Artukuły historyczne

Spitfiry nad Darwinem

Millingimbi

9 maja 1943 Japończycy zbombardowali puste w zasadzie lotnisko na wyspie Millingimbi leżącej 500km na wschód od Darwina. Lotnisko to było traktowane jako zapasowe i było przewidziane jako pomocnicze dla przyszłych operacji. Dowództwo RAAF miało jednak swoje plany związane z tym lotniskiem i natychmiast zdecydowało o zapewnieniu mu prowizorycznej obrony. Jeszcze tego samego wieczora na Millingimbi przeleciały wydzielone siły sześciu Spitfirów z 457 dywizjonu i sześciu Beaufighterów z 31 dywizjonu RAAF. Te ostatnie miały wykonać uderzenie na japońskie lotniska, z których jak przypuszczano startowały bombowce.

Nazajutrz, 10 maja o świcie Beaufightery wystartowały do swojej misji, a piloci Spitfirów czekali w gotowości na sygnał o nalocie. Spodziewano się, że Japończycy dotrą najwcześniej około 10:00, ale już o 9:00 stacja radarowa wykryła jakieś samoloty w odległości ledwie 19 km od lotniska. Cztery Spitfiry błyskawicznie wystartowały, ale niezidentyfikowane maszyny okazały się być powracającymi Beaufighterami, które nie posiadały jeszcze radiostacji UKF i nie mogły nawiązać kontaktu z obroną lotniska. Piloci 457 Squadron zawrócili więc nad lotnisko, ale jeszcze w trakcie podchodzenia dostali informację, że tym razem wykryto prawdziwą japońską wyprawę. Australijczycy byli rozproszeni w powietrzu i nie marnując czasu zaczęli wznosić się na wysokość około 6100 metrów. Dołączył do nich jeszcze Bruce Little, który zdołał szybko wystartować. I tu pilotów 457 dywizjonu spotkało niemiłe zaskoczenie. Spodziewali się formacji bombowców, a tymczasem do celu leciała eskadra Zer. Co prawda Spitfiry wspinały się dość zwinnie, ale na docelowej wysokości ich prędkość wynosiła już tylko 220 km/h. I w takiej sytuacji Australijczycy zostali zaskoczeni przez Zera. Jednak w desperackiej walce Australijczycy nie dali się łatwo pokonać. Piloci przeciągali Spitfiry, wznosili się znowu, walczyli z blokującymi się śmigłami, ale żaden z nich nie został zestrzelony, choć dwa myśliwce były dość poważnie uszkodzone. Jeden z pilotów F/Sgt Rex Watson zdołał nawet celnie trafić wrogiego myśliwca i zgłosił potem pewne zwycięstwo potwierdzone przez innego pilota, który widział oddalające się płonące Zero. Tymczasem jeden z japońskich kluczy Zer, który oddzielił się wcześniej od wyprawy zaatakował cele na ziemi. Japończycy najpierw zapalili działkami 20mm statek transportowy HMAS Maroubra powodując zniszczenie zapasu paliwa dostarczanego na lotnisko, a później zaatakowali samo lotnisko, z którego właśnie startowały Beaufightery. Jeden z nich został zniszczony, ale pozostałym udało się uciec. Podchodzący w międzyczasie do lądowania na uszkodzonym w poprzedniej walce Spitfire F/Sgt Bruce Little, ruszył do ataku na Zera. Mimo dość dobrej pozycji nie trafił żadnego wroga, ale związał przeciwników walką, po której lądował przymusowo w polu. Jego uszkodzony Spitfire nie zdołał już dolecieć do lotniska. Inny pilot Spitfira wracający na lotnisko F/Sgt Ian Morse dostrzegł japońskiego myśliwca wracającego z kolei z ataku na cele naziemne. Po krótkiej walce wpakował w niego trochę pocisków i widział jak nurkuje ku oceanowi rozbijając się o taflę wody.

Atak 202 Kōkūtai na lotnisko na wyspie Millingimbi 10 maja 1943. W kokpicie Spitfira Mk.Vc BS219 ZP-X z 457 dywizjonu RAAF siedzi F/O F.D. ‘Bush” Hamilton. Nie wziął on udziału w przechwyceniu Zer, gdyż jego Spitfire był tego dnia niesprawny. Siedząc w jego kokpicie przekazywał swoim kolegom w powietrzu przez radio rozkazy dowództwa. Hamilton zginie w walce z Zerami 6 lipca 1943 podczas drugiego nalotu na Fenton. Mały kontrast plam kamuflażu zdaje się dowodzić, że Spitfire był przemalowany na australijskie kolory. Zwracają uwagę litery kodowe i pas na ogonie w kolorze Sky Blue. Niektóre z australijskich Spitfirów były oznakowane w tak “europejski” sposób, ale nie wiadomo jakie były przyczyny malowania pasa Sky Blue w Australii. Spitfire ten miał na lewym boku kadłuba przed kokpitem wizerunek znanego z kreskówek żółwia “Jiminy Cricket”.
[Źródło: https://hyperscale.com]

Mimo niekorzystnej pozycji wyjściowej wynik starcia nie był dla Australijczyków zły. Jeden Spitfire musiał być skasowany po przymusowym lądowaniu, ale tu większym winowajcą była zwyczajowa awaria śmigła, która wykończyła silnik, niż kule przeciwnika. Zgłoszono zaś zestrzelenie dwóch Zer. I tym razem miało się to okazać prawdą, bo według japońskich dokumentów Zero, do którego strzelał Morse zostało faktycznie zestrzelone, a Zero ostrzelane przez Watsona było tak uszkodzone, że rozbiło się w drodze powrotnej.

13 maja 1943 japońskie dowództwo znowu wysłało nad lotnisko na Millingimbi eskadrę Zer, ale tym razem nie atakowały one celów naziemnych, a tylko chciały sprowokować stacjonujące tam Spitfiry. Plan ten się nie udał, bo awaria radaru spowodowała, że nikt przeciw Zerom nie wystartował.

28 maja do ataku na lotnisko na Millingimbi ruszyła wyprawa ośmiu “Betty” w osłonie pięciu Zer. Australijska obrona lotniska zwiększyła się w międzyczasie z sześciu do ośmiu Spitfirów. Mimo odpowiednio wczesnego zaalarmowania myśliwców Spitfiry nie zdołały przechwycić wyprawy przed zrzuceniem przez nią bomb. Dowodzący nimi F/Lt Pete Watson popełnił klasyczny błąd i nie zaczekał na swoich pilotów powodując, że w porannej mgiełce wszyscy się pogubili. Na szczęście jak zwykle japońskie bomby w nic istotnego nie trafiły, bo zrzucane były z wysokości 7000 metrów. Jak się okazało, dowódca japońskiej wyprawy zaplanował bombardowanie w dwóch podejściach i wyprawa zaczęła zataczać koło. Wtedy zaczęły atakować ją Spitfiry. Błąd Watsona doprowadził do tego, że ataki były rozproszone, co doprowadziło z kolei do tego, że teraz Japończycy z 202 Kōkūtai popełnili błąd. Zamiast odganiać australijskie myśliwce i trzymać się bombowców zaczęli ganiać za Spitfirami. Najpierw zaatakował F/O Tom Clark, jednak widząc, że w jego stronę wykręcają cztery Zera dał nurka ciągnąc za sobą dwójkę Zer. Następny był F/O Warwick Turner, ale on też przerwał atak ściągając za sobą kolejne dwa Zera. Jako trzeci zaatakował Pete Watson. Ostatnie piąte Zero nie zdołało mu przeszkodzić, ale zamiast wziąć na cel jakiś konkretny bombowiec Watson przejechał serią po całej wyprawie “Betty” żadnej z nich nie trafiając. Czwarty był F/Sgt Rod Jenkins. Ostatnie Zero wykręciło właśnie w jego kierunku, ale było za daleko. Podczas lekkiego nurkowania ku zbliżającym się bombowcom śmigło Spitfire Jenkinsa musiało się oczywiście zaciąć i ten musiał przerwać atak. Po panicznym szarpaniu dźwigniami zdołał doprowadzić silnik do normalnych obrotów, po czym wrócił do ataku, ale tym razem już od tylnej półsfery. W przypadku “Betty” unikano takich ataków jak ognia z obawy o 20 milimetrowe działka tylnych strzelców. I teraz jeden z pocisków rozerwał się przed nosem Spitfira oślepiając Jenkinsa, ale nie wyrządziwszy większych szkód pozwolił Australijczykowi na trzecie uderzenie, tym razem znowu od przodu. Mimo wielkiej prędkości względnej Jenkins trafił jednego z bombowców i dostrzegł, jak ten opuszcza szyk i wali się w dół dymiąc obficie. Zwycięstwo to potwierdziło trzech innych pilotów.

Po zwarciu szyków pozostała siódemka “Betty” zawróciła nad cel. Tym razem udało im się trafić jakieś beczki z paliwem. Zaraz potem zaatakował je ponownie Pete Watson, ale znowu posiał pociski po całej wyprawie w nic nie trafiając. Kolejny atak przypuściła para F/O Harry Blake i F/O Bruce Beale, którzy jako jedyni utrzymali się razem. Niestety żaden z nich nie trafił, ale lecący za nimi F/Sgt Fred White zdołał wpakować serię z działek w nasadę skrzydeł jednej z “Betty”. Mijając ją dostrzegł jak wali się ona w dół. Silnik jego Spitfire został trafiony przez jakiś pocisk i zaraz po tym ataku zawrócił do bazy obserwując, jak moc silnika sukcesywnie spada. Dokładnie wtedy do australijskich pilotów dotarły okrzyki Blake’a i Bealego. To ganiające za Spitfirami Zera wróciły na pole walki i dobrały się do pary Spitfirów wychodzących z nurkowania po ataku na bombowce. Zaraz potem w radiostacjach zapadła martwa cisza. Blake i Beale zginęli prawie jednocześnie. Jednak to nie był koniec całej potyczki. Tom Clark, który rozpoczął całe starcie, zdołał wspiąć się na pułap bombowców i przypuścił dwa ataki na “Betty”. Za ostatnim razem trafił bombowca lecącego po prawej stronie formacji. Buchnął on ogniem i zwalił się ku powierzchni oceanu.

Zasadzka na Millingimbi przyniosła wreszcie wymierne rezultaty. Co prawda dwóch pilotów – Harry Blake i Bruce Beale – zginęło, ale zestrzelono trzy bombowce. I straty te są potwierdzone w dokumentach 751 Kōkūtai . Japońskie bombowce nad Millingimbi już nie powrócą. Po jakimś czasie obsada lotniska na wyspie zostanie zmniejszona do pary Spitfirów, którą będą wystawiały rotacyjnie wszystkie trzy dywizjony 1 skrzydła.

Udostępnij: