force) oraz w Chinach / Birmie / Indiach (10 i 14 Air Force) miały zgodne z brytyjskim standardem krótkofalowe radiostacje SCR-522, które wyglądały zupełnie inaczej. Inne były też konsole do sterowania radiostacją na burtach kokpitu. W przypadku “mojego” Lightninga nie było z tym problemu, bo jako samolot z 13 Air Force z Gaudalcanalu był wyposażony w standard SCR-274.

 Jednak zaskakujące jest, że projektowany cyfrowo i drukowany kokpit Brassina ma ewidentne błędy konstrukcyjne nie pozwalające na montaż! Nie wiem jak to możliwe, bo przecież przy pierwszym teście wyszłoby to jak na dłoni. Na szczęście tych błędów nie jest wiele.

Najbardziej rażący problem jest w długości bocznych ścianek kokpitu, czyli części R-23 i R-24. Jakbym nie przymierzał, to wychodziło mi, że przody tych ścianek są aż o 1.25mm za długie i nie można ich zamontować w głównym elemencie kokpitu R-22! Czy ktoś to w ogóle testował przed wydaniem?? Oczywiście rozwiązanie tego problemu jest banalne. Wystarczy przyciąć przody o te 1.25mm. Niemniej sprawdźcie to w swoich zestawach, bo może Eduard to w kolejnych edycjach poprawił. Ja kupiłem pudełko z Brassinem zaraz po jego wydaniu. (Uwaga: moje uwagi są zaznaczone na oryginalnych instrukcjach Brassina i Tamiyi)

Zaskakuje to, że tablica przyrządów nie jest z blaszki, a z żywicy z kalkomaniami przyrządów do naklejenia. Ja preferuję tablicę z blaszki, a najlepszym wyborem jest zawsze tablica Yahu, jeśli do danego modelu jest dostępna. I tu na szczęście Yahu nie zawiodło i zrobiło tablice do P-38F, P-38G i P-38H. Lightningi były słynne z tego, że z serii na serię producent lubił przestawiać przyrządy i przełączniki, co potem sprawiało wielkie problemy pilotom, którzy przesiadali się na nowszy model. Nie jest też do końca pewne, czy rozkład instrumentów był zmieniany dokładnie z chwilą rozpoczęcia produkcji danej serii, czy z opóźnieniem. W końcu P-38G-1 miały pozostawione pewne charakterystyczne rozwiązania z wersji P-38F, a P-38H-1 z wersji G. W przypadku “mojego” Lightninga nie było na szczęście zbyt dużo wątpliwości, bo był to egzemplarz wyjątkowo dobrze obfotografowanej serii G-13.

W każdym razie tablica Yahu jest wielowarstwowa i żeby dobrze siadła w kokpicie Brassina, trzeba powiększyć szczeliny w burtach. Ja zwiększyłem głębokość szczeliny do 2.4mm od górnej krawędzi burty i zwiększyłem jej szerokość do 0.8mm. Starałem się poszerzać szczelinę do tyłu, żeby front tablicy Yahu był tam, gdzie miał być front tablicy Brassina. Warto tego dopilnować, bo do tablicy Yahu trzeba na dole przymocować wystającą konsolę i całość musi się zmieścić za kolumienką wolanta.

Płyta pancerna R37 ma w zestawie Brassina wystające “pióro”, które ma wejść za fotel pilota. Ni w ząb to u mnie nie działało. Najpierw próbowałem podcinać to pióro, ale w końcu prawie w całości je uciąłem licząc na to, że płyta będzie się trzymać na drążku R43. Pozostawiłem jedynie jakieś 0.5mm pióra, żeby ułożyć płytę dobrze za fotelem. I dopiero wtedy całość jakoś zdołałem upchnąć na miejsce.

Wspornik R43, na którym wisi rozdzielacz nadajnika R29 ma ładnie wymodelowane mocowania z tyłu i z przodu, ale w takiej postaci nie chciał mi wejść pod tylną część owiewki, która ma swoją grubość. Pomogło ścięcie detali z góry drążka tak nisko jak się tylko da.

Jedno miejsce w kokpicie jest szczególnie podstępne. Jest to tylna ścianka R28 za przedziałem radiostacji. Wszystko wygląda fajnie, ale po sklejeniu wystaje ona za bardzo i trzeba się siłować z przyklejeniem tylnej części owiewki, którą ta część wypycha. Ja się nie zorientowałem odpowiednio wcześnie i potem miałem przeboje z owiewką, a prawdopodobnie wystarczy ściąć krawędź tej ścianki dokoła o mniej więcej 0.2mm i problem powinien zniknąć. W każdym razie w następnym Lightningu na pewno tak zrobię. Co ciekawe, Artur Gołębiewski meldował dokładnie taki sam problem przy sklejaniu kokpitu z części Tamiyi, więc podejrzewam, że w oryginale Tamiyi też warto tę tylną ściankę przyciąć. Do sprawdzenia.

I teraz naprawdę ważna rada. Przy bezrefleksyjnym klejeniu kompleksu celownika można sobie zniszczyć owiewkę w modelu! Skąd wiem? Bo czekam na dostawę zastępczej owiewki z Japonii, a w modelu Shubina jest owiewka ukradziona z innego pudła Lightninga w mojej przepastnej szafie. Ważna rada jest taka, żeby nie starać się przyklejać szyby pancernej z celownikiem do owiewki!! Że tak powtórzę – nie sięgajcie po klej w tym miejscu! Kompleks szyby pancernej jest tak zaprojektowany, że na klik wskakuje między owiewkę a daszek nad tablicą przyrządów. Można go tam włożyć nawet po przyklejeniu wiatrochronu. Mnie się w każdym razie udało go po sklejeniu wyjąć i włożyć.

W związku z tym nie modyfikujcie szyby pancernej według zaleceń Brassina. Nie ucinajcie nóżek szyby (części H6) i nie przyklejajcie w ogóle ramki PE13. Po pierwsze tej ramki absolutnie nie byłoby widać, bo ona jest od dołu szyby, a po drugie z ramką przyklejoną na szybkę całość się nie zmieści pod wiatrochronem.

Jak się tak rozpisałem o korektach zestawu Brassina, to muszę jednak na koniec dodać, że poza tymi detalami zestaw pasuje pięknie do plastikowych części z zestawu.

Kolory kokpitu

Malowanie kokpitu P-38G to temat na dłuższą rozprawę. Samoloty te były wyprodukowane na przełomie 1942/43 roku i nie istniał jeszcze wtedy standard malowania kokpitów na kolor ANA 611 Interior Green. Jak większość samolotów wojskowych amerykańskich z tego okresu kokpity P-38F / G malowane były już na zielono, ale za pomocą żółtej farby antykorozyjnej Zinc Chromate Primer z domieszką czarnego i możliwe, że z dodatkiem pyłu aluminiowego lub pasty aluminiowej. Zachowały się próbki tych mieszanek i wiadomo jest, że otrzymywany kolor był jaśniejszy od późniejszego ANA 611 Interior Green i nieco bardziej jaskrawy. W moim modelu kokpit pomalowałem mieszanką Mr. Paintów 1 * MRP-129 Zinc Chromate i 1 * MRP-131 Interior Green.

Niektóre elementy w kokpitach wszystkich samolotów, w tym Lightningów, były dostarczane jako gotowe pomalowane komponenty przez poddostawców. Elementy te były często malowane na inny kolor niż sam kokpit. Wiedza na temat tego jakie kolory co miało jest ograniczona, ale na czarno białych zdjęciach widać, że zarówno fotele pilota, jak i płyty pancerne wyglądają na ciemniejsze niż reszta powierzchni wewnętrznych. W moim modelu pomalowałem je na ciemnozielono za pomocą MRP-140 Medium Green 42, który w interpretacji Mr. Paint przypomina generyczny kolor Dull Green widywany na różnych elementach militarnych w samolotach amerykańskich.

Kolumna sterownicza wolantu zgodnie z instrukcją fabryczną powinna być czarna. Na zdjęciach kokpitów P-38G-13 wydała mi się jednak jaśniejsza i zaryzykowałem malując ją na zielono (MRP-140 Medium Green 42).

Pasy bezpieczeństwa wziąłem z gotowego kolorowego zestawu blaszek stalowych Eduarda, ale nie polubiliśmy się. Pasy są za krótkie, jeśli przyklejać je tak, żeby rozdwojenie pasów było za karkiem pilota. Poza tym nie wychodzi mi modelowanie kształtów tych pasów i w modelu wyglądają jak pasy blachy. W kolejnych Lightningach zastosuję coś innego.

Na zdjęciu poniżej widać posklejany i pomalowany kokpit. Tylny przedział z radiostacją lepiej robić po sklejeniu kadłuba. To samo dotyczy różnych wystających detali jak wolant czy dżwignie sterowania silnikiem w konsoli po lewej stronie. Po sklejeniu kadłuba dostęp będzie dalej doskonały, a nie połamie się ich przy sklejaniu głównych części.

Komory podwozia

<podziw> U la la. Cmok cmok. Fiu fiu </podziw>. Wnęki podwozia w modelu P-38 Tamiyi, szczególnie wnęki podwozia głównego, to tak jakby model sam w sobie. Genialnie przemyślane, doskonale zaprojektowane z częściami pasującymi do siebie jak ulał.

W komorze podwozia głównego jest nawet cały system wlotów powietrza do sprężarki, który składał się z filtrów powietrza (części C11 do C14) działających podczas startu i lądowania i układu podstawowego działającego w czasie lotu (C3 – C6). Nie wiem, czy dało się w lepszy inżyniersko sposób zaprojektować skomplikowanego układu goleni podwozia i dźwigni zamykających drzwi podwozia. Po sklejeniu trzeba jednak uważać, żeby tych wystających elementów nie połamać. Zwłaszcza dźwigni drzwi podwozia D23.

Kolory wnęk podwozia i goleni podwozia to kolejny temat rzeka. Wczesne Lightningi miały wnęki i golenie malowane konserwującą farbą aluminiową. W trakcie produkcji Lockheed uzyskał zgodę armii na zamianę specjalnie kupowanej do tego celu srebrzanki na farbę Neutral Gray 43, którą malowane były całe spody Lightningów. Co to znaczy w trakcie produkcji? Ha. No tu jest właśnie problem, że do końca nie wiadomo. P-38H miały już wnęki raczej standardowo w kolorze Neutral Gray. W przypadku P-38G działy się dziwne rzeczy, bo srebrzankę widać jeszcze na stosunkowo późnych seriach G-13, ale na wcześniejszych G-5 można już było znaleźć wnęki Neutral Gray. Czyżby wnęki w G-13 pozostawiono w kolorze aluminium od czasów, kiedy te Lightningi powstawały jako brytyjskie Lightningi Mk.II? (Cała seria G-13 to ex Lightningi Mk.II zrobiona na brytyjskie zamówienie, która została odrzucona przez RAF i dostosowana do standardów USAAF przez Lockheeda). Ale to tylko spekulacje. “Mój” P-38G-13 miał wnęki i golenie podwozia w kolorze farby aluminiowej, bo to widać wyraźnie na zdjęciach oryginału.

W przednich częściach głównych wnęk są “oczka” na ciężarki w postaci metalowych kul dołączonych do modelu. Czapki z głów. Koniec z upychaniem śrutu po zakamarkach modelu. Dzięki Tamiyi obciążniki mamy wykonane profesjonalnie i w przemyślany sposób. Ja przytwierdziłem kule do “oczek” klejem UV firmy Ataszek. Dzięki grubej warstwie Ataszka kule są uwięzione w pułapce klejowej i nie mają siły telepać się po modelu po sklejeniu gondoli. Kolejny plus dla Tamiyi należy się za idotoodporne zaprojektowanie kołków montażowych w taki sposób, że nie sposób pomylić się i zamienić komory lewej z prawą (zaznaczone czerwonymi strzałkami).

Całe wnęki po sklejeniu objęte są klamrami C8, które nie tylko pomagają utrzymać całość w jednym kawałku, ale też pozycjonują wnęki pośrodku gondoli silnikowych (patrz niebieskie strzałki).

Wloty powietrza do chłodnicy

Tu też mamy do czynienia z doskonałym przemyśleniem konstrukcji przez Tamiyę. Wszystko pasuje na klik i można to potem “zaspawać” kroplami rzadkiego kleju. Taka dygresja – ja używałem długo Tamiya Extra Thin Cement (z zieloną nakrętką), ale od dwóch lat stosuję Mr. Cement SP (z fioletową nakrętką). Mr. Cement szybciej schnie i nie rozmiękcza tak plastiku jak Tamiya.

Sklejanie głównych komponentów

Mimo lekkiego przekombinowania spowodowanego uniwersalizacją części pod większą ilość wersji płatowiec składa się bajecznie. Wszystko pasuje doskonale i nie sposób chyba zwichrować charakterystycznego ramowego kształtu Lightninga.

I tu kolejna uwaga dla potomności. Pierwotnie zamierzałem wykorzystać piękne sprężarki z Brassina. Ale ich montaż w jednej całości wymagałby wklejenia ich PRZED przyklejeniem do gondoli paneli wokół sprężarek (F20 i F21). Sprężarki z Brassina są bowiem zrobione jako jedna część i podczas ich wkładania trzeba je przechylać pod kątem, co po wklejeniu paneli do gondoli nie jest już możliwe. Komory podwozia będą blokować wtedy możliwość manewru (czerwona strzałka na poniższym zdjęciu). Wciskanie żywicznych sprężarek od tyłu przez zwężający się otwór na górze gondoli może uszkodzić sprężarki i elementy panelu (fioletowe strzałki), a już na pewno zerwać farbę. Dlatego w ostatniej chwili zrezygnowałem z elementów żywicznych i użyłem części z modelu, które można wkładać jedna po drugiej po sklejeniu i pomalowaniu gondoli.

Radiostacja

System SCR-274 to zestaw kilku pudeł połączonych ze sobą pajęczyną grubych kabli. Patrząc na swojego smarftona nie mogę wyjść z podziwu jak daleko zaszliśmy w technologii telekomunikacyjnej od czasów produkcji Lightningów. Dla modelarza SCR-274 jest niemałym wyzwaniem, bo pudła można znaleźć w zestawach Tamiya i Brassin, ale kable trzeba sobie już samemu dorobić. I w moim modelu kable odwzorowałem z żyłek wędkarskich pomalowanych na jasnoszarobeżowonijaki kolor. W sumie kable powinny być w stalowych plecionkach, więc brudnoszarobrązowometaliczny kolor byłby poprawniejszy. Żyłkę łatwo się klei i łatwo maluje, ale gorzej się układa, bo jest dość sprężysta. Może w kolejnym P-38 coś zastosuję tu coś innego.

Przednia goleń podwozia

W Tamiyi jest ładnie, ale tu naszła mnie chęć lepszego odwzorowania zbiornika płynu hamulcowego przymocowanego do przodu goleni i malowniczo wygiętych rurek doprowadzających. Oprócz tego zdecydowałem, że we wszystkich goleniach wymienię zawiasy nożycowe na bardziej finezyjne. W tym celu odciąłem wystające elementy z przedniej goleni podwozia, dokleiłem zbiornik i nożyce wydrukowana w 3D, a na końcu wkleiłem kawałki żyłki wędkarskiej jako symulację rurek. Żyłkę najpierw wygiąłem na gorąco na metalowym pręcie, żeby trzymała kształt po przycięciu.

Owiewka

Tu dochodzimy do etapu klejenia, który wymaga uwagi. Jak wspominałem już wcześniej, poprawne dopasowanie tylnej części owiewki może wymagać wcześniejszego spiłowania tylnej ścianki przedziału radiostacji. Ja tego nie zrobiłem i potem musiałem siłować się z owiewką, a i tak na końcu nie uniknąłem spiłowywania krawężników owiewki wystających nad powierzchnię skrzydła. Natomiast w przypadku wiatrochronu należy powstrzymać się od sklejenia jego komponentów, czyli samego wiatrochronu (część H1) z celownikiem (H6+H8) i daszka nad tablicą przyrządów (G7). Wszystkie te części będą pasować na wcisk i wystarczy umiejętnie jest poskładać luzem na kadłubie i przykleić na końcu sam wiatrochron do kadłuba. Ja “przyspawałem” go po złożeniu pociągnięciami pędzelka klejem Mr. Cement SP.

Przygotowanie do malowania

Przy malowaniu zamierzałem Lightninga nieco wymęczyć co miało skutkować długim i mozolnym procesem. W tym celu musiałem zabezpieczyć dobrze owiewkę i wnęki podwozia. Do maskowania owiewki kupiłem maski HGW (648403), maski New Ware (661), ale i tak skończyło się na narysowaniu własnych na podstawie załączonych w modelu kształtów masek wydrukowanych na taśmie kabuki. Nie to, że maski HGW i New Ware są niedobre. Po prostu mam w planach więcej Lightningów i wolałem sam sobie swoje maski zaprojektować i potem wycinać je do woli.

Wnęki podwozia były jednak bardziej problematyczne. Przednią wnękę zaślepiłem masą maskującą Mr. Hyde Masking Putty (od Mr. Painta), ale główne wnęki miały wystające dźwignie sterujące drzwiami podwozia i do ich maskowania skleiłem sobie pudełka z impregnowanego brystolu. Kształt tych pudełek nie był idealny i ciągle mi wypadały. Do kolejnego modelu P-38 będę musiał go podrasować.

Malowanie

I tu chciałem się trochę pobawić. Wszystkie Lightningi, jakie widziałem na zdjęciach, miały wydeptane do gołej blachy panele na skrzydłach wokół kokpitu. W końcu to była jedyna droga, żeby wejść do środka i tam też stali mechanicy pomagający pilotowi wchodzić i wychodzić. I choć P-38G-13 Shubina nie zdradza na zdjęciach z boku jakichkolwiek odrapań, to na górze skrzydła centropłatu farba z całą pewnością była zmasakrowana. Do tego “Oriole” była przywieziona na wyspy Pacyfiku transportem morskim i miała ślady taśm izolacyjnych i środka konserwującego. Do odrapań chciałem zastosować Chipping Fluid od AK Interactive, a inne detale wymagały intensywnego maskowania, które mogłoby zerwać farbę z podłożonym zdrapkowym płynem. Dlatego postanowiłem, że model będę malował w kilku fazach.

Faza 1 – skrzydła

Założenie było takie, żeby powierzchnia farby była miejscami zdrapana, w innych miejscach przetarta. Dlatego na aluminiowy lakier musiałem położyć farby kamuflażu, a właściwie ich mozaikę. Po kolei:

Najpierw poszła warstwa podkładu. Zastosowałem Bilmodel Surfacera 4000, bo maluje się nim prosto z butelki, świetnie trzyma się podłoża i daje cienką warstwę.

Po przetarciu miejsc, gdzie podkład trochę zaproszkował pokryłem całość błyszczącym bezbarwnym MRP-048 Super Clear Gloss Varnish, żeby ładniej na tym wyszedł aluminiowy lakier. Ograniczyłem się w tym do powierzchni skrzydeł i usterzenia poziomego od góry i od dołu, bo tam miały być przetarcia i odrapania.

I teraz dopiero pomalowałem to co trzeba Alcladem II ALC-101 Aluminum.

Miałem obawy, że przecieranie i zdrapki mogą uszkodzić delikatną warstwę Alclada i zabezpieczyłem te powierzchnie półbłyszczącym werniksem MRP-125 Super Clear Semigloss Varnish. Wiem, że to trochę rujnuje efekt aluminium, ale i tak cała powierzchnia będzie wymagać końcowego zmatowienia. Za to podczas nadchodzących zabaw miałem o wiele bezpieczniejszą sytuację z aluminiowym podkładem.

Na taką powierzchnię naniosłem aerografem płyny AK Interactive Heavy Chipping Acrylic Fluid. I to nie był najlepszy wybór. Powinienem użyć wersji “standard”, a nie “heavy”. Ta druga powoduje, że farba ma tendencję do odpadania zbyt dużymi płatami. Od tego momentu trzeba było działać szybko, bo po zbyt długim okresie schnięcia górnych warstw farby Chipping Fluid przestaje po prostu działać.

Jako podstawowy kolor od góry wybrałem Mr. Paint MRP-139 Olive Drab 41. Od spodu zamierzałem użyć MRP-141 Neutral Gray 43, bo jasność tego koloru mi odpowiadała. Ale nie podobał mi się niebieskawy jego odcień. Na dobrych zdjęciach kolorowych Neutral Gray wydawał mi się zawsze pozbawiony niebieskiego odcienia. Wiadomo, że opieranie się na kolorowych zdjęciach jest ryzykowne, ale właśnie niedawno doczytałem w wydanej przez AK Interactive książce Real Colors of WWII Aircraft, że dla neutralizacji odcienia szarości do Neutral Gray 43 dodawano tlenku żelaza, który ma ochrowy odcień. I to by mi się teraz zgadzało. W taki sam sposób “zneutralizowałem” MRP-141 Neutral Gray dodając do niej MRP-368 Earth Yellow. Lightning miał być malowany mozajką kolorów i przygotowałem sobie do tego całą paletę barw. Najpierw górne powierzchnie pomalowałem jasnym kolorem khaki MRP-389 Tan Green FS 34201, a dolne rozjaśnionym szarym 8 * MRP-141 Neutral Gray + 1 * MRP-368 Earth Yellow + 6 * MRP-004 White.

Na to naniosłem kolory standardowe, czyli MRP-139 Olive Drab 41 i mieszankę 8 * MRP-141 Neutral Gray 43 + 1 * MRP-368 Earth Yellow od spodu z niektórymi miejscami przyciemnionymi MRP-174 US Helo Drab FS 34031 od góry i mieszanką 8 * MRP-141 Neutral Gray 43 + 1 * MRP-368 Earth Yellow + 1 * MRP-077 NATO Black od spodu. Docelowy szary od dołu namalowałem tylko na krawędziach natarcia, bo tam tylko miały występować zdrapki.

Nad tak pomalowanymi powierzchniami zacząłem się znęcać wykorzystując różne metody. Przede wszystkim zmyłem lakier w wielu miejscach używając pędzla z ciepłą wodą. Potem poprzecierałem lakier tu i ówdzie stosując gąbkę ścierną Tamiya Sanding Sponge 3000. Wreszcie drobne rysy zrobiłem zaostrzoną wykałaczką. Największym wyzwaniem w odrapywaniu modelu Tamiyi jest to, że na oryginalnych samolotach obicia i zdrapki idą często po linii nitów. A w modelu Tamiyi nitów zasadniczo nie ma! Tak więc do wyznaczenie miejsc, w których miałem operować wykałaczką wyciąłem sobie ploterem laserowym kartonowe maski z paskami w miejscu nitowania. Poniżej zestaw narzędzi, których użyłem przy zdrapkach i efekt zdrapywania.

Tak odrapany model zostawiłem na parę dni, żeby Chipping Fluid się całkowicie zdezaktywował, bo w dalszych etapach miałem sporo do maskowania.

Faza 2 – powierzchnie boczne

Kamuflaż był malowany na Lightningach pistoletem. Granica pomiędzy Olive Drab od góry i Neutral Gray od dołu była pofalowana i nieostra, ale nie aż tak bardzo nieostra. Doszedłem do wniosku, że malując kolory z ręki granica między kolorami byłaby zbyt rozmyta. Robienia granicy kolorów za pomocą plasteliny Patafix nie lubię. Drobne skrzywienie osi aerografu i w jednych miejscach linia robi się rozmyta, a w innych ostra. Zamiast tego zastosowałem metodę, którą przetestowałem na niedawno na Hellcacie FAA:

Do malowania plam wykorzystałem więc maski wycięte w grubszym papierze 100g/m2 ploterem laserowym z podklejoną nieco mniejszą warstwą folii dwustronnej i potem pięciu warstw Oramaska:

Poniżej schemat procesu tworzenia masek:

I zdjęcia nałożonych masek:

Po nałożeniu głównych kolorów urozmaiciłem powierzchnię nanosząc metodą mokrej soli i malując aerografem z ręki to jaśniejsze, to ciemniejsze miejsca.

Mając kamuflaż już nałożony zdecydowałem się na namalowanie znaków rozpoznawczych. Jak zwykle starałem się zachować taką kolejność nakładania kolorów, jaką stosowano na oryginalnym samolocie. Dlatego najpierw zamaskowałem pola wokół znaków i naniosłem Insignia Blue, potem w środku granatowych kół wkleiłem szablon gwiazdy, którego użyłem do poprawnego nałożenia wycinków koła przysłaniających granatowe pola. W końcu wyjąłem ze środka szablon gwiazdy i pomalowałem samą gwiazdę na kolor Insignia White. Na grafice poniżej pokazuję tę kolejność obrazkowo:

Faza 3 – taśmy uszczelniające

Chyba wszystkie Lightningi na Pacyfiku były dostarczane drogą morską i w związku z tym zabezpieczane przed korozją taśmami izolacyjnymi i substancją konserwującą Par-Al-Ketone. Po zdjęciu zabezpieczeń na płatowcu pozostawały ślady po taśmach i mazi po bokach pasów taśm. Najpierw spróbowałem symulować te ślady za pomocą maskowania miejsc taśm i malowaniem śladów po Par-Al-Ketone z ręki aerografem. Wykorzystałem do tego lakier MRP-180 Exhaust Soot. Jednak granice śladów były zbyt nieostre, a same ślady zbyt kontrastowe. Na P-38G-13 Shubina te ślady były na osłonach silnika ledwie widoczne.

Dlatego przygasiłem trochę ten efekt bardzo cienkimi warstwami Olive Drab i Neutral Gray, a na kadłubie zastosowałem metodę z malowania nieostrych krawędzi. Same paski zamaskowałem wzorem wyciętym w folii Oramask, a powierzchnie między paskami przysłoniłem papierową maską z dystansem z folii Orabond i Oramask. Tak to wyszło finalnie:

Oznakowanie

Jako, że od dawna chciałem zrobić model Lightninga w malowaniu Murraya Shubina, bardzo się ucieszyłem że Xtradecal wydał dwa świetne arkusiki kalkomanii do P-38 F/G/H w 1/48 do nowego modelu Tamiyi uwzględniając “Oriole” Shubina. Momentalnie zamówiłem oba arkusze w Hannantsie. Radość nie trwała długo. Gdy zacząłem analizować kalkomanie dokładniej okazało się, że prawie wszystko jest w nich niepoprawne.

Po pierwsze jedynie bardzo wczesne Lightningi z 339 Fighter Squadron miały numery indywidualne na kadłubach i na usterzeniu pionowym. Podobno samoloty z numerami od połowy przedziału 120-129 miały już numery wyłącznie na nosach. Na usterzeniu powinien być zachowany żółty numer seryjny. Nie znalazłem zdjęcia P-38 Shubina, na którym widać by było jego ogon, ale na 99% powinien być tam numer seryjny. W kalkomanii Xtradecal są cztery numery “129” i nie ma numeru seryjnego.

Po drugie numer 129 jest w kalkomaniach i tak sporo za duży. Wydaje się, że projektant w Xtradecal założył, że numer w oryginale miał 12 cali wysokości, a tak naprawdę numer miał wysokość mniej więcej 10 cali.

Po trzecie za duże są też zwycięstwa. W Xtradecal odwzorowują one flagi o oryginalnym rozmiarze 3 i 3/4 cala na 2 i 1/2 cala, a na samolocie Shubina były prawdopodobnie naklejki z flagami 3 na 2 cale.

Po czwarte wszystkie chyba malowania w kalkomaniach Xtradecal mają rażące błędy w interpretacji serii produkcyjnych. A przecież znane są ich numery seryjne. I tak samolot Shubina został opisany jako P-38F-5-LO, a był to przecież P-38G-13-LO. I te błędne serie są wydrukowane w tabliczkach opisowych na lewą burtę. Nie mówiąc o tym, że tekst na tabliczkach był akurat inny niż na prawdziwych Lightningach i z wykorzystaniem innej czcionki.

Jedyne, co w miarę dobrze odwzorowano to napis “Oriole”. Jednak po analizie wiedziałem, że i tak będę musiał robić całe oznakowanie, więc napis też narysowałem od podstaw wykorzystując zdjęcie oryginału przekształcone różnymi transformacjami w Photoshopie w taki sposób, żeby “wyprostować” kształt panelu osłony silnika.

Przygotowane oznakowanie częściowo wydrukowałem na drukarce laserowej z białym tonerem, a częściowo wyciąłem jako maski. Kalkomaniami były numery “129”, napis “Oriole”, flagi zwycięstw na nosie i panel z tabliczką znamionową. Wydrukowanie odpowiedniego odcienia żółtego nie jest możliwe bez ziarna wydruku, więc numer seryjny malowałem już za pomocą masek wyciętych Rolandem Stika w folii Oramask. Na poniższym obrazku przedstawiłem porównanie oryginalnego oznakowania Xtradecal do mojego oznakowania, które uważam za poprawniejsze:

Na modelu namalowałem też na nosie końcówkę numeru fabrycznego tego Lightninga, czyli “3351”, ale chyba przedobrzyłem. Co prawda wszystkie Lightningi miały te końcówki naniesione na nosach, ale na zdjęciach “Oriole” tego numeru nie widać. Na kamuflowanych Lightningach numery malowane farbą Neutral Gray 43, więc kontrast był mały, ale i tak w tym przypadku nie mogę się doszukać żadnych śladów tego numeru.

Numer seryjny na ogonie namalowałem na żółto lakierem MRP-142 Orange Yellow 47 na lekkiej mgiełce białego podkładu. Znaki rozpoznawcze to granatowe koła MRP-300 Insignia Blue ANA 502 / FS 15044, a na nich gwiazdy MRP-135 Insignia White ANA 601. Choć część o maskowaniu jest opisana po robieniu śladów taśm izolacyjnych, to oznakowania i taśmy robiłem równolegle bez jakiejś określonej kolejności, bo nie było miejsca, gdy oznakowanie było na śladach taśm albo odwrotnie.

W poniższym pliku są wzory kalkomanii i masek, jakich użyłem do malowania kamuflażu i do oznakowania.


Napisy eksploatacyjne

Napisy eksploatacyjne wziąłem z arkusza HGW Wet Transfer 248097 P-38F/G Lightning Stencils. Wynalazek ze zdejmowaną folią ochronną pozostawiający na modelu sam nadruk napisu jest doskonały w przypadku ostro poobdrapywanego kamuflażu. W miejscu, gdzie farba jest zdrapana można spokojnie zeskrobać część napisu wykałaczką. Ale niestety napisy eksploatacyjne z HGW nie są kompatybilne z tym, co sugeruje Tamiya. Podejrzewam, że projektanci Tamiyi lepiej przeanalizowali oznakowanie Lightningów i kalkomanie HGW są mniej zgodne z rzeczywistością.

Koła

Większość zdjęć Lightningów pokazuje, że na przednim i na głównych kołach są opony o innych bieżnikach. Prawdopodobnie wiązało się to z tym, że opony zużywały się z inną szybkością, a do jednostek za każdym razem docierały inne dostawy opon wyprodukowane przez innych producentów. W przypadku “Oriole” Shubina widać wyraźnie, że przednia opona ma prosty bieżnik rombowy typowy dla opon Goodyear, a opony podwozia głównego mają starszego typu opony z gładkim bieżnikiem, które produkowano do mniej więcej końca 1942 roku. W P-38G-13 Shubina wszystkie koła mają felgi z kołpakami.

Tamiya daje w modelu opony z bieżnikiem diamentowym, co pasowało by tu do przedniego koła. W przypadku kół podwozia głównego wypadałoby albo zaszpachlować nacięcia w bieżniku, albo kupić jakiś zamiennik, albo wydrukować nowe opony. Początkowo kupiłem nawet koła Ultracasta z gładkim bieżnikiem, ale oczywiście nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zaprojektować sobie i wydrukować własnych kół. Projekt wyszedł tak:

Jak wyszły gotowe koła można zobaczyć na zdjęciach gotowego modelu. Niestety zapomniałem cyknąć fotki po wydruku.

Wszystkie elementy 3D, które zaprojektowałem tego modelu można ściągnąć klikając w linki poniżej. Są to pliki Rhino 3D v.5 i pliki STL. Możecie używać ich do woli, ale wspomnijcie źródło skąd je ściągnęliście.



Śmigła

Śmigła pomalowałem najpierw białym podkładem Tamia Liquid Surface Primer White, potem namalowałem żółte końcówki za pomocą MRP-142 Orange Yellow 47, zamaskowałem je, całość pociągnąłem podkładem MRP-LPB Fine Surface Primer Black i wreszcie wybłyszczyłem pod kalkomanie MRP-048 Super Clear Gloss. Kalkomanie siadły bez problemu, ale okazało się, że napisy eksploatacyjne od HGW są we wściekle cytrynowo-zielonkawym odcieniu. Żeby upodobnić je do odcienia na końcówkach śmigła pociągnąłem po napisach cieniutką warstwą transparentnego pomarańczowego MRP-265 Orange Clear. Potem przymaskowałem sam napis i obmalowałem go wokół cienką warstwą czarnego podkładu MRP-LPB, bo jednak przeźroczysty pomarańczowy był trochę widoczny na czarnym. Na koniec śmigła zmatowiłem bezbarwnym matowym MRP-127 Super Clear Matt Varnish. Na zdjęciu śmigło po nałożeniu kalkomanii. To po lewej ma oryginalny kolor napisów HGW. To po prawej ma na napisach cienką warstwę Orange Clear:

Lufy karabinów i działka

Do modelu dokupiłem na samym początku lufy z Mastera. Są piękne. Ale powinienem lepiej przemyśleć sposób ich montażu. Zostawiłem to sobie na koniec prac, żeby nie pobrudzić / połamać luf. Jednak okazało się to bardziej skomplikowane, niż mogłoby się to wydawać. Lufy są węższe, niż otwory w nosie i nie można ich tak wkleić do środka. Dlatego na lufy karabinów 0.5 cala musiałem nałożyć tulejki dystansowe, które zrobiłem z mosiężnych rurek 1.20mm OD * 0.96mm ID o długości około 2.5mm. Żeby rurki dało się nałożyć na lufy musiałem je nieco rozwiercić wiertłem 1mm. Takie rurki nałożyłem na wysunięte końcówki luf, czyli na około 1mm. Na lufę działka nałożyłem zaś mosiężną rurkę 1.30mm OD * 1.00mm ID o długości około 9.5mm. Tak obudowane lufy chemicznie poczerniłem kwasem Uschi van der Rosten UVDR-2 Burnishing Agent for Brass.

Zbiorniki paliwa

W modelu Tamiya są dwa typy podwieszanych zbiorników paliwa – 300 galonowe i 150 galonowe. Te większe były używane w zasadzie do przelotów niebojowych. Po jednym takim zbiorniku i jednym mniejszym miały tez podwieszone Lightningi lecące na przechwycenie admirała Yamamoto. Jednak standardowo w lotach bojowych wykorzystywano zbiorniki 150 galonowe i takie podwiesiłem pod swoim modelem. Z czystej fantazji postanowiłem, że każdy ze zbiorników pomaluję trochę inaczej. Jeden jest jaśniejszy i pomalowany dokładnie takimi kolorami jak cały Lightning, a drugi ciemniejszy, niby mniej zużyty, pomalowałem od góry MRP-174 US Helo Drab, a od dołu przyciemnioną mieszanką 8 * MRP-141 Neutral Gray 43 + 1 * MRP 368 Earth Yellow + 2 * MRP-077 NATO Black.

Użyte kolory

W tabeli poniżej jest podsumowanie farb, jakich użyłem podczas budowy Lightnings:

Yellow Green (w kokpicie)1 * MRP-129 Zinc Chromate
1 * MRP-131 Interior Green
Dull Green (w kokpicie)MRP-140 Medium Green 42
Aluminum lacquer (w komorach podwozia)Alclad II ALC-101 Aluminum
Dark Olive Drab 41 (ciemniejszy odcień)MRP-174 US Helo Drab FS 34031
Dark Olive Drab 41 (standardowy odcień kamuflażu)MRP-139 Olive Drab 41
Dark Olive Drab 41 (rozjaśniony)2 * MRP-139 Olive Drab 41
1 * MRP -389 Tan Green FS 34201
Dark Olive Drab 41 (bardzo rozjaśniony pod warstwę właściwą) MRP -389 Tan Green FS 34201
Neutral Gray 43 (ciemniejszy odcień)8 * MRP-141 Neutral Gray 43
1 * MRP-368 Earth Yellow
2 * MRP-077 NATO Black
Neutral Gray 43 (standardowy odcień kamuflażu)8 * MRP-141 Neutral Gray 43
1 * MRP-368 Earth Yellow
Neutral Gray 43 (rozjaśniony)8 * MRP-141 Neutral Gray 43
1 * MRP-368 Earth Yellow
6 * MRP-004 White
Insignia Blue (w znakach rozpoznawczych)MRP-300 Insignia Blue ANA 502 / FS 15044
Insignia White (w znakach rozpoznawczych)MRP-135 Insignia White ANA 601
Insignia Yellow (w numerach seryjnych i na końcach śmigieł)MRP-142 Orange Yellow 47

Pozostały brudzing

Cały Lightning otrzymał “łosia” z Tamiya Panel Line Accent Color Dark Brown i dodatkowo wtarte w powierzchnię punkty farby olejnej Abteilung 502 ABT Cream Brown. Różne zacieki oleju i dodatkowe punkty, kreski robiłem kredkami Prismacolor Sepia i Prismacolor Brun Ombre Fonce. Smugi osadzonego ołowiu z paliwa za rurami wydechowymi pomalowałem wieloma przejściami aerografu zatankowanego mieszanką 1 * MRP-257 Clear Doped Linen + 2 * MRP-127 Super Clear Matt Varnish.

Reflektory, światła, lampy

Te duże reflektory lądowania od spodu skrzydeł pochodzą z zestawu Tamiyi. Wnęki pomalowałem płynnym chromem Molotowa, a szybki pochodzą z zestawu. Tak samo podszedłem do trzech świateł identyfikacyjnych na spodzie kadłuba, ale te pomalowałem transparentnymi farbami MRP. Światła nawigacyjne na końcówkach skrzydeł i na statecznikach Tamiya zamodelowała jako wypukłości na wyprasce. Po pomalowaniu modelu ściąłem te wypukłości półokrągłym skalpelem i odtworzyłem z kropli kleju UV. Potem pomalowałem je transparentnymi farbami niebieską i czerwoną na skrzydłach, a na usterzeniu mieszanką bezbarwnego i białego MRP, żeby zasymulować “mleczny” biały klosz.

Antena

Radiostacje SCR-274 wymagały stosowania drutowych anten rozpiętych na konstrukcji samolotu. W przypadku P-38 był to skomplikowany układ w kształcie litery “Y” rozpięty między tylną częścią owiewki, a statecznikami pionowymi. Poniżej umieściłem skan z katalogu części zamiennych dla P-38H, P-38J i F-5B.

Zestaw antenowy przymocowany był do przedniej ramy tylnej części owiewki nieco na prawo od osi samolotu. Zdecydowałem, że nie będę przyklejał anteny bezpośrednio do owiewki, bo może się to skończyć tragicznie. Zamiast tego przewierciłem ramę owiewki i wsunąłem do otwory pręt srebrno niklowy z Albion Alloys o średnicy 0.2mm. Pręt przymocowałem małą kropelką kleju UV Ataszek. Po naświetleniu kleju przyciąłem i opiłowałem pręt tak, żeby wystawał nad owiewkę ułamki milimetra.

Sam zespół antenowy przygotowałem na boku. Dobre naciągnięcie anteny można osiągnąć używając elastycznego naciągu, na przykład Uschi van der Rosten Rig That Thing. I takiej linki w wersji “Fine” użyłem do głównych przewodów ciągnących się do stateczników. Jednak przedni kawałek nie powinien się rozciągać i dlatego tę część zrobiłem z żyłki wędkarskiej 0.06mm. Imitację śrub rzymskich i izolatorów zrobiłem z kawałków rurki aluminiowej Albion Alloys o średnicy zewnętrznej 0.4mm, a wewnętrznej 0.2mm. Pierwsza rurka za owiewką miała 10mm, druga 1mm, a rurki na końcach dwóch odnóg anteny też po 1mm. Warto zwrócić uwagę, żeby te dwie rurki na końcach przyklejać dopiero po naciągnięciu i wklejeniu całego zespołu antenowego. Inaczej końcówki za rurkami też nam się w nieopanowany sposób rozciągną przy montażu.

Galeria końcowa

Po doklejeniu anteny Ligthning był wreszcie gotowy. Irek Targoń zwrócił mi uwagę, że na dole tylnej części owiewki śruby mocujące powinny też być odrapane, bo w P-38F/G dostęp do radiostacji możliwy był dopiero po odkręceniu całej owiewki. I już miałem te nity zapuścić łosiem, kiedy się zorientowałem, że Tamiya nie zrobiła tam żadnych wglębień, a zamiast tego dodała kalkomanie z czarnymi łukowatymi pasami i jasnymi punktami do naklejenia w tym miejscu. Spasowałem. Ligthning był już z otwartym, trzymającym się na słowo honoru daszkiem i przyklejoną anteną. Kombinując w tym miejscu mogłem więcej zepsuć niż naprawić. W następnym P-38 zadbam o te starte do gołego śruby.

Zdjęcia do galerii robiłem Canonem Powershot G9X Mark II.

Udostępnij: