Artukuły historyczne

Neville Duke – as przestworzy i pilot doświadczalny

Walki na Kanałem La Manche

Zostać pilotem, czy marynarzem, marynarzem, czy pilotem? Takie dylematy towarzyszyły małemu Nevillowi od kiedy pamiętał. To były zresztą fascynacje jego całej paczki klasowej. Już w wieku 7 lat zaczął robić modele samolotów, ale tak żeby były jak najwierniejszymi kopiami brytyjskich dwupłatowców. Ba, szybko dorobił się 70 zrobionych przez siebie modeli i całej dioramy z lotniskiem, hangarami i pojazdami obsługi. Ale potem po wycieczce statkiem zaczął strugać okręty. I tak na zmianę. Wreszcie w lecie 1939 roku dowiedział się, że Royal Navy uruchamia zajęcia dla młodzieży, które przygotować ją miały do służby w lotnictwie marynarki. Co za piękna sprawa! Obie pasje ustrzelone za jednym zamachem! Niestety jak się tam zgłosił, to miejsca były już wyczerpane, a wybuch wojny doprowadził do skasowania tej inicjatywy.

Neville zmienił więc plany i zaczął podchody w RAF. Tam był z kolei za młody. Ale 11 stycznia 1940 roku, w dniu swoich 18 urodzin złożył oficjalny wniosek w Ministerstwie Lotnictwa o przyjęcie go do szkoły lotniczej. Tam też kolejki do szkolenia były zapchane i musiał czekać aż sześć miesięcy. Proponowano mu, żeby zamiast pilotem został strzelcem radiotelegrafistą, bo akurat w tym “zawodzie” były wakaty, ale Duke nie chciał o tym słyszeć. Żeby zarobić na życie zaczął pracować jako urzędnik w firmie pośrednictwa nieruchomości Neve and Sons. Tego rodzaju praca była zresztą wymarzona dla niego przez jego rodziców. Wreszcie po katastrofie we Francji i po Dunkierce RAF otworzył szeroko wrota szkół lotniczych. Neville trafił więc do 4 Initial Training School, gdzie 20 sierpnia 1940 roku po raz pierwszy oddano mu stery dwumiejscowego Tiger Motha.

Zaliczając kolejne etapy szkolenia Duke trafił już jako certyfikowany pilot do 58 OTU w Grangemouth w Szkocji. Tam miał szansę pierwszy raz lecieć Spitfirem i od razu go zepsuł. Jak wspominał, Spitfire był świetnym samolotem o oszałamiających wtedy osiągach, ale dwie rzeczy były w nim mało komfortowe. Pierwsza to ręczne pompowanie podczas wciągania podwozia, przez co wznosząc się samolot kiwał się cały w górę i w dół od mimowolnych ruchów drążkiem sterowym. Druga to trudne lądowanie. I właśnie lądując Duke zaparkował Spitfire na nosie niszcząc śmigło.

Po zakończeniu szkolenia pytano młodych pilotów gdzie chcieliby służyć i Neville bez wahania palnął, że w słynnym Biggin Hill. O dziwo nikt mu nie robił problemów w dostaniu się do tego jednego z najbardziej elitarnych skrzydeł myśliwskich RAF. W kwietniu 1941 trafił do eskadry B dowodzonego przez Jimmy Rankina 92 Squadron RAF. Skrzydłem dowodził sam Adolph “Sailor” Malan, bohater walk nad Dunkierką i Bitwy o Anglię. Oprócz dywizjonu 92 w skład skrzydła wchodziły dywizjon 74 i dywizjon 609. Duke trafił do elitarnego dywizjonu razem z innym młodym lotnikiem i byli to pierwsi w 92 dywizjonie piloci, którzy zaczęli szkolenie już po wybuchu wojny. RAF to nie Armia Czerwona i nie potraktowano dwójki nowych jak “kotów”, tylko starano się im pomóc w każdy możliwy sposób. Jak wspominał Duke w Biggin Hill dało się jeszcze odczuć klimat Bitwy o Anglię, która skończyła się prawie pół roku wcześniej. A to dlatego, że dalej stały tam uszkodzone budynki, straszyły powybijane okna, wszędzie widać było zniszczenia zadane przez Luftwaffe.

Choć rok 1941 kojarzy się bardziej z mało udaną ofensywą RAF na siły niemieckie w północnej Francji, to mało się wspomina o podobnych działaniach Luftwaffe nad południową Anglią. Co prawda duże dzienne naloty Heinkli, Dornierów i Junkersów odeszły już w niepamięć, ale bombowce dalej bombardowały Albion nocami, a w dzień nad Wyspy Brytyjskie zapuszczały się eskadry i sekcje samolotów myśliwskich i myśliwsko – bombowych. Skrzydło w Biggin Hill wykonywało więc na zmianę patrole i przechwycenia intruzów nad południową Anglią i operacje zaczepne nad Francją. Do walk dochodziło bez przerwy i choć straty były poważne, to trzy dywizjony skrzydła stawały się kuźnią nowych asów RAF. Duke nie musiał czekać długo na pierwszą walkę. 26 kwietnia 1941 wziął udział w przechwyceniu siedmiu Bf 109 i oddał nawet w kierunku jednego z nich serię. Zaliczono mu to jako uszkodzenie.

Neville Duke na początku swojej kariery przed Spitfirem Mk.V z 92 dywizjonu RAF.
[Źródło: www.iwm.org.uk]

14 czerwca 1941 Duke starł się z Messerami ponownie i tym razem dał ostro ciała. Podczas osłaniania Blenheimów lecących nad St. Omer Brytyjczycy byli zaatakowani przez eskadrę Bf 109. Neville zauważył, jak jeden ze Spitfirów goni za Bf 109, ale i do jego ogona zbliża się inny Messerschmitt. Mimo, że Duke był skrzydłowym dowódcy eskadry B Alana Wrighta, porzucił on swojego prowadzącego i wykręcił w stronę goniących się samolotów. A nie powinien tego robić, a przynajmniej powinien ostrzec prowadzącego. Ten zaś walczył bezstresowo myśląc, że jego ogona pilnuje Duke. Przypłacił to lądowaniem przymusowym postrzelanym Spitfirem koło Lympne. Wright okazał wyrozumiałość i nie ukarał Duka, a nasz bohater zapamiętał tę lekcję do końca życia.

23 czerwca 1941, podczas eskortowania Blenheimów nad Bethune 92 dywizjon został zaatakowany przez Messerschmitty. Neville został oddzielony od reszty i znalazł się sam na sam z pięcioma Bf 109. Na szczęście udało mu się ewakuować, a przy okazji zgłosić jednego Messerschmitta jako uszkodzonego. Co ciekawe, w swoich wspomnieniach był przekonany, że to właśnie było jego pierwsze zaliczone uszkodzenie.

Dwa dni później, 25 czerwca, podczas kolejnego lotu w osłonie Blenheimów ponownie bombardujących St Omer, Neville Duke zaliczył swoje pierwsze pewne zwycięstwo. Dopadł on Bf 109 ścigającego Spitfira, który gonił innego Messera. Z dystansu 150 metrów trafił go celnie i z Messerschmitta buchnęły opary glikolu. Lecąc nad ofiarą przyjrzał się kokpitowi niemieckiego myśliwca. Pilot wisiał na drążku sterowym nie rozglądając się. Wyglądał już jak martwy. Bf 109 przechodził w coraz ostrzejsze nurkowanie i w końcu rozbił się w okolicach Dunkierki.

Parę dni potem Duke dostał jakiegoś zapalenia gardła, ale mimo to chciał latać. I w kolejnej misji podczas ucieczki w nurkowanie przed dwoma Messerschmittami poczuł koszmarny ból w uszach. Po chwili zorientował się że nic nie słyszy. Trafił po tym na tydzień do szpitala. Do latania wrócił dopiero po trzech tygodniach. 9 sierpnia 1941 Neville zestrzelił jeszcze jednego Messerschmitta. Późniejsze walki okazały się dla niego mniej owocne, za to coraz trudniejsze. Nad Francją pojawiły się Focke Wulfy 190 i 92 dywizjon zaczął ponosić dotkliwe straty. We wrześniu 1941 dywizjon dywizjon przeniesiono do Gravesend przy ujściu Tamizy. Było to trochę dalej od Kanału La Manche, ale operacje kontynuowano. I dalej dywizjon ponosił spore straty. Wreszcie pod koniec miesiąca trzech pilotów 92 dywizjonu otrzymało polecenia przeprowadzki do jednostek walczących poza Wielką Brytanią. Byli to Peter “Hunk” Humphrey, Philip Archer i Neville Duke. Phillip Archer miał walczyć w osłonie konwojów na Hurricanach zainstalowanych na statkach transportowych, a Humphrey i Duke popłynęli do Afryki. Z tym ostatnim zaczęła go wiązać bliska przyjaźń. Los sprawi, że ich szlak bojowy będzie się krzyżować jeszcze wielokrotnie.

Udostępnij: