Artukuły historyczne

Spitfiry nad Darwinem

Miłe złego początki

Działania “Skrzydła Churchilla”, jak szybko przezwano 1 Australian Fighter Wing, zaczęły się nieźle. 6 lutego 1943 klucz Roberta W. Fostera z 54 dywizjonu przechwycił niedoścignioną dotąd rozpoznawczą Ki-46 “Dinah” z 70 Dokuritsu Chutai. Japońska maszyna leciała na wysokości 5200 metrów. Wystarczająco, żeby czuć się bezpiecznie w starciu z Kittyhawkami, ale zbyt nisko by ujść przed Spitifirami. Foster był jednym z siedmiu pilotów skrzydła z doświadczeniem bojowym. Jako pilot Hurricane w 605 dywizjonie wziął udział w Bitwie o Anglię i miał na koncie jednego Bf 109 zestrzelonego indywidualnie i jednego Ju 88 zestrzelonego wraz z innym pilotem. Teraz lecąc na czele klucza Spitfirów Mk.Vc bez problemu osiągnął wskazaną przez operatorów radaru wysokość 6700 metrów i dostrzegł “Dinah”, kiedy ta wracała już na północ. Lekko nurkując Foster spokojnie dogonił “Dinah”. Otworzył ogień z odległości 300 metrów i japońska maszyna zapaliła się, spiralą zaczęła opadać w dół, a w końcu uderzyła w powierzchnię wody. Było to wyjątkowo łatwe zwycięstwo. Dobry omen? Raczej miłe złego początki.

F/Lt Robert W. Foster przed nosem Spitfira “Yvonne”. Foster był doświadczonym pilotem RAF, który szlify zbierał w Bitwie o Anglię w składzie 605 dywizjonu Hurricanów. W 1940 roku zestrzelił 1 Bf 109 indywidualnie i 1 Ju 88 zespołowo. W 1943 roku w Australii dowodził eskadrą w 54 Squadron RAF. Podczas walk z Japończykami zaliczono mu 5 samolotów zestrzelonych na pewno (1 “Dinah” i 4 “Betty”). Jego pierwsze zwycięstwo było zarazem pierwszym zwycięstwem odniesionym przez 1 skrzydło myśliwskie RAAF.
[Źródło: Bob Alford “Darwin Air War 1942-1945′]

2 marca 1943 Japończycy wysłali ku Australii pięćdziesiąty drugi rajd. Wyprawę tworzyło 9 “Betty” z 753 Kōkūtai i 21 Zer z 202 Kōkūtai (bo tak przemianowano dawny 3 Kōkūtai) dowodzonych przez komandora podporucznika Takahide Aioi. Ich celem było lotnisko Coomalie Creek, gdzie od niedawna stacjonowały Beaufightery z 30 dywizjonu RAAF, które zaczęły robić na japońskich lotniskach na Timorze jesień średniowiecza. O japońskich nalotach można było powiedzieć wszystko tylko nie to, że były organizowane topornie. Wyprawa zmieniała kierunki aby zmylić obronę, a 9 “Betty” było użytych tylko do tego, żeby ściągnąć na siebie uwagę obrońców. Po zamieszaniu powietrza u wybrzeży Australii zawróciły one na Timor. W tym czasie Zera podzieliły się na wiele zespołów, z których jeden na niskiej wysokości nie niepokojony przez nikogo przejechał się ogniem broni pokładowej po lotnisku w Coomalie. Beaufightery były jednak doskonale pozabezpieczane wałami umocnień i tylko jeden z nich spłonął po tym ataku. Australijskie centrum dowodzenia, załogi radarów i posterunki obserwacyjne dopiero się uczyły sprawnie kooperować i zarządzać w powietrzu skrzydłem Spitfirów. W tej pierwszej poważnej akcji przechwytującej Spitfiry błąkały się więc nad rozległymi terenami wokół Darwina i nie potrafiły zlokalizować japońskiej wyprawy. Dopiero gdy Japończycy wracając do Lautem przekroczyli linię brzegową Australii, zostali dostrzeżeni przez pilotów 1 skrzydła lecących już na oparach paliwa. Caldwell zidentyfikował wrogie maszyny jako Nakajima B5N “Kate” w osłonie wielu Zer. W konsekwencji nakazał swoim pilotom lekkie nurkowanie, aby dogonić wrogów i zaatakowanie ich od dołu tak, aby uniknąć ognia strzelców pokładowych. Tyle, że na niebie nie było żadnych “Kate”, a “bombowce” były po prostu jedną z formacji Zer. Spitfiry dogoniły wyprawę i zaatakowały wrogą wyprawę od tyłu z zaskoczenia. Caldwell i dowódca 54 dywizjonu Eric M. Gibbs oddali serie do wrogich samolotów zgłaszając zestrzelenie po jednej “Kate” każdy. Zwycięstwa te zostały potwierdzone przez innych pilotów skrzydła. Było to pierwsze zwycięstwo Gibbsa, a przy okazji niemalże ostatnie, bo lecąc do celu zignorował zbliżające się Zero z eskadry “osłaniającej bombowce” i pozwolił jego pilotowi na wpakowanie serii w nos Spitfira. Na szczęście trafiły tylko pociski 7.7mm i oprócz białej strużki glikolu jego Spitfire nie okazywał poważniejszych objawów choroby. W walce z tą eskadrą “eskorty” Caldwell zgłosił jeszcze jedno zwycięstwo, ale brytyjsko-australijska ekipa musiała zaraz kończyć walkę i wracać na lotnisko, bo strzałki paliwomierzy były już na czerwonym polu. Tak więc druga walka “Skrzydła Churchilla” też nie wypadła źle. 1 skrzydło zgłosiło trzy zwycięstwa bez strat własnych. Australijska prasa wzorem dziennikarzy “Prawdy” na wszelki wypadek bez kozery ogłosiła zestrzelenie sześciu samolotów. A ile samolotów stracili tak naprawdę Japończycy? Według zachowanych dokumentów żadnego. No chyba, że czegoś nie wiemy. Trzeba jednak przyznać, że w fantazjowaniu na temat własnych sukcesów obie strony osiągnęły remis, bo piloci Zer z 202 Kōkūtai też zgłosili sześć zwycięstw. Jeśli zaś będziemy się zżymać na rozpoznanie przez Caldwella w Zerach bombowych “Kate”, to trzeba zaznaczyć, że trzymało się to w dobrych kanonach poezji raportowej na Pacyfiku. Japończycy zeznali po tym locie, że bohatersko walczyli z przeważającymi siłami “Airacobr” i Brewsterów “Buffalo”. Nie to, że pojawienie się Spitfirów było dla nich zaskoczeniem. Zestrzelenia “Spitfirów” zgłaszali już w 1941 roku. Tak więc wyniki tego starcia były bardziej faktami prasowymi, niż rzeczywistymi, ale dwa zaobserwowane zjawiska powinny zaalarmować stronę australijską. Po pierwsze piloci japońscy byli o wiele groźniejsi, niż to się pilotom skrzydła Caldwella wydawało. Tylko konieczność szybkiego przerwania walki i lądowania na resztkach paliwa uratowała ich chyba od strat. Spitfire w nurkowaniu nie mógł być łatwo dogoniony przez Zero. Póki co Australijczycy i Brytyjczycy zachowywali się w walce zbyt beztrosko. Po drugie w dwóch Spitfirach zacięły się działka. To była dopiero zapowiedź całej afery związanej z uzbrojeniem Spitfirów Mk.Vc.

Tymczasem 7 marca pech dopadł kolejną z załóg rozpoznawczych “Dinah”. Tym razem do przechwycenia tego szybkiego samolotu rozpoznawczego wysłano czerwoną sekcję 457 dywizjonu w składzie F/Lt Don Maclean i F/Sgt F.R.J. McDowell. Australijczycy dostrzegli wroga z odległości 25 kilometrów. “Dinah” leciała na wysokości około 8000 metrów, czyli ponad 500 metrów wyżej niż oni. PIloci Spitfirów wdrapali się więc na odpowiednią wysokość i ruszyli w pościg. Początkowo japoński pilot wierzył chyba w moc swojej maszyny, bo na pełnym gazie lekko manewrował starając się utrudniać Spitfirom celowanie, ale po kolejnej serii nie wytrzymał i lotem nurkowym próbował uciec na północ. Australijscy piloci dogonili go jednak bez problemu i rozstrzelali w powietrzu. “Dinah” była bardzo szybka, miała wielki zasięg, duży pułap, ale była bardzo delikatna. Zaatakowana zapaliła się gwałtownie, a potem rozpadła na kawałki, które spadły do oceanu. Widzieli to piloci innych patroli, między innymi z 452 dywizjonu. Macleanowi i McDowellowi zaliczono zespołowe pewne zwycięstwo. Faktycznie 70 Dokuritsu Chutai stracił tego dnia jednego Ki-46. Zginęli w nim kapitanowie Yutaka Tonoi i Chokiti Orahara.

Udostępnij: