Artukuły historyczne

Albert Houle i Operacja „Czekolada”

Ratując prestiż krajanów

Oblatywanie powypadkowych samolotów to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Znudzony do granic możliwości Houle nie mógł doczekać się rozpoczęcia drugiej tury bojowej. I miał na nią całkiem konkretny plan. Jako Kanadyjczyk chciał być przydzielony do jedynego dywizjonu RCAF w rejonie śródziemnomorskim, do 417 dywizjonu Spitfirów „City of Windsor”, który właśnie został włączony do 244 skrzydła. Zaczął się o to bardzo intensywnie starać, wykorzystując wszelkie znajomości. Można by się domyślać, że kierował nim patriotyzm i duma narodowa. No jednak to nie do końca było tak. Patriotyzm, a i owszem, ale duma to raczej nie. 417 dywizjon dał się poznać jako jednostka skrajnie nieudolnych ciamajdów, z których naśmiewał się cały RAF w regionie. Jego kolega Sgt W. J. Steele, z którym walczył w „dwieście trzynastym” nad El Alamein, służył teraz właśnie w „czterysta siedemnastym” i w liście do Berta potwierdził najgorsze plotki. Podobno wśród załóg innych dywizjonów popularna była opinia, że jeśli do wyboru byłoby zaufanie eskorcie dwunastu Spitfirów z „czterysta siedemnastego” albo sześciu Spitfirów z innego dywizjonu, to każdy wybrałby te sześć Spitfirów z innego dywizjonu. Dowolnego byle nie 417. I tak Houlemu było po prostu wstyd za swoich, więc zapragnął zaciągnąć się do tej jednostki i pomóc im w naprawie reputacji.

Starania Berta przyniosły skutek w czerwcu 1943. Aby wyciągnąć 417 dywizjon z bagna, na jego dowódcę mianowano S/Ldr Percivala Stanleya Turnera, a na dowódcę jednej z eskadr F/Lt Houlego. „Bull” Turner był trochę Brytyjczykiem, trochę Kanadyjczykiem. Urodził się w hrabstwie Devon w Wielkiej Brytanii, ale jako dziecko wyemigrował z rodziną do Toronto. W 1938 roku wrócił do Wielkiej Brytanii i zaciągnął się do RAF. Walczył nad Francją w 1940 roku, potem w Bitwie o Anglię i nad Kanałem La Manche. W 1942 roku dowodził legendarnym 249 dywizjonem RAF nad Maltą. Miał na koncie 14 zwycięstw, choć do dziś udało się zidentyfikować 10 i ⅓  z nich. Należał więc do najbardziej doświadczonych dowódców RAF w rejonie śródziemnomorskim. 

Pierwszy jednak do 417 dołączył Bert Houle, który 11 czerwca 1943 roku przejął dowodzenie eskadrą „B” w miejsce F/Lt Pentlanda, który wrócił do Kanady. S/Ldr Percival Turner objął dowodzenie dywizjonem dwa tygodnie później, 24 czerwca 1943. Turner i Houle rozumieli się podobno bardzo dobrze. Byli pokrewnymi duszami. Gdy Houle pojawił się w dywizjonie, stacjonował on jeszcze w Ben Gardane na pograniczu tunezyjsko-libijskim. 19 czerwca 1943 dywizjon został przerzucony na lotnisko Luqa na Malcie, aby stamtąd wspierać lądowanie na Sycylii. Choć w księdze operacyjnej 417 dywizjonu w raportach czerwcowych są poważne luki, to widać że głównym zadaniem dywizjonu było wtedy wymiatanie nad Sycylią i zapewnianie eskorty bombowcom RAF i USAAF tę Sycylię bombardujących.

Spitfiry Mk.V z 417 dywizjonu RCAF. Zdjęcie wykonano jeszcze nad Afryką przed przeniesieniem Alberta Houle do tego dywizjonu. Podczas działań z Luqa na Malcie w czerwcu i lipcu 1943 roku samoloty te wyglądały mniej więcej tak samo.
[Źródło: iwm.org.uk]

W końcu 9 lipca 1943 Alianci wylądowali na południowych i południowo wschodnich wybrzeżach Sycylii. Zadania dywizjonu w zasadzie się nie zmieniły, ale jak się okazało, miał on być jedną z tych jednostek, które w pierwszej kolejności zostaną przerzucone na samą wyspę, aby na miejscu wspierać walczące tam wojska. 15 lipca wieczorem cały personel 417 dywizjonu poza wyznaczoną grupą pilotów zapakował się w porcie Valetta na barki i w nocy przepłynął na Sycylię. Pierwotnym celem było lotnisko w Pachino na najbardziej wysuniętym na południowy wschód cyplu Sycylii, ale po dotarciu tam do dywizjonu dotarła informacja, że nowym miejscem stacjonowania będzie jednak położone 30 kilometrów na północ, bliżej Syrakuz, lotnisko Cassible. 16 lipca o 18:00 na nowe lotnisko przelecieli też z Luqa piloci, którzy przyprowadzili wszystkie Spitfiry dywizjonu.

Działania na Sycylii były bardzo intensywne. Dywizjon wykonywał po dwie, trzy misje dziennie. I znowu, jego zadanie polegało przede wszystkim na patrolach, wymiataniu i eskorcie alianckich samolotów, choć na tym etapie walk eskortowane były głównie myśliwsko – bombowe Kittyhawki z 239 Wing RAF. Kanadyjski dywizjon posuwał się przy tym w ślad za atakującymi wojskami naziemnymi i tak 26 lipca 1943 roku przeniósł się na lotnisko Lentini West leżące 40 kilometrów bardziej na północ.

3 sierpnia 1943 roku Turner i Houle wybrali się ciężarówką na północ w poszukiwaniu nowej, lepszej lokalizacji dla dywizjonu. Zamiast przytulnego lotniska znaleźli jednak zakopaną w ziemi minę i wylecieli w powietrze. Dosłownie. Houlego wyrzuciło z szoferki jak z katapulty w samochodzie Jamesa Bonda, a Turnera rozpłaszczyło na ścianie kabiny. Jakim cudem przeżyli? Nie wiadomo. Bert był mocno potłuczony i miał przebite bębenki w uszach. Jego rekonwalescencja miała potrwać miesiąc. Turner ucierpiał mniej i wrócił do działań dość szybko. Houlego ominęło przez to przezbrojenie dywizjonu ze Spitfirów Mk.Vb i Mk.Vc na nowiutkie Spitfiry Mk.VIII, i co ważniejsze inwazja na kontynentalne Włochy. Inwazja ta była diametralnie inna niż typowe inwazje II wojny światowej, bo polegała na kumulujących się lądowaniach coraz większych sił alianckich dzień po dniu w różnych miejscach. Pierwsze lądowanie miało miejsce 3 września, kolejne w następnych dniach. 8 września 1943 Włochy skapitulowały, a dzień potem doszło do wielkich desantów pod Salerno i pod Tarentem.

417 dywizjon RCAF w walkach nad Sycylią.
[Podkład: snazzymaps.com]

Houle wrócił do 417 dywizjonu 14 września 1943. W tym czasie stanowiska dowódców obu eskadr były zajęte, więc został przyjęty na nadmiarowy etat. Zanim Bert zdołał wystartować na jakiś lot bojowy, 19 września 1943 dywizjon został przebazowany na „obcas” włoskiego buta, na lotnisko Grottaglie nieopodal Tarentu, a 25 września na lotnisko Gioia del Colle. Stamtąd Houle z całym dywizjonem wykonał do końca września kilka misji, tradycyjnie polegających na wymiataniu nad terenem lądowania w okolicy miasta Foggia, i jednym locie w eskorcie Kittyhawków z 239 skrzydła. Najciekawszą, bo wcześniej niepraktykowaną przez dywizjon misją była ochrona konwoju płynącego do Włoch, do Brindisi, która miała miejsce 30 września 1943.

Pierwsza połowa października miała za to upłynąć na wykonywaniu do znudzenia patroli nad miastem Termoli 75 kilometrów na północny zachód od Foggia. podczas jednego z takich patroli, 4 października 1943 roku, „czterysta siedemnasty” dostał wreszcie szansę na naprawienie reputacji. Gdy około 11:00 Spitfiry dotarły nad Termoli, piloci dojrzeli w mieście wybuchy bomb i zaraz dostrzegli też winowajców. Napastnikami było dziesięć myśliwsko bombowych Focke Wulfów FW 190. Bert Houle poprowadził jedną z sekcji do ataku, zestrzelił jedną Fokę i uszkodził dwie inne. Gdy Niemcy otrząsnęli się z zaskoczenia, nie próbowali podejmować walki, lecz lekkim nurkowaniem na pełnym gazie uszli na północ. Nie było to dziwne, bo zaatakowaną przez Kanadyjczyków jednostką była szturmowa eskadra 9/SKG 10. W zestrzelonej FW 190A-5 zginął Uffz. Josef Braschaus. Zwycięstwo Houla było pierwszym zwycięstwem 417 dywizjonu w kampanii w kontynentalnych Włoszech.

Walki nad Termoli i rzeką Sangro.
[Podkład: snazzymaps.com]

Ostatni lot w roli dowódcy eskadry 417 dywizjonu Houle wykonał 9 października 1943. Był to znowu patrol nad Termoli. Zaraz potem Berta przeniesiono ponownie do 145 dywizjonu RAF. Ten ruch był głęboko przemyślany i bardzo podstępny. Dowódca „czterysta siedemnastego” S/Ldr „Stan” Turner miał być niedługo awansowany na dowódcę skrzydła i Houle miał zająć jego miejsce, jako najlepszy, najbardziej doświadczony pilot w dywizjonie. Bert był jednak przy tym swoim chłopakiem, który błyskawicznie wchodził ze wszystkimi w relacje koleżeńskie. Plan dowództwa Mediterranean Air Command był taki, żeby Houle rozluźnił więzy z kolegami z dywizjonu, powalczył sobie trochę gdzie indziej, a potem wrócił już w roli dowódcy dywizjonu.

145 dywizjon był wtedy dowodzony przez amerykańskiego asa walczącego w RAF S/Ldr Lance Wade. Wade zaczynał swoją karierę w Afryce Północnej w 33 dywizjonie Hurricanów we wrześniu 1941 roku. Na myśliwcach Hawkera zestrzelił 12 samolotów indywidualnie i 2 zespołowo (13.000 zywcięstw) stając się jednym z najskuteczniejszych pilotów Hurricanów na tym froncie. W styczniu 1943 objął dowództwo eskadry w 145 dywizjonie Spitfirów i tam spotkał osobiście Berta Houle. Walczyli razem przez miesiąc, 28 stycznia 1943 Wade awansował do stopnia Squadron Leadera i objął dowództwo, ale dzień później Houle zakończył turę bojową. W chwili powtórnego przybycia Houlego do 145 dywizjonu Lance Wade miał już na koncie 22 zwycięstwa indywidualne i 2 zespołowe (czyli 23.000 zwycięstwa według sumy ułamków).

Bert nie potrzebował specjalnie aklimatyzacji. Część pilotów tego dywizjonu znał jeszcze ze poprzedniej swojej służby w „sto czterdziestym piątym” w styczniu 1943. Pierwszy lot wykonał więc od razu 10 października 1943 roku, a był to… patrol nad Termoli. Później oprócz nudnego patrolowania wykonywał on też inne misje jak eskorta bombowców czy bardzo rzadko ataki na cele naziemne. Ale w tym czasie 145 dywizjonowi nie udało się spotkać w powietrzu żadnego wrogiego samolotu.

Jednym z ciekawych lotów było polowanie na pojazdy wroga wykonane 15 października. Dwanascie Spitfirów VIII pod dowództwem S/Ldr Lance Wade, w tym Spitfire Houlego, wystartowało o 14:15 i ruszyło ku drogom i torom kolejowym na wybrzeżu Adriatyku wokół Porto San Giorgio. Najpierw piloci zaatakowali dość bezskutecznie pociąg koło Tronto, potem sześć pojazdów na południe od Pedaso, też bez większego efektu. Od strony Trondino anemiczny ogień otworzyła tamtejsza artyleria przeciwlotnicza. Dywizjon wykręcił więc w stronę Tortoretto. Pamiętajmy, że żelazną zasadą był atak celów naziemnych z zaskoczenia i tylko raz. Nawet jak atak się nie udał, to piloci lecieli dalej szukać innych ofiar. Na południe od Tortoretto dywizjon wykrył kolejny pociąg i znowu Spitfiry przejechały po nim ogniem z działek, po czym wróciły do bazy. Ot dzień jak co dzień w targanych wojną Włoszech.

Spitfire JF472 „ZX-J”, osobisty samolot dowódcy 145 dywizjonu RAF S/Ldr Lance Wade.
[Źródło: Fündekals :), www.fundecals.com]

Houle walczył w składzie „sto czterdziestego piątego” nieco ponad miesiąc i wykonał w sumie szesnaście dość bezpłciowych lotów bojowych. 13 listopada 1943 roku, kiedy cały dywizjon łącznie z Bertem patrolował linię frontu, przyszła informacja, że Houle ma wracać do „czterysta siedemnastego”. Ale jednak jeszcze nie na stanowisko dowódcy dywizjonu, a znowu na stanowisko dowódcy eskadry, bo zwolnił się tam etat. F/Lt R.L. Paterson zakończył bowiem turę bojową. Jednak Bert pozostał w 145 dywizjonie dzień dłużej, aby wziąć udział w wielkim wydarzeniu wręczenia specjalnego wyróżnienia dla tej jednostki przez samego dowódcę Desert Air Force marszałka Broadhursta. Jeszcze dzień później, to jest 14 listopada 1943, Houle wykonał ostatni siedemnasty lot w „sto czterdziestym piątym”, który polegał już tylko na pożegnalnym pooglądaniu sobie okolicy z powietrza.

15 listopada 1943 roku Houle stawił się w 417 dywizjonie, ale od razu dostał parę dni wolnego. Pierwszy lot bojowy w „nowym/starym” dywizjonie wykonał dopiero 19 listopada 1943, podejmując nieskuteczną próbę przechwycenia trzech samolotów. Tego dnia gruchnęła oficjalnie wiadomość, że obecny dowódca dywizjonu S/Ldr Percival Turner jest awansowany do stopnia Wing Commandera i zostaje mu powierzone dowodzenie całym 244 skrzydłem. Dzień później Houle dostał awans na Squadron Leadera i mianowano go wreszcie dowódcą 417 dywizjonu. To trzeba było oczywiście opić. Impreza trwała do późna, a na szczęście zła pogoda nazajutrz przyniosła lotnikom dzień laby. Brak aktywności wroga i deszcze spowodowały, że „czterysta siedemnasty” mógł się obijać jeszcze przez cały tydzień.

Pierwszy lot na czele dywizjonu Houle wykonał 27 listopada 1943. Było to pierwszy z całej serii patroli nad przyczółkiem na rzece Sangro, który Brytyjczycy utworzyli jako krok mający doprowadzić do pokonania od wschodu Linii Gustawa. Luftwaffe próbowała bombardować brytyjskie pozycje za pomocą myśliwsko bombowych FW 190 i Bf 109G. Codziennie dochodziło do jakichś walk, ale 417 odniósł pierwsze zwycięstwa dopiero 30 listopada, kiedy F/O D. E. Eastman i W/O H. G. Johnson zgłosili strącenie dwóch FW 190 na pewno, a F/O J. A. O’Brian jednego FW 190 prawdopodobnie. Były to jednak zapewne Messerchmitty, bo tylko one figurują na niemieckich listach strat z tego dnia.

3 grudnia 1943 Houle dowodził dwoma patrolami. Pierwszy, rozpoczęty o 7:25 nie przyniósł żadnych wydarzeń, ale drugi, do którego dywizjon wystartował o 14:25 wręcz przeciwnie. Od pewnego czasu patrole dywizjonu były wykonywane w taki sposób, że jedna sekcja leciała niewysoko nad frontem, jakieś 2 – 3 tysiące metrów, a druga dużo wyżej, często na wysokości 5 tysięcy metrów. Nie inaczej było tym razem. I to ta wyżej lecąca sekcja z Houlem na czele wykryła 7 Messerschmittów Bf 109. Houle poprowadził sekcję do ataku i sam szybko zestrzelił dwa Messery. W jednym z nich seria z działka Hispano odstrzeliła cały ogon i wrak płonąc jak pochodnia spadł na ziemię. Zwycięstwa potwierdził skrzydłowy Berta F/O J.S. Bushe. Najprawdopodobniej tak spektakularnie zniszczonym przez Houlego samolotem był Bf 109G-6 trop z białą 14 pilotowany przez Uffz Heinza Grundmanna z 3/JG 77. Koledzy Grundmanna z 3/JG 77 widzieli, jak został trafiony przez Spitfira i jak na skutek tego eksplodował w nim zbiornik paliwa. PIlot prawdopodobnie zginął, w każdym razie został uznany za zaginionego.

8 grudnia 1943 dywizjon stoczył nad Sangro trudną walkę z eskadrą FW 190. I tym razem Kanadyjczycy podzielili się na górną „białą” sekcję patrolującą na poziomie 5 000 metrów (15 000 stóp)  i „czerwoną” sekcję lecącą na wysokości 2 500 metrów (8 000 stóp). „Biali” z Houlem na czele dostrzegli więcej niż 15 FW 190 zbliżających się z zachodu i natychmiast je zaatakowali. Foki zanurkowały, a Spitfiry za nimi. Wszyscy czterej piloci „białej” sekcji strzelali do wrogów, ale nikt nie zaobserwował trafień. Kawalkada Fok i Spitfirów szybko minęła lecącą niżej „czerwoną” sekcję i ta też włączyła się do walki. F/O G. K. Horricks zgłosił zestrzelenie jednej Foki, ale zaraz potem jego Spitfire dostał pociskiem z działka przeciwlotniczego. F/O R. H. Little zgłosił zwycięstwo prawdopodobne i uszkodzenie Foki, ale on z kolei został zestrzelony przez jakiegoś FW 190. Obaj kanadyjscy piloci zdołali na szczęście wylądować po własnej stronie. Było to jednak ostatnie starcie 417 dywizjonu w 1943 roku mimo wykonywania jeszcze wielu patroli na Sangro.

Pierwsza połowa stycznia 1944 roku przyniosła pewne zmiany w wykonywanych misjach. 417 dywizjon nie patrolował już statycznie linii frontu, lecz rozpoczął wymiatania i ofensywne patrole głębiej nad terytorium wroga. Często dochodziło do ataków na cele naziemne. 9 stycznia 1944 roku sekcja Berta ostrzelała i zniszczyła dwie lokomotywy, a uszkodziła trzecią w okolicach Meccia. 10 stycznia 1944 Houle zniszczył na drodze między Campo di Giova, a Sulmoną sześciotonową ciężarówkę i uszkodził inną. 14 stycznia 1944 dywizjon zrobił spustoszenie na torach w okolicy Campo di Giove, a sam Houle zniszczył tam lokomotywę.

Spitfire Mk.VIII z 417 dywizjonu startuje do lotu z lotniska Canne we Włoszech w regionie Foggia. Zdjęcie wykonano 28 października 1943 roku, podczas czasowego przeniesienia Berta Houle do 145 dywizjonu RAF.
[Źródło: iwm.org.uk]
Udostępnij: